Ekspert IMGW: w centrach miast jest cieplej niż na ich obrzeżach. Przyczyną jest „betonoza”

(fot. Pixabay)

Temperatura centrów polskich miast potrafi być od pięciu do siedmiu stopni wyższa niż peryferii – mówi prof. Mirosław Miętus, dyrektor Centrum Badań i Rozwoju, wicedyrektor IMGW-PIB, zapytany o wpływ „miejskich wysp ciepła”.

Prof. Miętus zaznacza, że betonowe centra miast i wysoka zabudowa wpływają na zmianę klimatu lokalnego. – Zarówno tego wysokiego, zabetonowanego centrum, gdzie ograniczona jest ilość zieleni, jak i obszarów peryferyjnych. Temperatura centrów polskich miast potrafi być od pięciu do siedmiu stopni wyższa niż peryferii. Centrum jest cieplejsze, bo „goły” beton, aluminium, szkło, nagrzewają się w ciągu dnia od promieniowania słonecznego, a później to ciepło oddają, ponieważ nie ma tam miejsc retencji wilgoci, w związku z czym jest tam dużo suchsze powietrze. Takie centrum działa jak komin, który powoduje, że powietrze wznosi się do góry, a wiec powoduje, że masy powietrza, które niosą ze sobą wilgoć, zostają wypiętrzone, pokonują tę przeszkodę i padają gdzieś po stronie zawietrznej – podkreśla.

Dyrektor Centrum Badań i Rozwoju wyjaśnia, że cieplejsze w ciągu dnia betonowe centrum powoduje, że jak ochłodzi się, przyjdzie noc, od centrum ku peryferiom zaczyna wiać bryza miejska. – W okresie zimnej pory roku to centrum jest nadal ciepłe, mimo że promieniowania słonecznego, które je nagrzewa, jest znacznie mniej; grzeje cała nagromadzona tam zwarta, zabudowana, naszpikowana systemami grzewczymi infrastruktura, i to powoduje, że ten obszar jest cieplejszy. Nie retencjuje też wody, bo woda stamtąd jest stracona bezpowrotnie: trafia do kanalizacji burzowej i jest odprowadzana, a mogłaby być retencjonowana choćby w rozległych terenach zielonych, na przykład w parkach. Tempo zmiany temperatury w dużym mieście jest znacznie szybsze niż w małym miasteczku czy na terenie niezabudowanym. Występuje proces globalnego wzrostu temperatury w każdym z tych ośrodków, natomiast w ośrodku wielkomiejskim jest on dodatkowo wzmacniany przez miejską wyspę ciepła, więc wzrost temperatury jest znacznie szybszy. Najsilniejsze zmiany temperatury występują w Polsce w ośrodkach wielkomiejskich, jak Wrocław, Poznań, Warszawa, Kraków czy Trójmiasto – wskazuje.

TRZEBA ZACHOWYWAĆ TERENY ZIELONE I STRUMYKI

W jaki sposób obniżyć temperaturę w miastach? – Osobiście odradzałbym planistom przestrzennym i tym, którzy odpowiadają za gospodarkę przestrzenną w dużych aglomeracjach, rezygnację z terenów zielonych i terenów, na których woda powierzchniowa występuje w naturze czy takie, gdzie mamy jakieś strumienie, a przecież w miastach jest tego pełno. „Wrzucamy” je w kanały, co często powoduje pogorszenie jakości wody, a ona powinna płynąć strumykiem. Obok powinna być jakaś łąka, drzewa; to powoduje, że ludziom jest łatwiej znaleźć miejsce na oddech, zwłaszcza w okresach upałów, a jednocześnie te miejsca w naturalny sposób retencjonują wodę, która przecież trafia do wód podziemnych, a my korzystamy z nich na potrzeby komunalne – wyjaśnia profesor.

Ekspert dodaje, że gdy zniszczymy wody powierzchniowe, będziemy musieli sięgać głębiej do wód położnych pod powierzchnią ziemi. – Sięgając do nich, już naruszamy ich czystość i bezpieczeństwo. Współcześnie woda powierzchniowa nie jest już warunkiem powstania aglomeracji miejskiej, jak to było kilkaset lat temu. Dzisiaj miasto nie musi powstać nad rzeką, bo sięgamy do wody głębiej. Musimy jednak robić to ostrożnie – przestrzega.

PAP/MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj