Marek Falenta, były wspólnik Marcina W., który zeznał, jakoby wręczył Michałowi Tuskowi 600 tys. euro w reklamówce w rozmowie z portalem tvp.info, komentuje te informacje oraz ujawnia okoliczności spotkania z Rosjanami w 2014 roku.
– Ujawnione kilka tygodni temu na prośbę Donalda Tuska zeznania Marcina W. wstrząsnęły opinią publiczną. Okazało się, że pod rygorem odpowiedzialności karnej do 8 lat więzienia, były wspólnik Falenty zeznał, że wręczył Michałowi Tuskowi (dziś główny specjalista ds. inwestycji w ZTM Gdańsk, prywatnie syn przewodniczącego PO) 600 tys. euro w reklamówce. Falenta dla portalu tvp.info komentuje te rewelacje oraz ujawnia okoliczności spotkania z Rosjanami w 2014 r. – czytamy na tvp.info.
ZEZNANIA MARCINA W.
Jak przypomniano, biznesmen Marcin W. swoje zeznania w sprawie rzekomej łapówki i tego, za co miała zostać przekazana, złożył dwukrotnie: w listopadzie 2017 r. w Katowicach i w lipcu 2018 r. w Łodzi. Za każdym razem w charakterze świadka, czyli pod rygorem odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań do 8 lat pozbawienia wolności.
– Kontrakt miał być tak duży, że nie byliśmy sami w stanie go zrealizować. Ciech nie mógł wówczas, jako jeszcze spółka państwowa zakupić węgla pochodzącego z Rosji, choć myślę, że afera mogłaby być również po prywatyzacji Ciechu, że dokonują zakupu do Polski węgla pochodzącego z Rosji. Miało to być poukładane w taki sposób, że K. skupi węgiel S., a my z kolei Ciechu – cytuje tvp.info zeznania z 2018 r. Marcina W.
– Ciech potrzebował około 1 000 000 ton węgla rocznie. Kontrakt ten miał opiewać mniej więcej na taką właśnie ilość węgla. Szacuję, że kontrakt opiewałby na kwotę 100 000 000-120 000 000 dolarów rocznie. M.F., jak też ja, byliśmy zainteresowani tym, bo to po prostu był dla nas biznes. Trzeba było jednak mieć na to zgodę Rządu Rzeczypospolitej. M.F. twierdził, iż jest w stanie to załatwić, tylko potrzeba na to z tego co pamiętam 600 000 euro, które miało być przekazane, jak to mówił M.F. „dla Tuska” w szerokim tego słowa znaczeniu, bo nie wiem czy chodziło o partię, czy o samego Donalda Tuska, czy o rząd w znaczeniu wówczas rządzących Polską, w każdym razie pieniądze te odbierał od nas M.T. – syn byłego premiera. (…) To miała być łapówka za zgodę na zawarcie kontraktu między spółką Ciech S.A. – przytacza protokół tvp.info.
Jak zeznał Marcin W., „nawet po prywatyzacji Ciechu trzeba by zapłacić stronie rządowej łapówkę, bo to były takie czasy”.
FALENTA: NASZA FIRMA ZOSTAŁA ZNISZCZONA NA ZLECENIE POLITYCZNE TUSKA
Marek Falenta, były wspólnik W., zapytany przez portal tvp.info o tę znajomość, mówi, że „przez długi czas myślał, że jest normalnym przedsiębiorcą”, a z perspektywy czasu to była jego „największa biznesowa porażka”. Mówiąc o Marcinie W. odnosi się również do konferencji prasowej Donalda Tuska, zwołanej kilka tygodni temu w reakcji na publikacje „Newsweeka”.
– Nasza współpraca zakończyła się bardzo szybko, w momencie zatrzymania Marcina W. przez prokuraturę w Bydgoszczy w ramach „interwencji” Donalda Tuska, do czego w końcu po 8 latach publicznie się przyznał na konferencji prasowej. Donald Tusk publicznie też przyznał, że zrobił to na podstawie podejrzenia o wyłudzenie VAT. Po latach, tak jak cały czas mówiliśmy, nie było żadnego wyłudzenia, bo Urząd Skarbowy zwrócił syndykowi SkładówWegla.pl cały należny VAT. Potwierdziło się, to co mówiłem od początku, ze nasza polska firma została zniszczona na zlecenie polityczne przez Donalda Tuska – mówi Falenta.
FALENTA KOMENTUJE „SPOTKANIE Z ROSJANAMI”
Falenta pytany przez tvp.nfo „o spotkanie z Rosjanami w 2014 r. w trakcie którego – według wyjaśnień, jakie w charakterze podejrzanego (bez rygoru odpowiedzialności karnej za kłamstwo) złożył Marcin W. – miało dojść do sprzedania Rosjanom taśm z warszawskich restauracji, mówi, że były wspólnik obciąża go, bo broni się przed odpowiedzialnością karną”.
– Po pierwsze nigdy nie spotkałem nikogo z rosyjskich służb, po drugie nie znałem nikogo z osób, które W. przedstawił mi w Kemerowie, po trzecie nigdy nikomu nie sprzedałem żadnych nagrań. Jeżeli ktoś jest w stanie sobie wyobrazić, że sprzedaję nagrania Rosjanom, których widziałem pierwszy raz w życiu, to musi mieć ogromną wyobraźnię, co najmniej taką jak W. – odpowiada Falenta, podkreślając, że to jego były wspólnik namówił go do tej wizyty „żeby przedstawić go swoim kontrahentom” – czytamy na stronie tvp.nfo.
W tym spotkaniu – jak twierdzi Falenta – „uczestniczyli Ivan Gepting, wtedy dyrektor handlowy, Piotr Matuszak i my”. – Nie było żadnych agentów obcych służb. (…) Nikomu nie obiecywałem żadnych nagrań ani nikt ich ode mnie nie chciał. Nie rozmawiałem o tym nigdy z W. – zapewnia.
PAP/am