Zwierzęta w święta. Kiedyś czekaliśmy, aż przemówią ludzkim głosem, dziś sami mówimy w ich języku

(Fot. Pixabay.com)

Jeszcze nie tak dawno temu o zwierzętach mówiło się, że rządzi nimi jedynie instynkt. Dziś, kiedy rozwinęła się dziedzina naukowa animal studies, kiedy badania i same możliwości relacjonowania świata zwierząt – a w nim tych najbliższych nam, domowych – posunęły się tak znacząco do przodu, nie jesteśmy raczej w stanie zaakceptować takiego uproszczenia. Stąd też wynikają zmiany w naszym zachowaniu w stosunku do naszych podopiecznych, które szczególnie widać w okresie świąteczno-noworocznym.

Ludzko-zwierzęca relacja już wtedy, kiedy mówiło się jedynie o instynkcie zwierząt, stała w specyficznym rozkroku. Z jednej strony to instynktowne uproszczenie, z drugiej pupile traktowane i karmione podobnie jak człowiek. Z jednej strony ponownie owo uproszczenie, a z drugiej pewne oczekiwania w stosunku do zwierząt – choć raczej z przymrużeniem oka – że w Wigilię zaczną do nas mówić ludzkim głosem.

A tymczasem wydaje się, że role trochę się odwróciły i w ostatnich latach to my coraz lepiej uczymy się mówić głosem zwierząt, coraz lepiej rozumieć je i ich potrzeby.

CZASOWO ZAMKNIĘTA ADOPCJA

Jednym ze świadectw naszej zwiększającej się świadomości jest decyzja gdańskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt “Promyk”, podjęta kilka lat temu i wciąż utrzymywana, aby na okres świąteczny czasowo zawiesić możliwość adopcji zwierząt. Najważniejszym argumentem jest fakt, o którym próbuje się edukować społeczeństwo od wielu lat z różnym skutkiem, iż zwierzęta też odczuwają emocje i tym samym nie są zabawką, rzeczą, prezentem.

Szerzej sprawę opisuje opiekun, a zarazem pracownik schroniska, Sławomir Bagnucki, wyjaśniając powody takich decyzji “Promyka” – W poprzednich latach, kiedy jeszcze nie było tego zakazu, było bardzo dużo powrotów tych psiaków w styczniu, ponieważ był to po prostu niechciany prezent pod choinkę. I to, że zawieszamy wydawanie tych zwierzaków, nie znaczy, że zawieszamy proces adopcyjny. Rozpoczęty proces trwa dalej, czyli osoby zainteresowane przychodzą do schroniska i nadal wychodzą z psiakiem na spacer. I cały czas pogłębia się ta więź, ten proces się wydłuża i to też działa na plus, bo po takim dwu-trzytygodniowym czasie wychodzenia na spacery ta więź jest już na tyle silna, że to się sprawdza i to idzie dalej. I ta adopcja jest już na 99 proc. pewna i udana – podkreśla.

(Fot. Pixabay.com)

Pan Sławomir tłumaczy także, czym różni się obecna sytuacja. – W okresie do 8 stycznia każdy wciąż może się do nas umówić na konkretny dzień i konkretną godzinę, przyjść i wybrać sobie psiaka, a jeżeli ten psiak może trafić do procesu adopcyjnego, to go rozpoczynamy. Tylko przy normalnych psiakach u nas są minimum trzy spacery. Te trzy spacery teoretycznie można odbyć w ciągu trzech dni, a teraz musimy ten proces przeciągnąć do 8 stycznia. To jest jedyna różnica – wyjaśnia.

– W większości odbiór jest pozytywny. Na początku było trudno, parę lat temu, kiedy to wprowadziliśmy, ale teraz jest znacznie większa świadomość i ludzie to rozumieją. Wiadomo, że zdarzają się jakieś sygnały, że to nie jest fajne, że ktoś chciał zrobić prezent na święta, zabrać i dać dom, ale chyba nie o to chodzi, żeby zwierzak był “czymś” dawanym w prezencie – zaznacza.

Wciąż możemy więc czynić wszelkie kroki w kierunku adopcji, a jednocześnie chronimy zwierzęta przed niesprawiedliwym traktowaniem ich jak przedmiot. Jeśli komuś naprawdę zależy na dobru zwierząt, a chciałby faktycznie uczynić z adopcji prezent, na przykład dla swojego dziecka, to zrozumie decyzję schroniska, a w ramach tego prezentu będzie mógł przyjść i pozwolić wybrać wymarzonego zwierzaka i z okazji świąt “rozpocząć proces adopcyjny” zamiast od razu brać psa “pod choinkę”.

KALENDARZE ADWENTOWE

To kolejna, innego rodzaju zmiana podejścia, a przy okazji ciekawy produkt, który do masowej sprzedaży wszedł wręcz oczekiwany. Jeszcze rok temu w mediach pojawiało się wiele materiałów, dotyczących tego, jak możemy przygotować kalendarz adwentowy dla naszych domowych zwierzaków. W tym roku takie gotowe kalendarze możemy już bez problemu zamówić w internecie bądź nabyć w sklepach stacjonarnych. Tym samym nasi pupile jeszcze bardziej zbliżają się do statusu pełnoprawnych członków rodziny, którzy też mają swój sposób odliczania dni do świąt.

(Fot. Radio Gdańsk/Oskar Lange)

– My trochę zwierzęta uczłowieczamy, to fakt. Zwierzaki, które mieszkają razem z nami, są członkami naszej rodziny, więc to nie jest już tylko zwierzę, to jest część naszej całości. I w związku z tym chcemy, żeby one też w jakiś sposób, mówiąc metaforycznie, poczuły tę magię przygotowań do świąt – zauważa lekarz weterynarii Agnieszka Staniszewska-Grzelak. – Więc z jednej strony te kalendarze, czy to będzie w formie jakiegoś smakołyku, czy w formie jakiegoś zadania, z którym będziemy pracować ze zwierzęciem, to pewnie duży plus, ale z drugiej strony, dając na przykład codziennie jedynie smaczki, które później “odcinamy”, to pewnie nie działałoby to tak pozytywnie. Bo zwierzę nie do końca rozumie nasze święta i nasze podejście do tego okresu. Ono bardziej patrzy przez pryzmat tego, co się dla niego z korzyścią dzieje. Więc owszem po tym okresie, jeżeli to były rzeczywiście regularne nagrody, nastąpi duże rozczarowanie, kiedy one znikną – przestrzega.

– Myślę jednak, że jeżeli będzie dobry pomysł na ten kalendarz adwentowy, to równie dobrze to może być coś, co zostanie z nami jako pewien rytuał na dłużej. Więc samym smaczkom pewnie byłabym trochę przeciwna, ale na przykład jakieś przyjemności, które utrwalimy sobie w okresie tego adwentu, a do nich ewentualnie dołożymy również jakieś smaczki, byłyby dobrym rozwiązaniem, zarówno dla nas, jak i dla naszego zwierzaka – podsumowuje weterynarz.

CO ROZUMIE ZWIERZĘ?

Staniszewska-Grzelak wyjaśnia również, czy zwierzę może jakoś rozumieć przesłanie kalendarza. – Pewnie nie do końca w takim naszym ludzkim mniemaniu. One odczuwają pewne bodźce oraz nasze zachowania. I to jest dla nich istotne. Nasze zachowanie w okresie przedświątecznym jest inne, więc one już wiedzą, że ten nastrój też jest inny. Tym samym przez nasze zachowanie one tak jakby wchodzą w ten “trybu czasu” i jeżeli my zachowujemy się inaczej w tym okresie, to one to wyczuwają – nasz nastrój, naszą radość i ekscytację. Też chcą w tym uczestniczyć, też są podekscytowane. Więc one są w stanie utożsamić, że na przykład choinka i pewien wystrój, a z nimi związany nastrój, który jest w domu, są związane z takim czasem oczekiwania. One może niekoniecznie odbierają to jako oczekiwanie, ale przejmują to wraz z naszym nastrojem. Myślę, że ten okres świąteczny też będą kojarzyły, jeżeli pewien rytuał w tym czasie zostanie utrwalony – opowiada. – Natomiast, podsumowując kwestię kalendarzy, to musi być coś, co będzie naprawdę dla nich fajną zabawą lub nagrodą, ale po tym okresie 24 dni, jednak warto przełożyć to w jakiś sposób na codzienność. Bo to jest już dłuższy czas i zwierzęta zaczynają go kojarzyć i jeśli to są same smakołyki, to później mają jakieś poczucie straty. Tego nie powinniśmy im fundować. Ale jeśli te kalendarze będą przemyślane, to jak najbardziej będą dobre – podsumowuje weterynarz.

Poza samymi kalendarzami także innych świątecznych drobiazgów dla zwierząt jest w sklepach pod dostatkiem. Kurteczki, kapcie czy czapeczki leżą na półkach nie tylko w sklepach zoologicznych, ale i odzieżowych czy z wyposażeniem domowym, czyli sklepach przeznaczonych dla ludzi, w których niekoniecznie spodziewalibyśmy się artykułów dla zwierząt. Świat się zmienia, a podaż razem z nim, goniąc takie elementy rzeczywistości, na które jest zauważalny popyt.

NIE STRZELAJ W SYLWESTRA

Z roku na rok na noworocznym niebie obserwujemy coraz mniej fajerwerków, a tym samym coraz mniej szkodliwych dla zwierząt – o tak wyczulonych przecież zmysłach – huków i odgłosów wystrzałów. Powoli zastępujemy klasyczne fajerwerki iluminacjami świetlnymi. Powoli przedkładamy bezpieczeństwo zwierząt ponad nasze, nie zawsze dobre dla wszystkich, przyzwyczajenia.

Dlaczego fajerwerki są tak niebezpieczne dla zwierząt, opowiada ponownie lekarz weterynarii Agnieszka Staniszewska-Grzelak. – Przede wszystkim zwierzęta mają bardziej wrażliwy słuch oraz lepszy wzrok niż ludzie. I te dźwięki, które my też odbieramy jako wysokie, one odbierają trzy, a nawet czterokrotnie intensywniej i przez to wpadają w popłoch. Jeżeli chodzi o fajerwerki, to nawet nie sam pojedynczy huk ma największe znaczenie, ale ta ciągłość, bo to jest co najmniej 10-15 minut wystrzałów. I to się tyczy zarówno psów, jak i kotów. Choć oczywiście są też zwierzęta, którym przeszkadzają już pojedyncze wystrzały. One są wrażliwe nawet przez cały rok i potrzebują stałego leczenia farmakologicznego oraz wsparcia behawiorysty. Jednak u większości jest to oparte zarówno na wysokości dźwięków i jaskrawości efektów wizualnych, jak i zwłaszcza na ich długości, ciągłości. I kiedy zwierzęta wpadają w popłoch, to próbują znaleźć sobie schronienie. Często się też zdarza w tym okresie, jeżeli zwierzę mieszka na zewnątrz, że potrafi nawet opuścić ogrodzenie, wyskoczyć przez nie lub nawet staranować, żeby znaleźć dla siebie jakiś azyl, miejsce ukrycia. Wtedy często zwierzęta uciekają i właściciele muszą ich później szukać – tłumaczyła.

Jak mówi, trudno zweryfikować, czy zwierzęta są wtedy bardziej narażone na zawał. – Ale na pewno bardzo silny stres może mieć wpływ na samo ciśnienie krwi oraz na pracę serca. To tak jak u ludzi. Wszystkie te bodźce tak samo działają, przyspieszają pracę serca. Czy możemy to stricte nazwać zawałem? Tego nie jestem w stanie potwierdzić. Trzeba by było zrobić dokładne badania, jak reagowało serce. Ale rzeczywiście może to wpłynąć na układ krążenia na tyle, aby spowodować nagłą śmierć, zwłaszcza u starszych zwierząt. U młodych musiałyby występować jeszcze jakieś ukryte wady wrodzone serca, z którymi na co dzień zwierzę sobie dobrze radzi. To są oczywiście bardzo nieliczne znane nam przypadki – wyjaśnia.

(Fot. Pixabay.com)

Weterynarz odpowiada również, czy pomagamy zwierzętom, choćby zastępując klasyczne fajerwerki iluminacjami świetlnymi – Przez to, że one mocniej odbierają dźwięki oraz mają lepszy wzrok, to wszelkie huki i intensywne światła to są dla nich bodźce stresogenne, ale tak jak mówiłam, najgorsze jest ich połączenie i długotrwałe występowanie. Więc na pewno pojedyncze bodźce zdecydowanie łatwiej będzie zwierzęciu znieść – tłumaczy.

Lekarz weterynarii podpowiedziała jeszcze jak my sami, jako opiekunowie zwierząt, możemy pomóc im przetrwać ten czas. – Standardowo, jeżeli zwierzę mieszka w domu, to najlepiej znaleźć miejsce bez okien. Tu sugerujemy łazienkę lub garderobę, które nie dość, że nie będą wpuszczały efektów świetlnych, to z reguły są też zlokalizowane bardziej w głębi mieszkania, co ogranicza także dostęp dźwięków, tłumionych przez ściany. Poza tym możemy pozasłaniać okna, może puścić jakąś delikatną muzykę, którą zwierzę zna lub włączyć telewizor – radzi. – Natomiast te zwierzęta, które mieszkają na zewnątrz, warto wprowadzić do jakiegoś pomieszczenia, nawet typu gospodarczego, bo one również bardzo mocno to wszystko odczuwają i, jak wspominałam, potrafią w panice nawet staranować ogrodzenia, żeby się wydostać – wyjaśnia. – Na pewno pomagają też leki uspokajające, zarówno dla psów, jak i kotów. One są najczęściej oparte na substancjach ziołowych, więc nie szkodzą zwierzęciu, nie powodują, że jest ono nieprzytomne. Niektóre substancje powodowały zwiotczenie ciała, a bodźce wciąż docierały do zwierzęcia. To nie było dobre. Te ziołowe leki działają trochę słabiej, ale na pewno wytłumiają reakcje na bodźce zewnętrzne. Zwierzę mniej je odczuwa i mniej reaguje, więc to naprawdę im pomaga. Można te środki zacząć podawać już trochę wcześniej, kilka dni przed okresem sylwestrowym i oczywiście też trochę dłużej, czyli nawet kilka dni po tej najgłośniejszej nocy. Bo wiemy przecież, że fajerwerki pojawiają się nie tylko o północy tego jednego dnia, a również i przed i po sylwestrze – podpowiada weterynarz.

Na koniec, nawiązując do wstępu, pani Agnieszka odniosła się jeszcze jeszcze do tego, w jaki sposób wcześniej definiowaliśmy zwierzęta i ich zachowania jedynie poprzez instynkt – Powiem tak – ich emocje to jest trochę inny pułap niż ludzki, ale na pewno nie można mówić o samym instynkcie. Mam wrażenie czasami, że one są bardziej szczere i prawdziwe niż nasze ludzkie. Nasze są pokrętne. Nie powinniśmy uczłowieczać zwierząt. One cały czas powinny być zwierzętami, ale to nie instynkty nimi kierują, a na pewno nie jako jedyne. To są pewne i nawyki i emocje – zakończyła weterynarz.

Oskar Lange/mrud

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj