„I Love Poland” drugi na mecie prestiżowego karaibskiego wyścigu. Załoga miała osłabiony skład

(Fot. Radio Gdańsk/Anna Rębas)

Wyścig RORC Caribbean 600, w którym drugie miejsce zajęła załoga „I Love Poland”, rozgrywa się na trasie o długości 600 mil morskich poprowadzonej między 11 karaibskimi wyspami. Polscy żeglarze pokonali ją w czasie jednej doby, 23 godzin, 46 minut i dwóch sekund. Ulegli tylko amerykańskiej jednostce „Pyewacket”, której sternikiem był Ben Mitchell. W regatach wystartowało 550 żeglarzy z 30 państw rywalizujących na 60 jachtach jednokadłubowych i dziesięciu wielokadłubowych.

Załoga „I Love Poland” żeglowała w osłabionym składzie, ponieważ dziobowy Mateusz Byrski na ostatnim treningu przed startem złamał kość śródręcza i musiał zrezygnować ze startu. Mimo to udało jej się wygrać z pozostałymi jednostkami klasy Volvo.

Zwycięski jacht mimo pierwotnego pochodzenia od tej samej klasy VO 70 został bardzo mocno zmodyfikowany. – Jest mocno przerobiony, ma wydłużony kil o półtorej metra, maszt o trzy metry, bukszpryt o półtorej metra, więc dzięki temu może nosić dużo większe żagle. Ma dołożone zbiorniki balastowe, po dwa z każdej burty. Nie obsługuje kabestanów za pomocą młynków, tylko wszystko dzieje się hydraulicznie i elektrycznie, co stanowi dużą różnicę przy obsłudze manewrów. Wybieranie i luzowanie lin to kwestia wciskania przycisku. Jest po prostu szybszą jednostką. Dodatkowo ma też zrobiony system do odcinania glonów z kilu, czyli puszczoną linę od dna do bulby, na której porusza się nóż usuwający sargasy. Ciekawostką jest, że jednostka należy do wnuka Walta Disneya i stanowi iście bajeczną żeglarką maszynę – wyznaje Byrski.

„SUKCESEM BYŁO UKOŃCZENIE WYŚCIGU W MNIEJ NIŻ DWIE DOBY”

Kapitan Grzegorz Baranowski zaraz po mecie przyznał, że omijanie sargasów i zrzucanie ich z płetw sterowych na takim jachcie, jak „I Love Poland”, pochłaniało dużo energii. – W końcu pojawił się wiatr, więc można było rozwinąć skrzydła i prędkość. „Pyewacket” był zdecydowanie szybszy, ale na początku blisko się go trzymaliśmy i w przelicznikach można było powalczyć. Niestety, znów straciliśmy przy nieszczęsnej Gwadelupie; żeglowanie w tym miejscu to wróżenie z fusów. W tym roku przyszło wyjątkowo dużo chmur deszczowych, które zaburzyły rotację wiatru przy wyspie. Naszym sukcesem jest na pewno zrobienie tego wyścigu w czasie poniżej dwóch dób. Poza tym żeglowało się bardzo dobrze, odkrywaliśmy nowe ustawienia łódki, nowe możliwości i dokręcaliśmy śrubę; pewnie można ją bardziej dokręcić, ale jeszcze musimy się trochę nauczyć, a poza tym nie można jechać na zupełnego „maksa” z młodą, niedoświadczoną załogą, bo wówczas ryzykuje się wszystkim, a my mamy przed sobą cały sezon. Poza tym celem projektu nie jest wygranie regat, a jest to projekt szkoleniowy – tłumaczył.

Uczestnikami różnych programów szkoleniowych jest czterech członków załogi. Oprócz nich na pokładzie znaleźli się: członek Kadry Narodowej Polskiego Związku Żeglarskiego w klasie 49er, wicemistrz Świata i Europy z 2022 roku na katamaranach A-Class oraz uczestnik pierwszego etapu The Ocen Race. Poza najbardziej doświadczonym kapitanem jednostki średnia wieku załogi wyniosła niecałe 30 lat.

Skład załogi:

Grzegorz Baranowski – kapitan, sternik;

Konrad Lipski – nawigator;

Wiktor Kobryń – trymer grota/pitman;

Bartosz Nowicki – trymer żagli przednich;

Borys Michniewicz – pitman;

Jakub Surowiec – trymer grota;

Pacyfik Koseski – dziobowy;

Adam Głogowski – trymer grota;

Filip Pietrzak – dziobowy;

Grzegorz Goździk – trymer grota/drugi sternik;

Patryk Richter – trymer żagli przednich;

Jakub Marciniak – trymer grota;

Robert Hajduk – fotograf.

mat.pras./MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj