Prywatyzacja w wykonaniu rządu PO prowadziła do upadku polskich zakładów i likwidacji miejsc pracy – podkreślił we wtorek na konferencji w Gdyni Marcin Horała, wiceminister funduszy i polityki regionalnej Marcin Horała. I jako przykład wskazał na likwidację Stoczni Gdynia oraz doprowadzenie na skraj upadku Stocznię Marynarki Wojennej.
– Jesteśmy przed wejściem na teren stoczni wojennej, po drugiej stronie kanału portowego znajdowała się Stocznia Gdynia, przez wiele lat największy polski zakład tego typu – mówił Marcin Horała. – Prawdziwa duma i miejsce pracy tysięcy ludzi. Za rządów PO została ona zlikwidowana. Ówczesny rząd nawet nie próbował odwołać się od decyzji Komisji Europejskiej o zwrocie niedozwolonej pomocy publicznej, mimo że taka ścieżka odwoławcza była. W efekcie stoczniowcy zostali zwolnieni. Otrzymywali oferty, żeby się przekwalifikowali np. na strzyżenie psów. To są sprawy niezwykle bolesne i w Gdyni pamiętane. Także w stoczni wojennej było już do tego bardzo blisko, bowiem zakład znajdował się w stanie upadłości likwidacyjnej. Syndyk wystawił ją na sprzedaż. I pewnie gdyby wtedy, kiedy to się działo, rządziła jeszcze PO, to w miejscu, gdzie stoimy, byłoby osiedle deweloperskie czy market. Na szczęście to już był początek rządów PiS, decyzją rządu Polska Grupa Zbrojeniowa wykupiła majątek dawnej Stoczni Marynarki Wojennej, utworzyła nowy podmiot PGZ Stocznia Wojenna, który oczywiście nie bez problemów, nie bez trudności, ale znakomicie się rozwija – podkreślił.
PRZEMIANA STOCZNI MARYNARKI WOJENNEJ
Jak wskazuje Paweł Lulewicz, prezes PGZ Stoczni Wojennej, zakład wyszedł już na prostą i zaczął generować namacalne zyski.
– Po czterech latach od przejęcia przez PGZ, stocznia osiągnęła zysk na działalności operacyjnej. I nie mówimy o wyprzedaży majątku, nie mówimy o zabiegach księgowych. Mówimy o tym, że wygenerowaliśmy zysk na poziomie 21 mln zł netto z naszej ciężkiej pracy – mówił Paweł Lulewicz. – Nie byłoby to możliwe bez zamówień, które zaczęły płynąć w ostatnich latach z Ministerstwa Obrony Narodowej w zakresie modernizacji i remontów jednostek dla polskiej Marynarki Wojennej. Po drugie, nie byłoby to możliwe bez strategii Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która wzmacnia komponent morski. I po trzecie, nie byłoby to możliwe gdyby nie fakt, że udało się zbudować w stoczni zespół profesjonalistów, którzy wykonują swoją robotę bardzo dobrze, którzy wprowadzili dużo nowych rozwiązań, bazując na doświadczeniach z przemysłu i realizacji kontraktów zagranicznych w innych podmiotach. Dzisiaj tworzymy bardzo prężną drużynę jako PGZ Stocznia Wojenna, która ma szansę wykazać swoje wysokie kwalifikacje i kompetencje w rozliczonych projektach, w tym rozpoczętym programie „Miecznik” – dodał.
BUDOWA PRZYSZŁOŚCI: REALIZACJA KONTRAKTU I PERSPEKTYWY NA PRZYSZŁE LATA
To wszystko, jak zauważył wiceminister Marcin Horała, pokazuje różnice w podejściu do majątku narodowego, prezentowane przez rząd PiS a poprzedni rząd PO.
– Tamte rządy to była wyprzedaż majątku narodowego. Te rządy to dbałość o majątek narodowy i miejsca pracy. Tamten rząd to zwalnianie ludzi i wysokiej klasy specjalistów, którzy wyjechali za granicę. Takie wysoce wykwalifikowane zawody za granicą są dobrze płatne. My tych ludzi straciliśmy. Teraz staramy się ich pozyskać, namówić do powrotu – wyjaśnił Marcin Horała. – Dlatego mówimy, że Donald Tusk to król polskiego bezrobocia. Jeszcze kwestia, czemu ówczesna Stocznia Marynarki Wojennej była w takich kłopotach? Bo nie było zleceń. Bo MW była pozbawiona zamówień, nie miała środków, budżetu, więc i nie miała na czym zarabiać. Teraz program „Miecznik” daje stoczni perspektywę stabilnego wzrostu rozwoju przez wiele lat.
Program „Miecznik” to największy w historii kontrakt dla polskiej Marynarki Wojennej. Zakłada on budowę trzech ultranowoczesnych wielozadaniowych fregat. Przed dwoma tygodniami rozpoczęło się cięcie blach na pierwszą jednostkę, która gotowa ma być w 2026 roku. A cały program powinien zakończyć się 5 lat później.
Marcin Lange/vn