Nowe myto dla ciężarówek może wykończyć branżę – ostrzegają jej przedstawiciele. Opłaty drogowe mają być uzależnione od emisji CO2 i wzrosnąć w praktyce o kilkadziesiąt procent. Projekt zmian, które wdrażają unijną dyrektywę, przedstawiło niedawno ministerstwo infrastruktury.
Sposobem na obniżenie myta ma być zakup ciężarówek elektrycznych. Jak uważa jednak Tomasz Rejek z Pomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych, to nierealne.
– Te wszystkie podatki skupiają się w jednym celu – aby skłonić przewoźników do zakupu samochodów elektrycznych. Mówimy o ciężarówkach, które będą zasilane akumulatorowo. Firmy transportowe w większości mają teraz olbrzymie problemy z utrzymaniem się na rynku. Nie ma takiej możliwości, aby prowadziły one zakupy elektrycznych samochodów ciężarowych, które są dwukrotnie droższe od tych spalinowych – tłumaczy.
Jak dodaje, jeden elektryczny ciągnik siodłowy to koszt ponad miliona złotych. Dodatkowo nie ma gdzie go naładować i jest kompletnie nieopłacalny.
Nasz kraj wciąż jest europejskim liderem na rynku przewozów międzynarodowych z 33-procentowym udziałem w przewozach wewnątrz Unii Europejskiej. Polska flota liczy 1,3 miliona ciężarówek. To 20 proc. tego typu pojazdów w UE.
Zmiany w opłatach drogowych miałyby wejść w życie od nowego roku.
Do tematu wrócimy o godzinie 17:10.
Sebastian Kwiatkowski/aKa