Kierowcy zwalniają, ale niekoniecznie przed przejściami. Więcej ofiar na drogach Pomorza

(Fot. Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Pucku)

Nowy taryfikator mandatów ma wpływ na liczbę wypadków – uważają policjanci. Od stycznia za przekroczenie prędkości można dostać 2,5 tysiąca złotych kary. Liczba wypadków na pomorskich drogach spadła o pięć procent w stosunku do ubiegłego roku – mówi komisarz Joanna Skrent z pomorskiej policji. – Od stycznia doszło do 715 wypadków. W zeszłym roku, w tym samym czasie, było ich 754. W tym roku 859 osób zostało rannych, w zeszłym 878 – zaznacza policjantka.

Dane ogólnopolskie pokazują dziesięcioprocentowy spadek liczby ofiar na drogach. Na Pomorzu pod tym względem nic na lepsze się nie zmieniło, bo w wypadkach zginęły 53 osoby wobec 51 przed rokiem.

– W jednym wypadku ginie często więcej niż jedna osoba, szczególnie kiedy mówimy o znacznej prędkości i wyprzedzaniu w miejscu do tego nieprzeznaczonym – tłumaczy Skrent.

O tym, że kierowcy zwolnili, świadczy natomiast liczba zatrzymanych uprawnień za znaczne przekroczenia w obszarze zabudowanym. Do końca czerwca prawo jazdy w regionie straciło w ten sposób 1100 osób. Przed rokiem było ich o tysiąc więcej.

WIĘCEJ WYPADKÓW NA PRZEJŚCIACH DLA PIESZYCH

Niestety, spadło bezpieczeństwo na przejściach dla pieszych. W porównaniu do pierwszego półrocza ubiegłego roku, kiedy w większości nie obowiązywały jeszcze przepisy o pierwszeństwie przy wejściu na zebrę, liczba wypadków wzrosła o 10 procent, a ofiar o 50 procent.

– Przez sześć miesięcy 2022 roku mieliśmy 92 wypadki na zebrach. W zeszłym roku było ich 93. Rannych w tym roku było 91, w zeszłym 85. Ofiar w tym roku osiem, w zeszłym cztery – mówi policjantka.

Do ponad 90 procent wypadków na przejściach doszło z winy kierowców – orzekli policjanci. Jak mówi Skrent, błędy wciąż popełniają obie grupy uczestników ruchu. – Z jednej strony piesi uznali, że mają bezwzględne pierwszeństwo i rzadziej się rozglądają. Z drugiej kierowcy nie zawsze reagują tak jak powinni. Częściej zdejmują nogę w dużych aglomeracjach niż poza nimi – wyjaśnia.

Sebastian Kwiatkowski/ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj