Nikt nie ucierpiał podczas awaryjnego lądowania samolotu na wodach Zatoki Puckiej. Do zdarzenia doszło wczoraj po południu. Piper PA-28 miał lecieć do Warszawy, ale nagle stracił sterowność. Policja wszczęła w tej sprawie dochodzenie.
Przyczyną zdarzenia był prawdopodobnie nagły podmuch wiatru. Maszyna chwilę wcześniej wystartowała z lądowiska w Jastarni i skierowała się w kierunku Warszawy. Gdy wleciała nad wodę, pilot stracił panowanie nad sterem i awaryjnie lądował. Samolot zatrzymał się na płyciźnie, około 10 metrów od brzegu.
Pilot i trzej pasażerowie wydostali się o własnych siłach; na szczęście nic im się nie stało. Nie doszło też do wycieku paliwa.
SAMOLOT WYCIĄGNIĘTO NA BRZEG
38-letni pilot z Warszawy miał licencję i wymagane dokumenty. Był trzeźwy. Z pomocą strażaków samolot sprowadzono na brzeg i powiadomiono o zajściu Komisję Badania Wypadków Lotniczych. Instytucja wstępnie zakwalifikowała zdarzenie jako incydent, a nie wypadek.
– Dziś policja podjęła decyzję o wszczęciu postępowania z urzędu w kierunku narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia – poinformowała komisarz Monika Bradtke z Komendy Powiatowej Policji w Pucku.
WŁAŚCICIELKA FIRMY ODMÓWIŁA KOMENTARZA
Śledczy będą ustalać, czy zachowanie pilota było prawidłowe i zgodne z procedurami. Samolot należy do warszawskiej firmy zajmującej się szkoleniami pilotów. Jej właścicielka nie chciała komentować zajścia.
Za narażenie zdrowia i życia człowieka grozi pięć lat więzienia.
Grzegorz Armatowski/MarWer