Rekordowo długo, bo aż 21 godzin, trwała akcja gaszenia samochodu elektrycznego, który w niedzielę wieczorem zapalił się na granicy Miszewka i Tuchomia w powiecie kartuskim. Zgłoszenie o pożarze zasilanego bateriami mercedesa ratownicy otrzymali około godziny 21:00. Jak mówili, ogień udało się opanować, ale procedury przewidują, aby płonącego „elektryka” zatopić w wodzie.
Jak powiedział Radiu Gdańsk dyżurny z Wojewódzkiego Stanowiska Koordynacji Ratownictwa, na miejsce przyjechał kontener przeznaczony do wywożenia odpadów. Po wyłożeniu go plandekami posłużył jako wanna gaśnicza. Do pomocy wezwano także samochód ratownictwa technicznego.
„Patent” strażaków zadziałał zgodnie z założeniami, a tym samym nie zaistniała potrzeba, aby w tym celu ściągać specjalistyczną wannę z Warszawy.
W akcji uczestniczyło łącznie szesnaście zastępów strażaków, policja i inne podmioty. Auto nawet po zatopieniu wciąż było nadzorowane przez ratowników. Działania zakończono w poniedziałek o godz. 17:50.
Sebastian Kwiatkowski/ol