Skandalem zakończył się finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Rumi. W trakcie imprezy w tamtejszej hali Miejskiego Ośrodku Sportu i Rekreacji organizatorzy postanowili odpalić na scenie fajerwerki. Efekt nie był zaskakujący – pokaz przerodził się w trwający około minuty ostrzał trybun, z których w popłochu uciekali widzowie. Na szczęście nikt nie ucierpiał.
– Zabezpieczyliśmy już nagranie z tego zajścia opublikowane na jednym z portali informacyjnych. W tej chwili na miejscu pracują policjanci: wykonywane są oględziny, zabezpieczane ślady i przesłuchiwani świadkowie – informuje Radio Gdańsk aspirant sztabowy Anetta Potrykus, rzeczniczka wejherowskiej policji. Czynności prowadzone są w kierunku narażenia człowieka na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Nagraniem z feralnego „pokazu” podzieliło się w internecie kilkoro uczestników. Na filmach z różnych ujęć widać, jak widzowie w popłochu uciekają z trybun, a fajerwerki latają w niekontrolowany sposób w losowych kierunkach.
– Mam nadzieję, że państwo jesteście bezpieczni. To było już takie uderzenie, że miejmy nadzieję, że nikomu nic się nie stało. To było już przegięcie – mówił z troską po wszystkim prowadzący imprezę. Ten sam, który wcześniej… odpalił fajerwerki.
W poniedziałek do sprawy odniósł się szef miejskiego sztabu, zarządca MOSiR Rumia. – Na miejscu przez cały czas była obecna wykwalifikowana służba medyczna. Na szczęście nie odnotowaliśmy, by zgłosił się do niej ktokolwiek poszkodowany. Pomimo, że nikt fizycznie nie ucierpiał, bardzo ubolewamy, że w ogóle doszło do tego wydarzenia. Zamierzamy wyciągnąć wnioski na przyszłość z tego wydarzenia. Jesteśmy na etapie ustalania szczegółowego przebiegu zdarzenia. Szefowa sztabu odpowiada na pytania służb porządkowych – czytamy w oświadczeniu.
Marcin Lange/MarWer/mrud