Niecodziennego odkrycia dokonano nieopodal Chojnic. Eksploratorzy odnaleźli tam wrak niemieckiego samolotu Messerschmitt z czasów II wojny światowej. Maszynę udało się zlokalizować dzięki wskazówkom mieszkańców pobliskiego Pawłówka, którzy od pokoleń pamiętali historię strącenia niemieckiego samolotu przez polskie lotnictwo w lutym 1945 roku.
Prace nad wydobyciem trwały ponad dziesięć godzin, użyto ciężkiego sprzętu i specjalistycznych urządzeń do analizy gruntu. W sumie wydobyto kilkaset elementów messerschmitta, które pozwolą na określenie dokładnego modelu samolotu.
– Odzyskaliśmy dwie łopaty śmigła, blok silnika (na którym widać też tłoki), uzbrojenie, chłodnicę powietrzną, chłodnicę olejową, pompę wtrysków. To elementy, które przedstawiają dużą wartość historyczną. Wszystkie elementy są w bardzo dobrym stanie. Do tego jest mnóstwo drobniejszych części, takich jak kable, przewody, poszycie, obudowy. Tych elementów jest naprawdę bardzo dużo – podkreśla Ireneusz Szweda, prezes Stowarzyszenia Eksploracyjnego „Ostroga” Ireneusz Szweda.
NIE ODNALEZIONO CIAŁA PILOTA
We wraku samolotu nie odnaleziono szczątków ciała pilota pomimo tego, że jego zaginięcie odnotowane zostało w niemieckich archiwach wojennych.
– Zakładaliśmy, że szczątki ciała będą w samolocie, bo znaleźliśmy w archiwach informację, kto pilotował tę maszynę. Był to podoficer Steinhart Georg. Pojawia się pytanie, czy udało mu się wyskoczyć, czy zginął w momencie katastrofy i został przeniesiony przez mieszkańców i gdzieś pochowany. To będzie jeszcze weryfikowane – wyjaśnia Ireneusz Szweda.
Teraz wszystkie elementy maszyny zostaną zbadane i opisane. Potem trafią do Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu.
Tomasz Klinger/puchi/raf