Były kierownik schroniska dla zwierząt stanął przed sądem. Świadkowie: bił psy tym, co miał pod ręką

(Fot. Radio Gdańsk/Grzegorz Armatowski)

Kolejni świadkowie zeznają w procesie byłego kierownika schroniska dla zwierząt w Kościerzynie. Rafał Jażdżewski, który zgodził się na ujawnienie wizerunku i danych osobowych, odpowiada za znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Zdaniem prokuratury mężczyzna miał między innymi bić psy policyjną pałką, trzonkiem od miotły i łopaty oraz uderzać je metalowymi drzwiami.

W sali rozpraw protestują organizacje działające na rzecz zwierząt. Ich przedstawiciele zasiedli w ławach, trzymając transparenty o treści „Stop przemocy wobec zwierząt” czy „Kara dla zwyrodnialców”. Marlena Pindras z organizacji „Pomorski Koci Dom Tymczasowy” przyznaje, że jest zszokowana słowami jednego ze świadków.

– Na rozprawie została przytoczona przez świadka sytuacja, gdy zwierzęta ze schroniska trafiały w ręce nieodpowiednich osób. Przykładowo koty były oddawane na… podwórka, by tam wyłapywały myszy i inne gryzonie. A przecież takie zwierzęta właśnie zabiera się z podwórek, ratuje się je przed bezdomnością. To gatunek „kot domowy” i nie należy ich wypuszczać ze schronisk na podwórka – wskazuje Marlena Pindras.

(Fot. Radio Gdańsk/Grzegorz Armatowski)

Zeznawała także była pracownica schroniska, która jest technikiem weterynarii. Jej zdaniem Jażdżewski nigdy nie powinien pracować ze zwierzętami:

– Jego brak wiedzy o zwierzętach, nieudzielanie im pomocy, odmawianie pomocy weterynaryjnej, bicie – opisywała kobieta, dodając, że była świadkiem sytuacji, w których Jażdżewski uderzał psa w głowę przedmiotem, którym mógł być kij od miotły. – Według niego to było rozdzielanie psów. Moim zdaniem nie było takiej potrzeby, psy w danym momencie akurat się nie gryzły. Nie wiem, o czym wtedy myślał – zaznaczyła.

W procesie zeznawała także Ewa Gebert, prezes Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt OTOZ Animals. Jak powiedziała naszemu reporterowi, wówczas nie miała informacji, że w schronisku źle się dzieje.

– Nie było informacji, że zwierzęta były bite, maltretowane. Absolutnie jest to niezgodne z prawdą. W momencie, gdy dostaliśmy anonimowego maila, bez żadnego podpisu, od razu odpisaliśmy, że jeśli te osoby mają dowody i są świadkami znęcania się nad zwierzętami, powinny szybko sprawę skierować na policję, do prokuratury, tak jak zawsze robi to nasze stowarzyszenie – powiedziała Ewa Gebert.

Pod treścią maila, o którym wspominała prezes, są wymienione imiona i nazwiska jedenastu osób. Na to zwrócił też uwagę sąd podczas składania zeznań przez Ewę Gebert. Po tym, gdy rozpoczęło się śledztwo w sprawie znęcania się nad psami, kierownik został zawieszony, a później zwolniony. Kolejna rozprawa odbędzie się w czwartek, 13 czerwca. Oskarżonemu grozi pięć lat więzienia.

Posłuchaj materiału naszego reportera:

Grzegorz Armatowski/MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj