Podczas wakacji Radio Gdańsk, co stało się niemal tradycją, nieustannie jest w podróży. Odkrywamy wyjątkowe, ciekawe i przepiękne miejscowości oraz zakątki Pomorza. Dziś wozem satelitarnym wybraliśmy się do Władysławowa. Można było odwiedzić nas w okolicach skrzyżowania ulic Morskiej i Spokojnej, skąd od południa prowadziliśmy audycję na żywo. Z kim mieliśmy przyjemność porozmawiać?
Plenerowe studio Radia Gdańsk stanęło na targowisku miejskim „Kaszubski Zakątek”. Pierwszym gościem Beaty Szewczyk była Elżbieta Szwedko, prezes Stowarzyszenia Dziedzictwo Kulturowe Szlakiem Północy i koordynatorka wydarzeń regionalnych organizowanych przez targowisko.
– Co roku otwieramy jedyne w regionie takie miejsce, gdzie mieszkańcy mogą skosztować smaków Kaszub, obcować z tradycją kaszubską, bo oprócz stoisk z rękodziełem występują tu lokalne zespoły, prowadzone są warsztaty z rękodzieła i edukacyjne, więc myślę, że dla każdego coś tu się znajdzie – mówiła Elżbieta Szwedko.
Pani Elżbieta urodziła się w Gdańsku, ale uważa, że całe Pomorze stanowi jedną wielką rodziną. Podkreśla, że działalność prowadzonego przez nią stowarzyszenia, tak jak cały region, pozostaje związana z morzem.
Posłuchaj całej rozmowy:
W przerwie Ewelina Potocka zapoznała naszych słuchaczy z pierwszą potrawą biorącą udział w tegorocznej edycji cyklu „Pomorski Przysmak”. Bohaterem odcinka był szczupak – drapieżna ryba, którą można przyrządzić na wiele różnych sposobów. Poświęconą mu audycję można znaleźć >>>TUTAJ.
Kolejnym rozmówcą Beaty Szewczyk był „Pan Ślimak”, czyli Grzegorz Skalmowski. Opowiadał o ślimakach hodowanych na potrzeby gastronomii. Są one składnikiem potrawy wpisanej na Listę Produktów Tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, wyróżnionej Perłą za najlepszy polski produkt regionalny.
– Zajmujemy się helikulturą, czyli hodowlą ślimaków wpisaną w rolnictwo. Hodujemy odmianę śródziemnomorską, bo te ślimaki rosną szybciej niż nasz rodzimy winniczek. Cykl hodowlany trwa około siedmiu miesięcy. Winniczek potrafi rosnąć do czterech lat. Ciekawostką jest to, że wiek ślimaka można sprawdzić, patrząc na jego muszlę. Liczymy spawy – wyjaśnia Grzegorz Skalmowski.
Gość Radia Gdańsk opowiadał o tym, że to Francuzi jeżdżą „na ślimaki” do Polski, a nie odwrotnie. O swojej pasji nie tylko opowiada, ale napisał też książkę kulinarną. Z zawodu był cukiernikiem, dlatego ślimaki serwuje też na słodko, macerowane w syropie barmańskim, obtoczone w czekoladzie i posypane wiórkami kokosowymi. Słodkimi ślimakami podbijał już serca jurorów konkursów kulinarnych.
Posłuchaj całej rozmowy:
Następnie Beata Szewczyk zaprosiła do mobilnego studia Hannę Foelkner, sołtys Tupadeł. Jej rozmówczyni zdradziła różne teorie na temat nazwy kierowanej przez siebie gminy. Co ciekawe, w Polsce istnieje pięć nazywających się tak miejscowości.
– Jest wiele teorii na temat powstania tej nazwy. Śmieję się, że ilu jest mieszkańców, tyle propozycji jej wyjaśnienia. Niektórzy mówią, że „Tupadły” pochodzą od taplania się na mokradłach, bo kiedyś były tu torfowiska, a osoby, które na nich pracowały, taplały się w torfie. Inni twierdzą, że poległo tu wiele osób podczas wojny krzyżackiej, ale w XIII wieku chyba jeszcze nie było tu takiej wojny – wskazywała.
Rozmówczyni Beaty Szewczyk przedstawiła też kilka ciekawostek i lokalnych legend. Wspomniała między innymi, że według jednej z nich miejscowi rybacy mieli pomóc wydostać się z opresji królowi Zygmuntowi III Wazie. Podkreślała też, że Tupadły są miejscowością znacznie starszą od bardziej znanej Jastrzębiej Góry, która została wygospodarowana z części tej wsi (w efekcie Tupadły nie mają dostępu do morza).
Posłuchaj całej rozmowy:
Naszym ostatnim gościem był Mirosław Kuklik, etnolog z Muzeum Północnokaszubskiego, który przybliżył nam historię Władysławowa.
– Władysławowo jest patchworkiem i to widać. Jest stara osada, czyli Wielka Wieś, dzisiaj nazywana Szotlandem, chociaż dawniej Szotland stanowił tylko jej część, bo były jeszcze Dolna i Górna część Wielkiej Wsi. Po 1920 roku, dokładnie 11 lutego, po zaślubinach Polski z morzem w Pucku, Haller przyjechał do Wielkiej Wsi i po raz pierwszy zobaczył tu otwarte morze, bo w Pucku była tylko zatoka, i to zlodzona – opowiadał.
Polskiego generała spotkała dodatkowa niespodzianka: został przewieziony kutrem przez jednego z rybaków, Jakuba Myślisza, a jego żona, Anna Myślisz, w nocy uszyła z poszwy na pościel biało-czerwoną flagę i podała ją gościowi. Właśnie we Władysławowie odbył się więc pierwszy rejs pod biało-czerwoną banderą po polskim morzu. Mirosław Kuklik przedstawił więcej takich ciekawostek i opowiedział je na naszej antenie.
Posłuchaj całej rozmowy:
A ponieważ w wakacje warto też zrobić coś dla innych, nasza realizatorka Barbara Kopaczewska zarejestrowała się w bazie dawców szpiku.
Przez cały czas trwania audycji towarzyszyła nam mewa srebrzysta.
RG