Wójt Przechlewa, który pod wpływem alkoholu 28 listopada doprowadził do wypadku drogowego i uciekł z miejsca zdarzenia, przyznał się do choroby alkoholowej. Z treści opublikowanego przez niego oświadczenia wynika również, że w związku z oskarżeniami prokuratorskimi nie poda się do dymisji, bo – jak twierdzi – jest to sprzeczne z jego charakterem.
– Jeżeli chodzi o wydarzenia z 28 listopada bieżącego roku, to nie mam nic do powiedzenia. To wszystko rozstrzyga sąd. Nie będę więcej udzielał żadnych informacji, mogę przekazać telefon do mojego obrońcy. Wszystko, co miałem do powiedzenia w tej sprawie, zawarłem w swoim oświadczeniu – przekazał naszemu reporterowi wójt gminy Przechlewo. Dodał, że zamiast rezygnacji podejmie leczenie. Oświadczenie wójta wywołało nie tylko lawinę komentarzy, ale również złość wśród mieszkańców.
ŻAL I SKRUCHA NIE POMOGŁY
W gminie powstał komitet do sprawy referendum. Jego przedstawiciele przypominają, że to nie pierwsze obietnice poprawy zachowania Andrzeja Ż. Jak przypomniał Jerzy Kamiński, mieszkaniec Przechlewa, w roku 2014 doszło do podobnego zdarzenia z udziałem wójta, kiedy to nietrzeźwy wjechał w tył innego samochodu i uciekł przed policjantami w pobliskie krzaki.
– Wójt na odwyk powinien iść piętnaście lat temu. Teraz jego oświadczenie to mydlenie oczu. Mieszkańcy mają dość wójta, który po raz kolejny przysporzył mieszkańcom wstydu na cały kraj. On się nie poczuwa do tego, co zrobił. Dlatego właśnie zawiązuje się komitet referendum, aby odwołać go z tej funkcji – wyjaśnił mieszkaniec gminy Przechlewo.
TO GWARANCJA WSTYDU DLA GMINY
Większość mieszkańców gminy Przechlewo ma dość zachowań wójta i zapewnia, że weźmie udział w referendum.
– Brak słów na to, co on wyprawia. Wójt pijak to gwarancja dalszego wstydu dla całej gminy. Trzeba z tym zrobić porządek i nie czekać na wyrok sądu. Znamy jego umiejętności, może się szybciej skończyć jego kadencja niż zapadnie wyrok – wskazała pani Maria z Przechlewa.
Wójt przyznał, że nie radzi sobie z alkoholem. Zapewnił mieszkańców, że podjął decyzję o rozpoczęciu profesjonalnego leczenia w placówce do tego przystosowanej. Andrzejowi Ż. grozi do trzech lat więzienia.
Łukasz Kosik/mk





