Gospodarka wodna na Żuławach, naprawa sieci melioracyjnych czy niszczycielska aktywność bobra i zwierzyny łownej to tylko niektóre z tematów, które rolnicy podnosili podczas spotkania w siedzibie powiatu gdańskiego w Pruszczu Gdańskim. Do wspólnego stołu zasiedli z Beatą Rutkiewicz, wojewodą pomorską, i lokalnymi samorządowcami. Podobne spotkania mają odbywać się cyklicznie.
Chociaż rozmowy z wojewodą pomorską teoretycznie miały zaplanowany przebieg i miały dotyczyć poprawy sytuacji rolniczej na Żuławach w kontekście infrastruktury hydrologicznej i lokalnej fauny, nie zabrakło także tematów ogólnopolskich – rolnicy z powiatu gdańskiego solidaryzują się z protestującymi w Warszawie i w związku z tym domagają się zdecydowanych działań w zakresie niekontrolowanego napływu żywności z Ukrainy.
– Jak mamy zabezpieczyć płody rolne? Co mamy powiedzieć młodym rolnikom, którzy nie śpią po nocach? Oni nie przeżyją wiosny, bo banki nie dadzą im pieniędzy. Rząd musi coś zrobić, żeby zablokować napływ zbóż nie tylko z Ukrainy, ale zewsząd. W cementowozach jedzie rzepak. Blokady są sprytnie obchodzone – twierdził Piotr Malz, rolnik z Cedrów Wielkich.
„NAPŁYW ZBOŻA TRWA OD ZESZŁEGO ROKU”
Wojewoda pomorska wskazywała, że rząd Donalda Tuska pozostaje w stałym kontakcie z przedstawicielami Unii Europejskiej. – Ja z kolei jestem w kontakcie z polskim rządem. Napływ zboża obserwujemy od zeszłego roku. Rząd Prawa i Sprawiedliwości nie zareagował. Donald Tusk jasno wskazywał, że będą z tego problemy, a dziś mamy tego skutki. To bardzo trudna sytuacja dla wszystkich rolników, ale mamy za dużo zboża. Rozmowy trwają, ale to bardzo trudne rozmowy, bo za naszą wschodnią granicą trwa regularna wojna – zaznaczała.
– Samorządowcy nie mają wpływu na strategiczne decyzje, takie jak transport zboża czy Zielony Ład. Chcemy jednak o nich rozmawiać, żeby przedstawiciele rządu byli jak najbardziej świadomi pewnego problemu – dodał Marian Cichon, starosta gdański.
ZIELONY ŁAD – NIESPRAWIEDLIWE ZAPISY
Spośród wielu niekorzystnych dla nich zapisów Zielonego Ładu rolnicy z powiatu gdańskiego wskazują na ten dotyczący zmniejszenia użycia chemicznych pestycydów. – Już teraz mamy ogromne, nieporównywalnie większe niż inne kraje Unii Europejskiej restrykcje dotyczące ochrony roślin, bo w Holandii farmerzy mogą wykorzystywać osiem, a w Niemczech sześć kilogramów pestycydów na jeden hektar. Proponowany zapis ograniczałby nam możliwość normalnej produkcji. Musielibyśmy ograniczyć się do mechanicznego pielenia – wskazywał Pelz.
– Zielony Ład jest potrzebny, bo nie możemy zaprzeczać postępującym zmianom klimatycznym. Niemniej to, w jaki sposób zostały przyjęte pewne zapisy dotyczące produkcji żywności, jest po prostu nie do przyjęcia dla polskiej strony – przyznała wojewoda.
W przyszłym tygodniu Komisja Europejska zaprezentuje nowe propozycje legislacyjne, które mają zaspokoić potrzeby protestujących w Unii Europejskiej rolników. Już dziś wiadomo, że brukselscy urzędnicy najprawdopodobniej wycofają się z pomysłu kar dla rolników, którzy nie spełnią norm środowiskowych i klimatycznych. Dopłaty bezpośrednie także nie zostaną zmniejszone.
„BOBRY TO ŻUŁAWSKIE SZKODNIKI”
Uczestnicy spotkania poruszyli też tematy stricte dotyczące Żuław. Najbardziej palącym problemem wydaje się niszczycielska aktywność bobrów, które naruszyły znaczną część systemów hydrologicznych.
– Żądamy wprowadzenia rozwiązań systemowych i uznania bobra za żuławskiego szkodnika. Nie ma potrzeby ich liczenia; potrzebna jest całkowita redukcja. Kanały Śledziowy i Piaskowe są w opłakanym stanie. Dwa tygodnie mieliśmy sytuację kryzysową. Rolnicy musieli sami pilnować wszystkich wałów i sprawdzać, czy nie ma nigdzie przecieków. Zastanawiamy się, jak bardzo można jeszcze podnieść poziom wody, zanim dojdzie do zalania polderów – wyrażali swoje obawy rolnicy.
KŁOPOTLIWY „DZIKI LOKATOR”
Z historycznego punktu widzenia bóbr jest na Żuławach „dzikim lokatorem”, który w dodatku przez lata intensywnie się rozmnożył. – Bóbr pojawił się tutaj dlatego, że go przywieziono. Szkody, które wyrządza, to nie tylko przegryzione wały przeciwpowodziowe. Przez ich działalność zapadają się drogi, a my ponosimy tego konsekwencje; chodzi nie tylko o wypadki drogowe, ale także o środki finansowe, które trzeba przeznaczyć na późniejsze naprawy. Na Żuławach mamy też łosie i dziki; nie radzimy sobie z tym. Rozumiem, że ekolodzy mają swoje wytyczne, ale nie może być tak, że zwierzęta są ważniejsze niż ludzie – sugerował Cichon.
Bóbr jest niezwykle trudnym przeciwnikiem dla trwałości systemów hydrologicznych na Żuławach, a w ostatnim czasie problem się nasilił. – Melioracje stanowią jeden z najważniejszych elementów istnienia Żuław. Bobry sprawiają nie tylko problemy rolnicze, ale także problemy z zabezpieczeniem przeciwpowodziowym. Jestem w stałym kontakcie z Arkadiuszem Marchewką, wiceministrem infrastruktury, i z przedstawicielami Wód Polskich. Tematy są nam znane i musimy wypracować systemowe działania. Na następne spotkanie przyjdę do rolników z informacją – obiecała Rutkiewicz.
BĘDĄ KOLEJNE SPOTKANIA
Spotkania wojewody pomorskiej z rolnikami będą miały charakter cykliczny, a ich celem ma być poprawa komunikacji z obszarem rolniczym. – Pojawił się także temat budowy w Gdańsku terminalu zbożowego. Mam świadomość tego, że rolnicy czekają na tę inwestycję. Nie mam jednak całkowitej wiedzy na ten temat, musimy go zbadać. Powrócę z informacją zwrotną na następne spotkanie. Właśnie taki charakter mają mieć rozmowy z żuławskimi rolnikami: będą przychodzić z pewnymi problemami, ważnymi tematami, a my postaramy się je rozwiązać – podsumowała Rutkiewicz.
Następne spotkanie rolników z wojewodą pomorską i lokalnymi samorządowcami zaplanowano na 10 kwietnia; ma ono odbyć się ponownie w siedzibie starostwa powiatowego w Pruszczu Gdańskim.
Mateusz Czerwiński/MarWer