Była dyrektor Środowiskowego Domu Samopomocy w Malborku stanie przed sądem. Odpowie za przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej oraz osobistej, niedopełnienie obowiązków oraz poświadczenie nieprawdy w wystawianych dokumentach. 37-letnia kobieta kierowała placówką przez ponad trzy lata, do grudnia 2020 roku.
Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku mówi, że była dyrektorka odpowie za kilka przestępstw. – Na podstawie zebranego materiału dowodowego ustalono, że w trakcie sprawowanej funkcji od października 2018 roku delegowała pracowników do prac na terenie swojej posesji, zlecając im między innymi takie czynności jak sprzątanie, koszenie trawników czy opieka nad członkiem rodziny. Do celów prywatnych użytkowała pojazdu służbowego. Dopuściła się również przywłaszczenia mienia o wartości nie mniejszej niż 5 117 złotych, przekazanego na potrzeby Środowiskowego Domu Samopomocy przez Urząd Miasta Malbork, w tym laptopa, odkurzacza, telefonu komórkowego. Ponadto wielokrotnie wynosiła z Środowiskowego Domu Samopomocy posiłki przygotowane i przeznaczone dla podopiecznych – wylicza.
OSKARŻONA MIAŁA TEŻ NIE PRZESTRZEGAĆ KWARANTANNY
Śledczy dodają, że w okresie od 20 października do 8 listopada 2020 roku, z uwagi na kontakt z osobami zakażonymi koronawirusem, dyrektorka była objęta kwarantanną. Mimo to zjawiła się w Środowiskowym Domu Samopomocy i rozmawiała z pracownikami, nie izolując się i nie wprowadzając procedur związanych z ograniczeniem zagrożenia epidemiologicznego. Naraziła w ten sposób pracowników oraz podopiecznych na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.
– Ustalono również, że w 2014 roku kobieta wykonywała obowiązki psychologa medycyny pracy i psychologa transportu. W ramach wykonywanej pracy przeprowadzała badania, na podstawie których wystawiała orzeczenia i zaświadczenia o stwierdzeniu braku przeciwwskazań do pracy na określonym stanowisku. W 2020 roku tego typu dokumenty wystawiła i wydała 73 osobom, przy czym wymagane badania przeprowadziła z naruszeniem procedur, nie przeprowadziła ich bądź przeprowadziła w sposób niepełny.
37-latka nie przyznała się do winy. Grozi jej dziesięć lat więzienia.
Grzegorz Armatowski/MarWer