Tajemnicze wraki statków na Mierzei Wiślanej. Skąd pochodzą zatopione jednostki?

(Fot. Radio Gdańsk/Mateusz Czerwiński)

Na plaży w Piaskach na Mierzei Wiślanej Bałtyk odsłania nietypowe atrakcje: wraki łodzi. Nieco ponad miesiąc temu na ósmym kilometrze polskiej linii brzegowej pojawiły się pozostałości pierwszej jednostki – drewnianej. Teraz jest kolejna, tym razem metalowa. Z danych Urzędu Morskiego w Gdyni wynika, że w okolicy Krynicy Morskiej znajduje się w sumie sześć tajemniczych jednostek. Jako pierwsi prezentujemy zdjęcia batymetryczne wykonane w zeszłym roku przez Wydział Pomiarów Morskich.

Takie znaleziska z pewnością elektryzują nie tylko pasjonatów historii czy poszukiwaczy skarbów. To nie lada gratka dla każdego turysty, który w tym roku odwiedza Mierzeję Wiślaną. Nową atrakcję zagwarantowała sama matka natura. Bałtyk od pewnego czasu odsłania we wspomnianym miejscu niecodzienne widoki.

– Nie wierzyłem własnym oczom, kiedy zobaczyłem drewniany wrak statku. Jest ogromny i doskonale zachowany. Na co dzień poławiam bursztyn i codziennie bywam w morzu. Wiele osób wiedziało o istnieniu tego wraku, ale nigdy jeszcze nie był on tak widoczny, jak teraz – podkreśla Andrzej Bassendowski, pasjonat lokalnej historii.

(Fot. Radio Gdańsk/Mateusz Czerwiński)

POMOST EWAKUACYJNY…

Kilka tygodni temu z dna zaczęła wyłaniać się kolejna jednostka. Tym razem pojawił się metalowy wrak, prawdopodobnie rybacki kuter. – Prawdopodobnie są to pozostałości niemieckich pomostów ewakuacyjnych z końca II wojny światowej. Konkretnie mowa o operacji „Hannibal”, która polegała na ewakuacji wojska i ludności cywilnej przed zbliżającym się rosyjskim frontem. Z pomostu przesiadano się na większe jednostki, które transportowały ludzi w okolice Helu. Dużymi statkami, jak Wilhelm Gustloff, Goya czy SS General von Steuben, Niemcy ewakuowali się na zachód – wyjaśnia Janusz Gęstwicki, naczelnik Wydziału Pomiarów Morskich Urzędu Morskiego w Gdyni.

Szacuje się, że wspomniane przejście posłużyło Niemcom do ewakuacji około 100 tysięcy osób.

(Fot. Radio Gdańsk/Mateusz Czerwiński)

…ALE CZY NA PEWNO?

Czy wszystkie jednostki, których wraki są obecnie odnajdywane, pełniły funkcję pomostu ewakuacyjnego? Tak przypuszczają przedstawiciele Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Wiele dyskusji wywołuje jednak drewniana łódź, która na plaży w Piaskach pojawia się cyklicznie, średnio co dziesięć lat. Po raz pierwszy badacze wzięli ją pod lupę w 2003 roku.

– Nie pobrano wtedy próbki drewna do badań dendrochronologicznych. Jest tam bardzo duży ruch rumowiska dennego. Trudno jest kopać, bo odsłonięty element automatycznie zostaje zasypany. Sytuacja powtórzyła się w 2013 roku – relacjonuje Iwona Pomian, pełnomocnik dyrektora do spraw ochrony dziedzictwa kulturowego Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku.

(Fot. Radio Gdańsk/Mateusz Czerwiński)

TAJEMNICZY WRAK

Operacja została doprowadzona do końca dopiero w 2018 roku. Pobrana próbka wykazała, że drzewo, z którego została wybudowana łódź, ścięto w 1921 roku. Muzeum otrzymało również zgłoszenie od pasjonatów, że we wraku widoczna jest dziura po silniku. Zdania ekspertów są jednak podzielone.

– Jeżeli byłby tam silnik, miejsce po nim byłoby widoczne na zdjęciach batymetrycznych. W XX wieku nie rejestrowano żaglowców bez maszyny – argumentuje Piotr Sobaczyński, historyk, muzealnik i bursztynnik ze Stegny.

Budzący kontrowersje wrak nie ma śladu po maszynie. Jednostka została wybudowana z tak zwanych kosaków, czyli naturalnych krzywulców z dębów, a w drugiej połowie XIX wieku przestano używać takich elementów do budowy żaglowców. Poza tym łódź leży do góry dnem. Brakuje stępki, ale są fragmenty dwóch sosnowych masztów.

(Fot. Radio Gdańsk/Mateusz Czerwiński)

OFIARA PIRATÓW?

Zdaniem Sobaczyńskiego jednostka, z której pochodzi wrak, może pochodzić z XVIII wieku. Wyobraźnię jeszcze bardziej rozbudza historia, zgodnie z którą palce w jej zatopieniu mieli moczyć… bałtyccy piraci.

– Na Mierzei Wiślanej, która kiedyś była podzielona na wyspy, opracowano specjalną technikę topienia statków. Zimą palono ogniska pod pozorem połowu bursztynów, które przy sztormowej pogodzie były mylone z latarniami morskimi. Jednostki się rozbijały, a następnie były rabowane – sugeruje.

(Fot. Radio Gdańsk/Mateusz Czerwiński)

WRAKI CORAZ LEPIEJ WIDOCZNE

Wraki z okolicy Piasków i Krynicy Morskiej dawno nie były aż tak widoczne. Zazwyczaj z dna wyłaniały się pojedyncze elementy, a teraz są to praktycznie całe jednostki. – We wcześniejszych latach były one niewidoczne. W ostatnim okresie wystąpił nietypowy układ sztormów, który doprowadził do przemieszczania się dużych mas piasku – tłumaczy Gęstwicki.

Na razie ewentualne podniesienie wraków z dna w ogóle nie jest rozpatrywane. Dopóki nie zagrażają one zdrowiu i życiu plażowiczów lub pływającym w okolicy mniejszym jednostkom, zatopione łodzie pozostaną na starym miejscu. Szacuje się, że na dnie Bałtyku, między Westerplatte a granicą z Rosją, spoczywa około 600 tylko drewnianych jednostek.

(Fot. Radio Gdańsk/Mateusz Czerwiński)

Posłuchaj materiału naszego reportera:

Mateusz Czerwiński/MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj