Kilka rodzin z ulicy Koszykowej w Malborku zostało bez dachu nad głową po czwartkowym pożarze. Lokatorzy musieli uciekać z domu, ratując życie. Sąsiedzi uruchomili zbiórkę najpotrzebniejszych rzeczy.
– To był armagedon – mówią zgodnie pogorzelcy z Koszykowej w Malborku. Usłyszeli dźwięk pękającej butelki, najprawdopodobniej koktajlu Mołotowa, a po chwili kamienica momentalnie stanęła w płomieniach. Lokatorzy ewakuowali się z największym trudem. Skakali z okien, ratując się przed płomieniami. Nie wszystkim się udało. Po dogaszeniu pożaru strażacy odnaleźli zwłoki 62-letniego mężczyzny.
O podpalenie podejrzana jest 37-letnia Grażyna R. Czytaj więcej: Trzy zarzuty dla 37-latki podejrzanej o podpalenie budynku przy ul. Koszykowej w Malborku
„STRACILIŚMY WSZYSTKO”
– Sytuacja nie do opisania. Nie dało się przejść przez klatkę, bo płomienie były wszędzie – relacjonuje jedna z poszkodowanych, Anna Paczkowska. – Na początku usłyszałam krzyki z góry. Myślałam, że dzieci się kłócą, ale to trwało tak długo, że postanowiłam zapytać, co się dzieje. Kiedy otworzyłam okno, ze środka buchnął czarny dym. Dzieci skakały przez okno, a my na parterze je łapaliśmy. Jednemu sąsiadowi zapaliły się włosy na głowie. Całe szczęście udało się go ugasić – dodaje.
– Straciliśmy wszystko – mówi z żalem córka pani Anny, Julia Paczkowska. – Kamienica pójdzie do rozbiórki, bo tam nic się nie nadaje nawet do odtworzenia. Na górze spalone, na dole zalane po gaszeniu – tłumaczy.
POTRZEBNE ŚRODKI CZYSTOŚCI I ODZIEŻ
W tej trudnej sytuacji ogromne serce pokazali sąsiedzi poszkodowanych, którzy organizują zbiórki najpotrzebniejszych rzeczy. Pierwszy punkt pomocowy znajduje się przy ulicy Koszykowej 32, na prywatnej posesji Elżbiety Wodnickiej. Ponadto schronienie znalazła u niej jedna z rodzin, państwo Paczkowscy.
– Obecnie potrzebna jest żywność, najlepiej z długim terminem ważności, a także środki czystości i odzież – mówi pani Elżbieta. – To był późny wieczór, więc wybiegli z domu tak, jak byli ubrani, a to co zostało, stracili. Potrzebujemy ubrań dla mężczyzn w rozmiarach L i XL oraz ubrań damskich i dziecięcych. Prosimy też o nieużywaną bieliznę i skarpety. Cieszy mnie to, że już teraz zgłaszają się do mnie osoby ze sprzętem RTV, z lodówkami, pralkami i kuchenkami. Prosimy, by z tym się jeszcze wstrzymać, dopóki pogorzelcy nie przeprowadzą się do nowych mieszkań – kończy.
Szczegóły dotyczące zbiórki znajdują się >>>TUTAJ.
CHARAKTERYSTYCZNY BIAŁY NAMIOT
Kolejna zbiórka prowadzona jest kilka domów dalej, przy ul. Koszykowej 14. Tam również kompletowane są kolejne transporty darów od malborczan.
– Nie wahaliśmy się ani chwili. Najpierw gasiliśmy pożar i pomagaliśmy wyciągać poszkodowanych, a teraz zbieramy żywność i odzież – wyjaśnia organizatorka zbiórki, Maria Idec. – To chyba potrzeba serca. Ta tragedia mogła dotknąć każdego z nas. Niektórym te sceny do tej pory śnią się po nocach. Te wspomnienia zostaną z nami na długo. Teraz najważniejsze jest to, żeby wszyscy poszkodowani poczuli wsparcie, poczuli że nie są sami. Dlatego organizujemy tę zbiórkę. Punkt charakterystyczny to biały namiot, który widać na posesji od strony ulicy Koszykowej – wskazuje.
POMAGA RÓWNIEŻ SAMORZĄD
Samorząd zaproponował pogorzelcom lokale zastępcze: komunalne i socjalne, ale na razie nie wszyscy przystali na tę propozycję. Pomocy potrzebuje w sumie sześć rodzin.
– Z każdą z poszkodowanych rodzin skontaktował się Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej – wyjaśnia burmistrz, Marek Charzewski. – Mamy świadomość, że nie wszystkie lokale są w idealnym stanie. Część wymaga prac remontowych. Jeżeli, zdaniem rodzin, lokale nie spełniają standardów, w miarę możliwości proponujemy inne mieszkania, choć zasoby miasta też są ograniczone. Poza tym, jeżeli nie ma mieszkania, to w tej chwili zapewniamy oczywiście tymczasowe miejsce w hotelu – podkreśla.
Zgodnie z zapewnieniami burmistrza Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej zaczął wypłacać pierwsze zasiłki. Jak ustaliło Radio Gdańsk, spalony budynek niemal na pewno zostanie poddany rozbiórce.
Mateusz Czerwiński/ua