33-letni Łukasz W. zginął przysypany ziemią w studni. Szef firmy i kierownik budowy chcą uniewinnienia

Przed Sądem Okręgowym w Słupsku rozpoczął się proces apelacyjny w sprawie robotnika, który zginął przysypany w budowanej studni. Sąd pierwszej instancji uznał, że szef firmy oraz kierownik budowy nie dopełnili warunków bezpieczeństwa na żwirowni i skazał ich na rok więzienia.

Do tragedii doszło w grudniu 2015 roku. 33-letni Łukasz W. pracował przy budowie dziewięciometrowej studni. Część skarpy osunęła się zasypując mężczyznę. Ciało wydobyto dopiero po dwunastogodzinnej akcji ratowniczej. Strażacy musieli usunąć około 3 tys. ton piasku, by wydobyć zasypanego robotnika.

 

NIE ZAPEWNILI BEZPIECZEŃSTWA NA BUDOWIE?

W pierwszym procesie szefa firmy Leszka B. oraz kierownika budowy Marka M. skazano na kary roku więzienia za niedopełnienie warunków bezpieczeństwa pracy na żwirowni. W przypadku drugiego z mężczyzn, wykonanie kary zawieszono. Teraz w procesie odwoławczym obaj domagają się uniewinnienia.

– Ta sprawa naprawdę dotknęła również mnie. Bardzo to przeżyłem, byłem na pogrzebie. Krótko znałem Łukasza, ale był dobrym, solidnym pracownikiem. To ogromna tragedia, ale ja się do niej nie przyczyniłem – podkreślał przed sądem szef firmy.

Sąd Okręgowy w Słupsku odroczył wydanie wyroku w tej sprawie.

Przemysław Woś/mkul

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj