Sąd Rejonowy w Słupsku uchylił decyzję prokuratury w Bydgoszczy, która odmówiła wszczęcia postępowania sprawie finansowania fundacji Roberta Biedronia. Chodzi o przekazywanie pieniędzy na Instytut Myśli Demokratycznej Roberta Biedronia przez jego podwładnych, w czasach gdy był prezydentem Słupska.
Jeden z jego współpracowników zeznał, że był przymuszany do wpłat przez sekretarkę prezydenta. Bartosz Fieducik opowiedział dziennikarzowi Radia Gdańsk, jak była asystentka poselska Roberta Biedronia, a później sekretarka w Urzędzie Miejskim w Słupsku, dzwoniła do niego dopominając się wpłat na fundację, bo w innym przypadku Fieducik miał mieć kłopoty.
PIENIĄDZE MIELI WPŁACAĆ M.IN. RADNI I PREZESI
Prawnik był członkiem rady nadzorczej samorządowej spółki. Na fundację Roberta Biedronia w ciągu kilku miesięcy przekazał ponad 6 tysięcy złotych. Pieniądze mieli też wpłacać radni, prezes miejskiej spółki i jeden z członków pewnej rady nadzorczej.
Decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa w tej sprawie zaskarżyła Słupska Inicjatywa Obywatelska. Wniosek został przedstawiony na posiedzeniu niejawnym w Sądzie Rejonowym w Słupsku.
„NIE ZROBIONO NIC”
Przedstawiciel SIO Antoni Górecki podkreślił, że sąd przychylił się do wniosku.
– Organ sprawiedliwości podzielił nasze zdanie, że postępowanie zostało przeprowadzone niewłaściwie, nie przesłuchano świadków, nie zrobiono, krótko mówiąc, nic – dodał Górecki.
85-KROTNY WZROST FUNDUSZY
Fundacja byłego prezydenta Słupska do roku 2016 dysponowała rocznie kwotą około 2 tysięcy złotych. W roku 2017 wpłaty wyniosły około 170 tysięcy złotych.
Po zakończeniu sprawowania urzędu prezydenta Słupska Robert Biedroń został dyrektorem fundacji Instytut Myśli Demokratycznej. W kilka miesięcy zarobił w niej 57 tysięcy złotych.
Przemysław Woś/mim