Dwaj urzędnicy z Ustki ukarani upomnieniami za samowolne kontrole. To naczelnik wydziału oświaty i szef straży miejskiej. Bezprawnie sprawdzali, czy dzieci zgłoszone do pierwszej klasy w szkole podstawowej numer 3 w Ustce rzeczywiście mieszkają w deklarowanym miejscu.
– Strażnicy chodzili po domach i prosili o pokazywanie pokojów przyszłych uczniów – opowiadają reporterowi Radia Gdańsk rodzice z Ustki. – Mnie nie było w domu, ale była moja mama. Przyszła straż miejska i pytała, czy dziecko tu mieszka ze mną. Pytali, czy ma swój pokój i gdzie się bawi. Nie wchodzili do domu, może dlatego, że zobaczyli hulajnogę przed drzwiami. Jestem zaskoczona kontrolą, bo złożyłam odpowiednią deklarację wraz z pierwszą stroną PIT-u. Nigdy nie zmieniałam miejsca zamieszkania – mówi pani Anna z Ustki.
– Byłem sam z dziećmi w domu. To było jakoś przed weekendem majowym. Strażnicy miejscy przyszli około godziny 16:00. Pytali, czy tu mieszka moja córka, weszli i zobaczyli pokój dzieci pełen zabawek, bo dzieciaki akurat się bawiły. Pierwszy raz była u mnie straż miejska. Jak latem ich wzywam, bo ludzie parkują gdzie popadnie, to nie mają czasu, a teraz przyszli sprawdzać mnie i dziecko – opowiada pan Adam z Ustki.
„DZIAŁANIA SAMOWOLNE”
– Przepisy w Ustce są takie, że weryfikacja kandydatów do szkół odbywa się między innymi na podstawie pierwszej strony PIT-u i adres wskazany w deklaracji jest wiążący, żeby ocenić, czy dane dziecko mieszka na terenie naszego miasta, czy nie. Zostały wyciągnięte konsekwencje służbowe w stosunku do naczelnika oraz komendanta straży miejskiej, zostały przeprowadzone rozmowy i upomnienia ustne – dodaje burmistrz Ustki.
INTERWENCJA PIOTRA MUELLERA
Jacek Graczyk podkreślił, że kontrole zostały przerwane i nie będą już kontynuowane. Na prośbę rodziców interwencję w tej sprawie podjął poseł Piotr Mueller. – Dochodzi obecnie do kuriozalnej sytuacji, w której władze miasta sprawdzają, czy dziecko mieszka pod wskazanym adresem i czy w domu jest pokój dziecięcy. Jak informują mnie mieszkańcy, dotyczy to tylko uczniów konkretnej szkoły – powiedział minister w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
– Jestem bardzo zaniepokojony tą sytuacją. Tworzy to wrażenie wykorzystywania straży miejskiej do zniechęcenia rodziców, żeby wysłali do tej placówki swoje dzieci. Dlatego zainterweniowałem i skierowałem oficjalne zapytanie do władz Ustki, na jakiej podstawie podejmują takie kroki – podkreślił rzecznik rządu.
Zamieszanie ma związek z planami likwidacji szkoły podstawowej numer 3 w Ustce. Burmistrz miasta chciał stopniowo wygaszać działalność placówki ze względu na zbyt małą liczbę uczniów. Według deklaracji władz kurortu, Ustka dopłaca do jej istnienia około 5 mln złotych. W tym roku plan stopniowej likwidacji szkoły zablokował Pomorski Kurator Oświaty.