Policjant z Bytowa lub jego żona mogą odpowiadać za katastrofę ekologiczną w oczyszczalni ścieków w Borzytuchomiu. Według ustaleń straży pożarnej na posesji małżeństwa znaleziono osiem 200-litrowych beczek, z czego w pięciu znajdowała się ropopochodna substancja.
Ta sama substancja trafiła do gminnej kanalizacji i zanieczyściła oczyszczalnię. Trzy beczki były puste. Na miejscu odnaleziono również kanistry z substancją.
Z PROKURATURY REJONOWEJ DO OKRĘGOWEJ
Śledztwo w tej sprawie wszczęła bytowska prokuratura, jednak ze względu na wagę oraz okoliczności związane z miejscem i osobami, które miały do tego doprowadzić, sprawę przekazano do Prokuratury Okręgowej w Słupsku. Do tej por śledczy ustalili, w jaki sposób chemikalia dostały się do instalacji. Jak powiedział rzecznik bytowskiej policji asp. sztab. Michał Gawroński, w komendzie prowadzone jest już wewnętrzne postępowanie w tej sprawie.
– Mundurowi, wspólnie ze strażakami, ustalali okoliczności zdarzenia oraz miejsce, w którym substancja dostała się do kanalizacji. Te czynności doprowadziły do posesji, której współwłaścicielem jest funkcjonariusz Komendy Powiatowej Policji w Bytowie. Wstępne czynności nie wykazały, aby do zdarzenia przyczynił się policjant. Sprawa wylania podejrzanej substancji do kanalizacji wyjaśniana jest przez prokuraturę. Ponadto Komendant Powiatowy Policji w Bytowie insp. Andrzej Borzyszkowski polecił wszcząć wewnętrzne postępowanie, które ma na celu wyjaśnienie wszelkich okoliczności tego zdarzenia – tłumaczy rzecznik.
KTOŚ Z MAŁŻEŃSTWA?
Jak dowiedziało się Radio Gdańsk, dostęp do posesji miało tylko małżeństwo.
Teraz śledczy ustalą, kto wlał szkodliwą substancję do kanalizacji.
Oczyszczalnia ścieków w Borzytuchomiu została zanieczyszczoną 200-litrami łatwopalnej substancji. Naprawa ma potrwać nawet 3 tygodnie. Wójt gminy zaapelował do mieszkańców o ograniczenie w korzystaniu z wody.
Marcin Kamiński/pOr