Dwanaście lat ignorowali zalecenia kominiarzy. Wentylację naprawili dopiero, gdy przez usterkę zginęło dziecko

Wentylację w budynku w Słupsku naprawiono dopiero, gdy zginęło dziecko. Dziewczynka zatruła się czadem. Sprawę bada prokuratura. Dwanaście lat urzędnicy w Słupsku ignorowali zalecenia kominiarzy w sprawie poprawienia wentylacji w mieszkaniu komunalnym przy ulicy Rybackiej. Instalację zmodernizowano dopiero, gdy 13-letnia dziewczynka zaczadziła się w łazience. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Słupsku.

PIEC W OGÓLE NIE POWINIEN TAM BYĆ

Rodzina wprowadziła się do mieszkania w 2018 roku. W lutym b.r. 13-letnia Nikola zasłabła w łazience. Dziecko zmarło w szpitalu w wyniku zatrucia czadem z piecyka gazowego. Z dokumentacji wynika, że podczas przeglądów kominiarskich od 2008 roku wskazywano konieczność zmiany systemu wentylacyjnego w łazience. Dodatkowo po tragedii biegły powołany przez prokuraturę ustalił, że piec gazowy w ogóle nie powinien być tam zainstalowany. Był zbyt duży dla takiego pomieszczenia.

„GDYBY BYŁA WŁAŚCIWA WENTYLACJA, NIKOLA BY ŻYŁA”

– Wprowadzając się do tego mieszkania nie mieliśmy pojęcia o tych wszystkich zaleceniach. Dokumenty z przeglądów kominiarskich otrzymywał administrator budynku z PGM. Dopiero po tragedii, dzięki pracy pana mecenasa
Bartosza Fieducika, dokopaliśmy się do tych dokumentów. Gdyby tam była właściwa wentylacja, Nikola by żyła. Może tylko by się podtruła, ale by żyła. Przyjechali do nas po tragedii do domu ludzie z PGM i w godzinę i piętnaście minut wszystko zrobili. Wszystkie zalecenia kominiarzy zapisane od laT. Nawiewniki zrobili w pięć minut, kratkę wentylacyjną w pół godziny, może trochę więcej. Policja zabrała piecyk gazowy jako dowód w sprawie. Dzwoniliśmy do PGM-u to pan dyrektor Nazarko powiedział nam, że może nam pożyczyć bojler elektryczny. I to wszystko. Cała pomoc PGM i urzędników w Słupsku – mówi mama Nikoli.

Protokoły przeglądów kominiarskich od 2008 roku zawierają wpisy o konieczności zmiany wentylacji w łazience mieszkania przy ulicy Rybackiej.

„W celu prawidłowego działania urządzeń gazowych oraz wentylacji należy zapewnić dopływ powietrza z zewnątrz zgodnie z PN-83/B-03430/Az2000. (…) Doinstalować w pomieszczeniu kuchni nawietrzniki podokienne (…) brak wentylacji, należy wyznaczyć i odtworzyć brakującą wentylację…” Protokół numer 374/2019: „…zalecenia nie zostały wykonane…”

„JESTEŚMY JAK CHODZĄCE ZOMBIE”

14 lutego 2020 roku Nikola poszła wieczorem do łazienki. Dziesięć minut wcześniej korzystała z niej jej mama. Dziecko straciło przytomność, rodzice wezwali pogotowie. Reanimacja 13-latki w szpitalu trwała pięćdziesiąt minut. Dziecka nie udało się uratować.

– Jesteśmy od tego dnia jak chodzące zombie. Nie wiemy, jak mamy żyć. Nam nie chodzi o zemstę, walkę, bo my nie jesteśmy ludźmi mściwymi, choć straciliśmy dziecko, ale chodzi nam o nagłośnienie tego, żeby oni się zajęli w końcu innymi mieszkaniami. Czujemy bezsilność. Ja nie wiem, czy ktoś w ogóle czyta te dokumenty z przeglądów kominiarskich – dodaje mama Nikoli.

ŚLEDZTWO TRWA

Nikt w Przedsiębiorstwie Gospodarki Mieszkaniowej w Słupsku nie chce sprawy komentować. – Na ten moment w związku z toczącym się śledztwem sprawy nie komentujemy. Miasto wdrożyło swoje procedury sprawdzające N- poinformowała rzecznik urzędu miejskiego w Słupsku Monika Rapacewicz.

– Śledztwo jest kontynuowane pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Słupsku. Jego przedmiotem w tym momencie jest nie tylko samo to tragiczne zdarzenie, ale również ocena prawidłowości działania sieci kominowej, gazowej i wentylacyjnej w całym budynku, w którym doszło do tego zdarzenia, pod kątem kwestii ewentualnej odpowiedzialności zarządcy budynku za narażenie mieszkańców na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – poinformował prokurator Dariusz Iwanowicz z Prokuratury Okręgowej w Słupsku.

Po stracie dziecka rodzina nie otrzymała ze strony Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej w Słupsku, policji, prokuratury lub urzędu miejskiego w Słupsku żadnego wsparcia psychologicznego. Załatwili to znajomi. Rodzina korzysta z tego do dziś. Chce wyprowadzić się z mieszkania na Rybackiej, bo cały czas kojarzy im się z tragedią.

Przemysław Woś/tko
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj