Pasażerowie skarżą się na zatłoczone autobusy w Słupsku. „Nie wkładam już nawet maseczki. W takiej ciasnocie nic nie da”

Tłok w autobusach to od zawsze zmora komunikacji miejskiej, zwłaszcza, jeśli chodzi o poranne kursy. W czasach epidemii nie jest on jednak zwykłą niewygodą i budzi obawy, zwłaszcza ze strony ludzi starszych. Największy ścisk jest na trasie z Osiedla Niepodległości i Hubalczyków w stronę Centrum.

– Nigdy nie wiemy, co nas złapie po drodze, ale noszę maseczkę i staram się odsuwać od ludzi, a jak się nie da to trudno. Zawsze dezynfekuje ręce, po tym jak z niego wysiądę. Ludzie zapominają, że pandemia trwa, chociaż z drugiej strony młodzież musi jakoś dojechać do szkoły. Ten tłok zaczął się dopiero teraz, we wrześniu – mówi mieszkanka Słupska.

– Staramy się nie myśleć o pandemii. Człowiek mógłby od tego zwariować. Poza tym, w autobusie nie wkładam już nawet maseczki, bo w takim tłoku nic ona nie da. Najbardziej nerwowymi osobami w autobusach są starsi. Nam młodym jest wszystko jedno – dodaje słupszczanka.

Słupski ZIM odbiera już uwagi od mieszkańców, zwłaszcza tych w średnim wieku, którzy najbardziej boją się zakażenia koronawirusem i kontaktu z innymi ludźmi.

– W związku z tym, że rozpoczęła się się już szkoła, a większość uczniów rozpoczyna lekcje o godz. 8.00, na niektórych odcinkach zaczyna robić się tłok. Najtrudniejsze kursy są na liniach 4, 5 i 25 – mówi Hubert Tosik z Zarządu Infrastruktury Miejskiej w Słupsku. – Docierają do nas uwagi, dotyczące przepełnionych autobusów. Analizujemy i monitorujemy sytuację. Tam, gdzie jest to możliwe, będziemy przekierowywać autobusy przegubowe, aby wzmocnić kursy.

Od 1 września na wszystkich liniach autobusów miejskich obowiązuje powszedni rozkład jazdy, taki jak przed pandemią.

Joanna Merecka-Łotysz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj