Koronawirus paraliżuje sport. Właściciel siłowni bez ogródek: jeśli nie zmienią się obostrzenia, nie udźwigniemy tego

Od soboty, w związku z trwającą pandemią, obowiązują nowe obostrzenia. Zamknięte są siłownie i kluby fitness w żółtych i czerwonych strefach. Korzystać z nich mogą osoby uprawiające sport w ramach współzawodnictwa, zajęć oraz wydarzeń sportowych, a także studenci i uczniowie w ramach zajęć na uczelni lub w szkole.

O tym, co to oznacza dla właścicieli siłowni i klubów oraz jak sobie radzić w tym trudnym czasie, opowiadał gość Studia Słupsk Maciej Grużewski, współwłaściciel jednej ze słupskich siłowni.

– Zostaliśmy zepchnięci do szarej strefy. Już drugi raz. Choć wszystkie badania mówią o tym, że sport wspomaga odporność, poprawia kondycję całego organizmu, że dzięki regularnym ćwiczeniom zmienia się nie tylko ciało, ale przede wszystkim głowa. Hormony pracują inaczej, wydziela się endorfina. Wszystko na plus, a jednak wychodzimy na tych, którzy wręcz doprowadzają do tego, że koronawirus szaleje. Nie zgadzamy się z tym – mówi Maciej Grużewski.

„NIE UDŹWIGNIEMY TEGO”

– Nie widziałem u nas w klubie na zajęciach osoby chorej, mówię tu już o zwykłym przeziębieniu. Człowiek, który czuje się słabiej czy ma gorszą formę, nie idzie ćwiczyć. Jeśli nie zmienią się obostrzenia, nie udźwigniemy tego. Nas, w całej Polsce, mam na myśli i trenerów i właścicieli klubów i pracowników, są blisko dwa miliony. Jak mamy żyć i z czego zapłacić rachunki, jak utrzymać rodziny? – dodaje.

Restrykcje związane ze sportem i ich ewentualne cofnięcie będą zależały od rozwoju pandemii i tego, jakie części kraju będą w czerwonej i żółtej strefie. Być może część zasad zostanie zmieniona. 

POSŁUCHAJ:

 

 

Joanna Merecka-Łotysz/mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj