Grant dla Akademii Pomorskiej w Słupsku na walkę z roślinami inwazyjnymi. Naukowcy nie będą używać do tego chemii

Akademia Pomorska w Słupsku otrzymała prawie 7 mln zł na opracowanie metod zwalczania m.in. barszczu Sosnowskiego. Za te pieniądze zostaną stworzone specjalne uprawy, na których badany będzie wpływ szkodliwych roślin na inne gatunki oraz na człowieka.

– Inwazje biologiczne obcych gatunków uznawane są obecnie za jedno z największych zagrożeń dla światowej przyrody – mówi dr hab. Zbigniew Sobisz, prof. AP. – Jest to jeden z najmniej przewidywalnych i najbardziej dynamicznych procesów przyrodniczych będących skutkiem rozwoju cywilizacji. Inwazyjne gatunki roślin, które nie są rodzime dla flory Polski, mogą powodować szkody w środowisku i gospodarce oraz negatywnie oddziaływać na zdrowie człowieka. W szczególności inwazyjne gatunki obce oddziałują negatywnie na różnorodność biologiczną. Dlatego nasza uczelnia będzie prowadziła badanie pilotażowe niszczenia gatunków inwazyjnych, takich jak: barszcz kaukaski, rdestowce, niecierpek pomarańczowy, niecierpek gruczołowaty, kolczurka klapowana i tawuła kutnerowata.

BEZ CHEMII

Akademiccy naukowcy nie będą jednak podczas tych badań używać środków chemicznych. 

– Wprowadzimy różne metody agrotechniczne – dodaje Zbigniew Sobisz. – Orkę, głęboką orkę, głęboszowanie. Jesteśmy bardzo dalecy od stosowania chemii. Ona nie wchodzi w rachubę. Chcemy pokazać wszystkim, że roślin inwazyjnych można pozbyć się metodami agrotechnicznymi.

Od sześciu lat barszcz Sosnowskiego zwalcza m.in. gmina Kępice.  W tym czasie zlikwidowano prawie 50 ha tej rośliny i wydano 3 mln zł. Kolejne 3 mln zł potrzebnych będzie na wycięcie pozostałych 15 hektarów barszczu.

W KĘPICACH 50 HEKTARÓW

– W ciągu trzech lat udało się zwalczyć ten szkodliwy chwast na obszarze około 50 hektarów – mówi wiceburmistrz Kępic Maciej Chaberski. – To ostatnia część naszego projektu, na którą zdobyliśmy dofinansowanie. Kosztowało nas to niemalże 3 mln zł. Wygrywamy bitwy z barszczem Sosnowskiego. Trudno teraz znaleźć na terenie gminy miejsca, gdzie rośnie. Oczywiście pojawiają się nowe siedliska, bo z jednego kwiatu może się rozsiać nawet 40 tysięcy nasion. Mieszkańcy nam zgłaszają takie przypadki. Jednak najważniejsze, że od dwóch lat nie było u nas przypadku poparzenia barszczem Sosnowskiego i to oprócz efektu ekologicznego jest dla nas najważniejsze.

Kontakt, a nawet przebywanie w pobliżu barszczu Sosnowskiego powoduje oparzenia, bóle głowy i nudności. W skrajnych przypadkach może doprowadzić nawet do śmierci.  

 

 

Marcin Kamiński

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj