Grupa Sierleccy Czarni ograli Spójnię Stargard w ostatnich sekundach meczu 68:66. Doskonały wynik zespołu po I rundzie rozgrywek ekstraklasy

Grupa Sierleccy Czarni Słupsk znowu zwyciężają we własnej hali. Po zaciętym i wyrównanym meczu pokonali w sobotę 68:66 Spójnię Stargard, która okazała się bardzo trudnym rywalem.

Pierwsza kwarta mogła się podobać we wszystkich aspektach sportowego widowiska. Mocny doping publiczności, niezła obrona Czarnych i przyzwoity atak. Szybko więc przewaga gospodarzy urosła do 10 punktów. Potem mniej już było koszykówki wysokich lotów, ale zawody sportowe karmią się też walką, zaciekłością, ambicją, które niekoniecznie idąc w parze z wysoką jakością i tak nadają widowisku odpowiednią treść.

WIEŻOWIEC RZUCAJĄCY JAK SZALONY

A treści tym zawodom nadała m.in. postać niesamowitego Baylee’a Steele, centra o wzroście 211 cm, który gra jak rzucający obrońca. W pierwszej połowie zdobył 21 pkt. z 30 swojego zespołu, co jest wyczynem, ale i proporcją mało chwalebną w grze zespołowej jaką jest koszykówka. 10 z tych punktów zdobył wsadami do kosza i dorzucił też trzy rzuty trzypunktowe, na które przy jego wzroście trudno było znaleźć odpowiedź.

Ale Steele nie jest koszykarzem idealnym, bo inaczej oglądalibyśmy go na poziomie wyższym niż liga polska. Obrońcą jest bardzo słabym, co bezwzględnie wykorzystał Mikołaj Witliński, który swoje świetne statystyki (16 pkt. 5 zbiórek) wypracował bezwzględnie ogrywając Amerykanina. Razem z Kalifem Youngiem spowodowali też, że Steele w drugiej połowie już tak nie błyszczał. 

WALKA DO OSTATNIEJ SEKUNDY

Po wygranej wyraźnie przez gospodarzy I kwarcie, mecz się wyrównał. Zwłaszcza po przerwie. W IV kwarcie Czarni znaleźli się już w poważnych tarapatach. Trudne rzuty trafiali dla Spójni Kacper Młynarski, a bardzo dobrze grał Admon Gillder. Po stronie Czarnych po raz kolejny okazało się, że za trzy punkty w miarę pewnie rzuca w tym zespole tylko Beeu Beech. Trafił w sobotę czterokrotnie, za każdym razem w ważnym momencie. I były to jedyne tego dnia „trójki” Czarnych!

Słupszczanie wygrali jednak ten mecz znowu obroną, która tym razem minimalnie przykryła ogromne niedostatki ataku. Spójnia rzuciła osiem razy za trzy punkty, podczas gdy w ostatnich dwu meczach 14 razy ze Anwilem i 17(sic!) ze Śląskiem. Udało się też ograniczyć Erica Neala, kluczowego gracza Spójni doskonale łączącego role rozgrywającego i egzekutora. To jedna z nielicznych zasług w tym meczu Marka Klassena i Jakuba Musiała. Neal po czwartym faulu schodził z boiska pod koniec III kwarty z dorobkiem zaledwie dwóch punktów i małym wkładem w grę zespołu. Gracz tej klasy nie mógł zagrać jednak źle całego spotkania. Czarnym udało się niemałym wysiłkiem, dwie minuty przed końcem meczu, odebrać Spójni niewielkie prowadzenie i wypracować nawet sześciopunktową przewagę (66:59). W tym momencie Neal doprowadził do remisu  trafiając dwa razy z rzędu za trzy punkty i były to rzuty wielkie.

Ale i Czarni mają w swoich szeregach gracza klasowego, jakim jest Billy Garrett. Było oczywistością, że decydująca akcja zostanie powierzona tego dnia właśnie jemu. Z łatwością wbił się pod sam kosz rywali i tam wymanewrował czyhających w obronie Młynarskiego i Steele w sposób niesamowity, ale dla niego charakterystyczny. Obaj gracze Spójni wysłani zostali w przestrzeń kosmiczną, a Garrett łatwo zdobył decydujące punkty będąc już sam na sam z obręczą. Spójnia miała czas na odpowiedź, ale Neal nie trafił z dystansu.

RADOŚĆ Z WYGRANEJ

Wygrana Czarnych cenna, ważna i nie do przecenienia. Mimo to, trudno nie zauważyć mankamentów. Zespól wymaga chyba konsolidacji. Może to zmęczenie, może to obniżka formy, jakie muszą zdarzyć się w trakcie sezonu. Potencjał nie zmienił się, ale pewne rzeczy wyraźnie zgasły. Z meczu na mecz coraz gorzej wygląda gra Marka Klassena, i nie chodzi tylko o zawstydzające z 1/11 z gry w meczu ze Spójnią. Kapitan zespołu ma coraz większe problemy z kreowaniem gry. Jedyne co pozostało „z Klassena” z pierwszej części rozgrywek to kończące podanie, które ratują oceny jego występów. Efekt jednak jest taki, że problemy z prowadzeniem gry wymuszają częstsze granie na tej pozycji Garretta, przez co traci on inne atuty przydatne zespołowi. Garrett świetnie panuje na piłką, potrafi przez pewnie czas poprowadzić grę zespołu, ale nie jest to klasyczny rozgrywający. W momencie, w którym Klassen zupełnie zatracił skuteczność, zamian pozycji między tymi graczami przestaje przynosić profity.

SAMOTNOŚĆ MARCUSA LEWISA

Na te problemy lekarstwem miał być Marcus Lewis. W zasadzie obok Garreta i Witlińskiego można by uznać Lewisa za gracza meczu po stronie Czarnych. Kilka razy, i to w kluczowych momentach, pokazał się świetnie w obronie, z czego wyszły skuteczne kontry. Tej oceny nie zmienia kiks na koniec II kwarty, kiedy szarżując sam na kosz zamiast skończyć w swoim stylu „zapakowaniem” piłki z góry, wybrał wariant teoretycznie prostszego rzutu spod obręczy, po którym piłka niefortunnie odbił się i nie wpadł do kosza.

Dziwi jednak nieobecność Lewisa w zespołowych zagrywkach słupszczan. Koledzy, o dziwo na czele z Klassenem, rzadko dostrzegają nawet dobrze ustawionego Lewisa. Dlatego prawie wszystko co zrobił dobrego w sobotnim meczu, „od a do z” zrobił sam. Na zasadzie reakcji działa to w drugą stronę, bo Lewis tak bardzo chce „pograć”, że kiedy wejdzie już w posiadanie piłki, nie chce się z nią rozstać. Reasumując, proces wejścia Lewisa w zespołową grę Czarnych to ciągle proces w budowie.

Nie sposób nie ocenić też trenera Łukasza Seweryna, który zastępuje zawieszonego Mantasa Cesnauskisa. Tym razem kilka razy wyraźnie się pogubił, wyrazem czego były zmiany, z których wycofywała się po pół minucie. Na co zresztą gracze reagowali ostentacyjnym zdziwieniem. Ale druga wgrana broni trenera przed zbyt ostrą krytyką. Łukasz Seweryn nie ma łatwej sytuacji, bo prowadzi zespół pod ogromną presją. Każda przegrana, słusznie lub nie, pójdzie i tak na jego konto. Na razie jednak radzi sobie skutecznie, mają wsparcie Mirosława Lisztwana.

REWELACYJNA I RUNDA

Na koniec już tylko optymistyczne. Wygrana ze Spójnią i cenne dwa punkty miały ogromny wpływ na całościowy wynik zespołu po I rundzie rozgrywek. Bilans 10 wygranych i 5 porażek byłby świetny, ale 11:4 jest już po prostu rewelacyjny. Warto zwrócić uwagę, że to bilans taki, jakie mają cztery zespoły z samych szczytów ligi, a formalnie zajmują trzecie miejsce. Co ważniejsze, mają aż trzy wygrane mecze przewagi nad zespołami z miejsc 6–8. Walka o play off będzie niezwykle zacięta, w którą włączą się jeszcze zespoły z miejsc 9-12. To naprawdę solidna zaliczka w walce o awans do play off, co byłoby wielkim sukcesem.

Na analizy nie ma za dużo czasu. Runda rewanżowa rusza od razu. I kolejka rozpoczyna się już okresie świąt. 26 grudnia Czarni zagrają w hali Gryfia z Hydrotruckiem Radom.

Krzysztof Nałęcz

Grupa Sierleccy Czarni Słupsk – PGE Spójnia Stargard 68:66 kwarty: 21:12 13:18 18:18 16:18

Czarni: Witliński 16, Beech 15 (4×3), Garrett 14, Musiał 0, Klassen 2 oraz Lewis 12, Young 5, Jankowski 4

Spójnia: Steele 27(4), Gilder 16, Neal 8(2), Młynarski 7(1), Szymkiewicz 3(1) oraz Śnieg 5, Spires 0

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj