Dwieście euro za trzydzieści godzin pobytu w hostelu w Słupsku zapłaciła grupa uchodźców z Ukrainy. To trzy kobiety i czwórka dzieci, w tym niemowlę. Opłata miała zapewnić pobyt od środy do piątku. Właściciel odpiera zarzuty o wykorzystaniu sytuacji. Wolontariusze zabrali już grupę z hostelu, bo ich zdaniem właściciel nie dotrzymał umowy.
Kobiety z dziećmi przyjechały z wtorku na środę około 4:00 nad ranem z Dniepru na Ukrainie. Mieszkanie w Dębnicy Kaszubskiej, do którego mieli trafić, jest remontowane. Prace mają zakończyć się w sobotę. Wolontariusze zadzwonili więc do hostelu i za zgodą uchodźców zakwaterowali ich w tym miejscu. Opłata miała wynieść dwieście euro za pobyt do piątku.
– Tymczasem już o 10 rano w środę właściciel zażądał 100 euro za pobyt od 4:00 rano i kolejnych 100 euro za czwartek – relacjonuje Piotr Zawadzki, jeden z mieszkańców Słupska, który zajął się sprawą uchodźców. – Za piątek opłata miałaby wynieść kolejne 100 euro. Zabraliśmy więc w czwartek te osoby, żeby ich nie obciążano opłatami, na które się nie umawialiśmy.
– Nikt ze mną nie uzgadniał pobytu do piątku, to miały być dwie doby. Udzieliłem rabatu. Wyszłoby 920 złotych, a faktura jest na 900 zł – mówi właściciel hostelu.
Na razie siedem osób przeniesiono do jednego pokoju w remontowanym mieszkaniu w Dębnicy Kaszubskiej. Uchodźcy mogą przebywać tam za darmo.
Posłuchaj materiału na temat sprawy zakwaterowania uchodźców:
Przemysław Woś/kan