Nowe wnioski dowodowe tuż przed końcem procesu w Słupsku oskarżonego instruktora szybownictwa

Fot. pixabay.com/zdjęcie poglądowe

Nowy wniosek dowodowe w procesie 74-letniego instruktora lotnictwa ze Słupska Andrzeja R. oskarżonego o spowodowanie wypadku szybowca, w którym zginął 17-letni kursant. Sąd odracza zakończenie procesu.

Proces miał się już zakończyć, ale w piątek obrona niespodziewanie wniosła o opinię biegłego neurologa i przesłuchania personelu medycznego, który opiekował się oskarżonym.

Sędzia Ryszard Błencki poinformował, że decyzję o dopuszczeniu tych wniosków obrony podejmie na kolejnym terminie rozprawy, który wyznaczył na 30 września. Przy czym zaznaczył, że jeśli ich nie uwzględni, to będzie oznaczało zakończenie procesu.

Andrzej R. nie przyznał się do winy i nie rozważał dobrowolnego poddania się karze.

Przypomnijmy. 3 lipca 2018 r. szybowiec z instruktorem i 17-letnim kursantem Krystianem D. wystartował z lotniska w Krępie Słupskiej. To był lot szkoleniowy, dziewiąty w życiu chłopca, który 3 lipca rozpoczął kurs podstawowy. Niedaleko od miejsca startu, ok. godz. 12.30 instruktor zgłosił obsłudze naziemnej, że ma problemy w trakcie lotu i musi lądować. Następnie kontakt radiowy się urwał. Szybowiec wpadł w korkociąg i rozbił się w młodniku, w miejscowości Łupiny. 17-letni Krystian D. nieprzytomny, w ciężkim stanie trafił do szpitala. Z obrażeniami ciała przewieziony został do niego również instruktor. Po kilku godzinach chłopiec zmarł.

W procesie przed Sądem Rejonowym w Słupsku, w sprawie śmierci 17-latka uczestniczącego w kursie szybowcowym zeznawał także biegły ekspert lotnictwa Maciej Lasek. Jeden z istotnych świadków w tej sprawie zmarł.

Zdaniem prokuratury Andrzej R., w czasie wypadku 70-letni, trzy lata z rzędu wyłudził w ośrodku we Wrocławiu zaświadczenie lekarskie, dające mu prawo do latania. Natomiast w latach 2015-2018 zataił w ankiecie lekarskiej, że jest chory na cukrzycę. Lekarz-diabetolog, u którego leczył się instruktor, nakazał mu branie insuliny. Andrzej R. leku nie zażywał, bo – jak wyjaśnił przed sądem – nie czuł takiej potrzeby.

Joanna Merecka-Łotysz/kan

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj