Zeznania świadków w sprawie pożaru hospicjum w Chojnicach. „Były kłopoty z ewakuacją pacjentów”

(Fot. Radio Gdańsk/Przemysław Woś)

Były problemy z wejściem do palącego się budynku oraz z wyniesieniem pacjentów – zeznają świadkowie w procesie dotyczącym pożaru hospicjum w Chojnicach. Do tragedii doszło w styczniu 2020 roku. W wyniku pożaru zginęły cztery osoby, a dwadzieścia zostało rannych.

Zeznający w procesie w Sądzie Rejonowym w Chojnicach strażacy tłumaczyli dziś, że główne drzwi wejściowe do palącego się hospicjum były zamknięte na klucz. Policjanci, którzy byli na miejscu, pierwsi wybili szybę, aby wejść do środka. Ewakuacja pacjentów była również utrudniona ze względu na duże zadymienie oraz zbyt wąskie drzwi do poszczególnych sal, które z kolei utrudniały wynoszenie leżących pacjentów wraz z łóżkami. – Było dużo dymu. Strażacy mówili mi, że były kłopoty z ewakuacją pacjentów. Część wynieśli na rękach, część na prześcieradłach – zeznawał zastępca komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Chojnicach Marcin Wróblewski. – Nie potrafię wskazać jednoznacznie, czy ten kłopot z wyprowadzeniem leżących pacjentów wynikał ze zbyt wąskich drzwi, czy też zastawienia przejść innymi przedmiotami podczas akcji gaśniczej. Ja wyniosłem z kolegami pięć osób, głównie na rękach – zeznawał inny strażak, biorący udział w akcji.

Prokuratura Okręgowa w Słupsku oskarżyła dyrekcją hospicjum Jerzego K. i Barbarę B. o niedopełnienie obowiązków polegających na zapewnieniu bezpieczeństwa przeciwpożarowego pacjentom hospicjum. Oskarżeni nie przyznają się do winy. Zdaniem prokuratury w placówce nie było właściwego zabezpieczenia przeciwpożarowego. Brakowało wewnętrznych hydrantów, oznakowania dróg ewakuacyjnych oraz oświetlenia awaryjnego. Pracownicy nie byli przeszkoleni w zakresie ewakuacji i przepisów przeciwpożarowych. Rok przed pożarem podczas inspekcji straż pożarna wskazała na niedociągnięcia i uchybienia w zabezpieczeniu przeciwpożarowym. Chodziło między innymi o wydzielenie stref pożarowych tak, by ogień miał ograniczone możliwości rozprzestrzenienia się po budynku podczas pożaru. Śledztwo wykazało, że ogień zaprószył jeden z pacjentów, który zasnął z zapalonym papierosem w łóżku. Mężczyzna jest jedną z czterech śmiertelnych ofiar tej tragedii.

Sąd Rejonowy w Chojnicach odroczył proces do lutego przyszłego roku.

Przemysław Woś/ol

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj