W Słupsku do każdego wypożyczenia miejskiego roweru dopłacano z budżetu miejskiego 50 złotych. Zdaniem części radnych to zupełnie nieopłacalny i zbyt kosztowny projekt. Bogusław Dobkowski z Platformy Obywatelskiej uważa, że to marnotrawienie publicznych pieniędzy.
– Przeliczyłem przejazdy, wypożyczenia i koszt. Wyszło mi, że średnio przejeżdżano kilometr, a kwota za przejazd, którą płacił klient plus wydatki z budżetu Słupska to łącznie sześćdziesiąt złotych i sześć groszy. To jest rekord Polski. Szczerze? To jest koszt wynajmu samochodu z kierowcą. Nie wiem, czy stać nasze miasto na takie wydatki – wyjaśnia radny.
DOTAKTOWYCH KOSZTÓW NIE BRAKOWAŁO
Rzecznik urzędu miejskiego w Słupsku Monika Rapacewicz przyznaje, że faktycznie podana kwota jest tak wysoka.
– Przez dwa lata wydaliśmy na ten program trochę ponad 576 tysięcy złotych. Umowa obejmowała dostarczenie rowerów, ich konserwację. Jeśli rower był zostawiony poza stacją, to także powrót tego roweru na miejsce, obsługa aplikacji, czyli taka bieżąca działalność i kompleksowa obsługa systemu. Jako samorząd do jednego wypożyczenia dopłacaliśmy 50 złotych. W innych miastach typu, na przykład Koszalin, to było 30 złotych, ale tam wydają na system ponad milion złotych i mają trzy razy więcej wypożyczeń. Nie patrzymy na ten projekt w taki sposób, by na nim zarabiać, ale by dać szansą mieszkańcom i skłaniać do ekologicznego transportu – dodaje Monika Rapacewicz.
WYPOŻYCZEŃ BYŁO CORAZ MNIEJ
Władze miasta zamierzają utrzymać program roweru miejskiego również w roku 2023. W Słupsku do dyspozycji mieszkańców od maja 2021 roku jest około sto rowerów i dwadzieścia stacji. W pierwszym roku działania roweru miejskiego wypożyczono go około sześć tysięcy razy. W roku 2022 to było już tylko około cztery tysiące siedemset. Duży wpływ na popularność roweru miało pojawienia się dwóch firm wypożyczających elektryczne hulajnogi. Obie działają całkowicie komercyjnie, bez dotacji od samorządu. To klient płaci za wypożyczenie i przejazd.
Posłuchaj materiału reportera Radia Gdańsk:
Przemysław Woś/pb