Komenda Miejska Policji w Słupsku stanęła przed sądem. Pokrzywdzonymi mają być kibice Gryfa

(Fot. Gryf Słupsk)

Przed Sądem Okręgowym w Słupsku rozpoczął się proces przeciwko Komendzie Miejskiej Policji w Słupsku. Dotyczy on działań policji podczas meczu derbowego Gryfa Słupsk z Pogonią Lębork w czerwcu 2021 roku na stadionie przy ul. Zielonej w Słupsku.

Przypomnijmy: podczas spotkania na stadionie odpalono race. Wydarzenie zabezpieczało około 200 policjantów, którzy podczas stadionowych zamieszek zatrzymali czterech mężczyzn. Dwaj usłyszeli zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy.

Jednym z nich był Łukasz Z., który był kopany przez policjanta. W tej sprawie zapadło już jedno prawomocne rozstrzygnięcie sądowe. Została ona warunkowo umorzona, bo policjant słupskiej komendy przyznał się i wyraził skruchę, a sąd orzekł, że musi on z własnej kieszeni zapłacić poszkodowanemu 10 tys. złotych.

Z zapowiedzi przełożonych policjanta wynika, że kiedy tylko treść orzeczenia oficjalnie wpłynie z sądu do Komendy Miejskiej Policji, zostanie zwolniony.

BEZ WODY, Z OCZAMI PODRAŻNIONYMI GAZEM

Kibic Gryfa Słupsk Łukasz Z. domaga się drugiego odszkodowania w wysokości 15 tysięcy złotych od policji. Według jego relacji na komendzie nie otrzymał wody, nie pozwolono mu także umyć mocno podrażnionych gazem pieprzowym oczu.

W słupskim sądzie trwa także postępowanie w sprawie czynnej napaści na policjanta. Łukasz Z. w każdy poniedziałek musi stawiać się na komendzie w ramach tak zwanego dozoru.

MIAŁ WRÓCIĆ PO DZIECI, TRAFIŁ NA „DOŁEK”

Od września Sąd Okręgowy w Słupsku prowadzi również proces wytoczony policji przez innego kibica Gryfa. Żąda on 30 tysięcy zł za niesłuszne i nieuzasadnione zatrzymanie. Tomasz Krugły twierdzi, że nikogo nie zaczepiał, a po meczu chciał po prostu wrócić do domu. Zostawił dzieci pod opieką babci na kilka godzin.

Do domu wrócił prawie 24 godziny później. Spędził na komisariacie całą noc, czyli w sumie kilkanaście godzin, i przez długi czas był Skuty kajdankami, do których w komendzie nie było kluczyków. Policjanci przesłuchali go w charakterze świadka i nie postawili mu formalnie żadnych zarzutów. Wypuścili go następnego dnia.

Joanna Merecka-Łotysz/pb

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj