To był najtragiczniejszy rejs w historii polskiego harcerstwa. 18 lipca 1948 roku podczas rejsu na jeziorze Gardno koło Słupska utonęło dwadzieścia pięć osób. Dwadzieścia jeden harcerek z hufca w Łodzi i czworo dorosłych.
Dziś mieszkańcy Gardny Wielkiej oddali hołd ofiarom tej tragedii. Wraz z wójtem gminy Smołdzino Arkadiuszem Walachem zapalili znicze i złożyli kwiaty.
Małgorzata Ziółkowska, była dyrektor szkoły w Gardnie Wielkiej podkreśla, że ta tragiczna rocznica jest co roku wspominana przez mieszkańców miejscowości.
– Z relacji wiemy, że zgasł silnik w głównej łodzi, a potem próbowali się przesiadać do drugiej łodzi bez napędu. Zaczęła nabierać wody, wybuchła panika i doszło do wywrócenia łódek. Straszna tragedia, ludzie próbowali ratować, robili, co mogli. Harcerki, które umiały pływać pomagały innymi. Dzięki wymianie listów z ocalałymi z tej tragedii wiemy, jak było. Uczniowie z naszej szkoły odwiedzali groby pochowanych w Łodzie i okolicach Łodzi ofiar tego wypadku – dodaje Małgorzata Ziółkowska.
Posłuchaj audycji:
– Każdy kto zna jezioro Gardno wie, że jest zdradliwe. Pozornie jest płytkie, nieco ponad dwa metry głębokości, ale dno jest zamulone i nie daje stabilności. Do tego glony i roślinność. Osoby niedoświadczone łatwo mogą wpaść w panikę -mówi harcmistrz Waldemar Wiśniewski z Hufca ZHP Słupsk.
Posłuchaj rozmowy:
W 2009 roku obok kościoła w Gardnie Wielkiej odsłonięto obelisk poświęcony ofiarom tej tragedii.
Przemek Woś/ar