Dziesięciolatek z Kobylnicy koło Słupska złamał przepisy i wbiegł na boisko po meczu Polska – Wyspy Owcze, żeby zdobyć koszulkę Roberta Lewandowskiego. Mimo naruszenia zasad to obok dwóch bramek kapitana reprezentacji Polski najsympatyczniejszy akcent czwartkowego meczu kwalifikacji Euro 2024 na Stadionie Narodowym.
Dziesięciolatek to uchodźca z Ukrainy – Timofiej Naumow. Chłopiec mieszka z rodziną w Kobylnicy koło Słupska. Przed wojną i napaścią Rosji na Ukrainę uciekli z miasta Dniepr. Teraz Timofiej trenuje w Akademii Piłkarskiej Energa Gryfa Słupsk.
– Kibicuję Robertowi Lewandowskiemu i pojechaliśmy z klubem na ten mecz do Warszawy. Było bardzo fajnie, stadion bardzo mi się podoba. Koledzy powiedzieli, że nie podejdę do Lewandowskiego i nie poproszę o koszulkę. Jak ochroniarze patrzyli w inną stronę, to do niego podbiegłem i zawołałem: „Lewandowski!”. On się odwrócił i pokazał ochronie, żeby mnie nie zatrzymywali. Poprosiłem o koszulkę; powiedział, że może dać opaskę kapitana i dał mi koszulkę. Koledzy z klubu mnie potem przytulali i przybijali piątki – opowiada. Chociaż chłopiec wrócił z meczu do domu późno w nocy, rano poszedł do szkoły.
Tata Timofieja od trzech lat pracuje w Polsce jako kierowca ciężarówki. – Tuż przed wojną kupiliśmy tam mieszkanie, ale ja pracowałem w Polsce; jak zaczęli nas Rosjanie bombardować, to moja żona i syn do mnie przyjechali. Dla syna piłka nożna to pasja. Chciał pojechać na ten mecz i pojechał. My widzieliśmy to w telewizji, potem dzwonił trener Timofieja i powiedział, że tak nie wolno robić. Trochę jesteśmy z żoną zestresowani, żona płakała, czy nie będzie za to jakiejś kary. Mamy rozmawiać o tej sprawie z klubem – relacjonuje.
Koszulka Roberta Lewandowskiego ma trafić do Timofieja w najbliższych dniach. Na razie jest w klubie. Dziesięciolatek naruszył przepisy, ale raczej nie poniesie kary.
Zgodnie z zapisami ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych „Kto w czasie trwania masowej imprezy sportowej, w tym meczu piłki nożnej, wdziera się na teren, na którym rozgrywane są zawody sportowe, albo wbrew żądaniu osoby uprawnionej miejsca takiego nie opuszcza, podlega grzywnie nie mniejszej niż 180 stawek dziennych, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat trzech”.
Posłuchaj materiału naszego reportera:
Przemysław Woś/jk