Nie dla masowej imigracji i sprzeciw wobec paktu migracyjnego, w ramach którego do Polski mieliby trafić migranci z Niemiec – to główne hasła marszu, który przeszedł ulicami Słupska. W wydarzeniu wzięło udział około 800 osób.
Jak mówiła Marzena Gmińska, radna Słupska i współorganizatorka wydarzenia, powodem protestu jest obawa mieszkańców, że po wejściu w życie paktu migracyjnego do Słupska zostaną relokowani imigranci.
– Na podstawie odpowiedzi na interpelacje europosłów mamy już pewność, że Polska nie zostanie zwolniona z obowiązku solidarnej relokacji, mimo że przyjęła uchodźców z Ukrainy. Obawiamy się imigrantów, którzy nie pracują i nie zasymilowali się na zachodzie. Nie boimy się natomiast migrantów zarobkowych ani uchodźców, z którymi przecież żyjemy na co dzień – podkreślała.
ODPOWIEDŹ MIASTA
W odpowiedzi na zapowiedź marszu Krystyna Danilecka-Wojewódzka, prezydent Słupska, wydała oświadczenie, w którym wyraziła stanowczy sprzeciw wobec wszelkich działań promujących wykluczenie, nietolerancję oraz mowę nienawiści.
– Słupsk od zawsze był domem dla wielu narodowości, kultur i wyznań, zarówno za czasów Stolp, jak i polskiego Słupska. To tutaj swoje miejsce na ziemi mieli Niemcy, Polacy, Żydzi, Ukraińcy i wiele innych narodowości. To tutaj w ostatnich latach przyjechali do nas, pracują i budują swoją przyszłość zarówno uchodźcy zza wschodniej granicy, jak i mieszkańcy Ameryki Południowej – napisano w oświadczeniu.

Oświadczenie Krystyny Danileckiej-Wojewódzkiej powstało w odpowiedzi na zapowiedź marszu.
Władze podkreśliły, że nie mogą pozostać obojętne wobec prób budowania społecznych podziałów i wzniecania niechęci wobec osób migrujących – niezależnie od powodów ich przybycia. 21 czerwca w Słupsku odbył się również Marsz Równości.
Aleksander Radomski/aKa