Ustka od stycznia przyszłego roku powiększy się o 275 hektarów sąsiedniej Przewłoki. Chociaż decyzja premiera o zmianie granic ostatecznie przesądziła o losie mieszkańców, to nie odpowiedziała na wiele pytań i obaw mieszkańców, którzy niebawem zmienią adres. Władze Ustki zorganizowały spotkanie w ratuszu, na którym przekonywały o korzyściach płynących ze zmiany adresu.
Zgromadzeni byli jednak podzieleni.
– To normalna kolej rzeczy: od dawna śpimy na terenie gminy, a pracujemy i żyjemy w Ustce. To nie w porządku korzystać z infrastruktury miasta, szkół i kultury. Ja żyję w mieście i czuję się mieszczuchem, dlatego się cieszę – mówił uczestniczący w spotkaniu jeden z mieszkańców Przewłoki.
Zwolennikami połączenia terenów gminnych z miastem są także mieszkańcy domu, którego część przynależy do miasta, a część do gminy. – Właściciele tego budynku musieli przez lata płacić podwójny podatek. To absurd, który w końcu został rozwiązany – przekonywał uczestnik spotkania.
MUSZTARDA PO OBIEDZIE
Burmistrz Ustki Jacek Maniszewski, pomimo starań, nie zdołał przekonać do swoich racji wszystkich zgromadzonych w ratuszu osób.
– Nie wiem, czego się spodziewać. Wiemy, że niektóre podatki będą wyższe. Jestem przeciwko, ale to już musztarda po obiedzie, bo od 1 stycznia wchodzimy w obręb miasta i nie mamy wyjścia. Zdecydowano za nas. Obawiam się że będziemy peryferią Ustki, którą ominą inwestycje – podkreślała mieszkanka Przewłoki.
Burmistrz Ustki zapewniał, że przyłączone tereny i mieszkańcy tylko na tym skorzystają.
– Wprowadzamy od 1 stycznia kartę mieszkańca, dzięki której mieszkańcy będą mogli skorzystać z wielu ulg, darmowej komunikacji miejskiej, propozycji domu kultury, biblioteki. Planujemy również inwestycje. Pierwszego stycznia powiększą się także granice Słupska. Do miasta zostaną przyłączone Bolesławice – wyjaśniał.
Posłuchaj materiału naszego reportera:
Łukasz Kosik/ua





