Te daty się splatają. Tak na Wybrzeżu, jak i potem na Śląsku, władza nazywana ludową kazała strzelać do ludzi

Tragiczne wydarzenia Grudnia’70 wspominano w czwartek 16 grudnia z inicjatywy Stowarzyszenia Godność. Członkowie stowarzyszenia, wraz z wiceministrem Karolem Rabendą, przedstawicielami Instytutu Pamięci Narodowej i wojewody złożyli kwiaty przed pomnikiem Jana Pawła II i Ronalda Reagana, a także przed pomnikiem Anny Walentynowicz.

W trakcie przemówień zebrani podkreślali, że pamięć o ofiarach musi być pielęgnowana i przekazywana kolejnym pokoleniom.

– Te wydarzenia sprzed ponad 50 lat świadczą o tym, że warto jest walczyć o rzeczy istotne. Dlatego tu jesteśmy, żeby dawać świadectwo tego, że pamiętamy, a ich poświęcenie nie poszło na marne. Oni walczyli z komunizmem, my zaś powinniśmy pamiętać, że wolność nie jest dana raz na zawsze i czasem trzeba się o nią upomnieć – mówił Karol Rabenda.

SPLOT DAT

Dyrektor gdańskiego oddziału IPN Mirosław Golon przypomniał, że 16 grudnia to także rocznica pacyfikacji Kopalni Wujek, gdy w roku 1981 milicjanci zabili 9 górników i ranili 13, strzelając do nich z broni palnej. Jak dodał, było to ważne dla Anny Walentynowicz:

– Dzisiaj, w rocznicę tej strasznej zbrodni, warto wspomnieć będąc przy pomniku Anny Walentynowicz, że dla pani Walentynowicz tamta tragedia była jedną z najważniejszych, najbardziej koniecznych do upamiętnienia tragedii okresu stanu wojennego. Ona bardzo mocno angażowała się przez całe lata 80., bardzo później się cieszyła z tego, że w końcu to upamiętnienie zostało zrealizowane. Sama jeździła na Śląsk, sama jeździła do Katowic, zresztą zapłaciła za to też cenę więzienia, więc dziś dziękujemy jej za to co ona zrobiła dla Polski, ale też za troskę i pamięć o pomordowanych na Kopalni Wujek.

– Co prawda my dziś wspominamy, że jest 51. rocznica wydarzeń grudniowych, szczególnie tragiczną, ale te rocznice się splatają. I tu, i tu, władza ludowa strzelała ludzi. Represje w stanie wojennym były ciężkie, ale gwałtowniejsze i bardzo bolesne jest to, że podniesiono rękę i broń na ludzi, który wołali o chleb po podwyżce cen przed samym Bożym Narodzeniem. 51 lat temu byłem brygadzistą zmianowym w porcie gdańskim i widziałem, z jaką złością ludzie przyjęli te podwyżki i jak ochoczo poszli bić się na ulicach Gdańska – mówił prezes Stowarzyszenia Godność Czesław Nowak.

Dodał, że zbrodnie komunizmu nadal nie zostały rozliczone, a przez lata osoby, które swoimi rozkazami lub wyrokami sędziowskimi krzywdziły tysiące osób w Polsce żyły w spokoju, a obecnie „pobierają wysokie emerytury”.

Kwiaty składano także przed Pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku w trakcie uroczystości zorganizowanych przez zarząd regionu gdańskiego NSZZ „Solidarność”.

ŚMIERĆ STOCZNIOWCÓW

W grudniu 1970 r., w proteście przeciw podwyżkom cen wprowadzonym przez władze PRL, przez Wybrzeże przetoczyła się fala strajków i demonstracji. W Gdańsku i Szczecinie protestujący podpalili gmachy Komitetów Wojewódzkich PZPR. Aby stłumić protesty, władze zezwoliły milicji i wojsku na użycie broni.

Według oficjalnych danych, w grudniu 1970 r. na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od kul milicji i wojska zginęły 44 osoby (w tym 18 w Gdyni, 9 w Gdańsku, 16 w Szczecinie i 1 w Elblągu), a ponad 1160 zostało rannych, a około 3 tys. zostało najpierw bestialsko pobitych, a następnie aresztowanych.   

 

Piotr Puchalski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj