II Forum Morskie Radia Gdańsk. Morskie farmy wiatrowe przyszłością polskiej energetyki

(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Trwa dwudniowy finał II Forum Morskiego Radia Gdańsk. Przedstawiciele świata nauki, eksperci i prezesi czołowych polskich spółek biorą udział w sześciu debatach w Studiu Koncertowym im. Janusza Hajduna. Podczas drugiej skupiliśmy się na przyszłości polskiej energetyki, jaką są morskie farmy wiatrowe. Offshore otwiera przed polskimi uczelniami szanse – mogą one opracowywać technologie pływających farm wiatrowych. O perspektywach w tym zakresie Jarosław Popek rozmawiał wraz z prelegentami, którymi będą: Dariusz Lociński – prezes zarządu PGE Baltica, Przemysław Sztandera – prezes zarządu Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, Krzysztof Dośla – przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność” oraz Anna Łukaszewska-Trzeciakowska – dyrektor Biura Morskich Farm Wiatrowych PKN Orlen.

– Polski przemysł stoczniowy nie musi uczyć się offshoru, bo „siedział” w nim już, kiedy rozmawiano o farmach wiatrowych w kontekście tych stojących u wybrzeży Niemiec czy Danii. Już wówczas polskie firmy pokazywały, że dla nich opanowanie nowoczesnych technologii i wejście w tę sferę nie stanowi najmniejszego problemu. Zawsze jest pytanie o to, co jest priorytetem. Jeśli jest nim wybudowanie w szybkim czasie farm wiatrowych, to na dzisiejszym etapie polskie firmy nie mają niezbędnego doświadczenia. Dotykamy problemu tego, jakie korzyści będzie miał dzisiaj i w przyszłości polski przemysł z tych inwestycji. Jeśli zasadniczym celem będzie pozostawienie jak największej ilości pieniędzy w Polsce, być może będzie nam łatwiej rozmawiać o tym, jak to realizować. Moje pytanie brzmi: ile zamówień na tankowce zostało złożonych w polskich stoczniach przez polskich armatorów? Mówiąc o terminalach, warto zastanowić się nad tym, czy już dzisiaj nie warto myśleć o budowie floty jednostek, które będą rozwozić płynny gaz po polskim wybrzeżu – zastanawiał się Krzysztof Dośla.

– Jesteśmy opóźnieni, jeśli chodzi o kształcenie i szkolenie. Jesteśmy dopiero na etapie tworzenia grup uczelni, które będą zaczynać kształcić ludzi, którzy bedą obsługiwać, serwisować i pracować naw farmach wiatrowych. Róbmy wszystko, żeby te procesy jak najbardziej przyspieszać. W 2018 roku prosiliśmy ministra nauki i szkolnictwa wyższego, by pamiętał o tym, że wśród dyscyplin naukowych jest budownictwo okrętowe i oceanotechnika. Niestety, przy konstrukcji rozporządzenia, pewne rzeczy zostały pominięte. Dzisiaj mamy obawy, czy w wielu zawodach stoczniowych będzie można w ogóle szkolić i kształcić. Jeśli nie będzie gwarantowanych środków, to będziemy mieli kłopot. Jest jeszcze czas, by nadrobić te braki, byśmy mogli zacząć rozmawiać jako równorzędny partner, usuwając drobne przeszkody – podkreślał.

– Starania polskich stoczni doprowadziły do tego, że udało się utrzymać szczątkowe klasy kształcenia w zawodach stoczniowych. Mowa tu o poziomie średnim, między innymi w zespole szkół w Kłaninie. Do tej pory gorąco protestowaliśmy, gdy słyszeliśmy, że samorządy terytorialne ograniczają nabory i doprowadzają do zamknięcia szkół średnich, które kształciły w zawodach stoczniowych. Dzisiaj mówimy o sytuacji budowy czegoś od początku. Nie jesteśmy w stanie powiedzieć, że są szkoły średnie, które mają doświadczenie i kształcą w tych zawodach, które będą potrzebne. Konieczna jest praca organiczna, by to zbudować. Mamy przed sobą perspektywę co najmniej czteroletnią. Dopiero wtedy możemy oczekiwać absolwentów, a farmy będą potrzebować doświadczonych pracowników. Już dzisiaj trzeba się zastanowić, jak wypełnić okres między ukończeniem szkoły a zdobyciem wykwalifikowanego pracownika – komentował przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność”.

– Bez zbudowania instrumentów finansowych nie uda się przeprowadzić procesu kształcenia ani nakłonić kogokolwiek, by zaangażował się w serwisowanie i prowadzenie działalności na rzecz farm wiatrowych. To będzie też gigantyczna infrastruktura na lądzie. Do tego potrzebne będą środki finansowe. Nasi armatorzy chcą składać zamówienia w polskich stoczniach. Okazuje się, że w Polsce jest niewiele banków, które byłby w stanie podołać temu wyzwaniu. Dziś trzeba myśleć, jak skonstruować platformę poręczeniową lub kredytową, by wesprzeć starania przedsiębiorców. Wtedy bank będzie bardziej skłonny, by pożyczyć. Namawiam gorąco, by już dzisiaj zastanawiać się nad skonstruowaniem realnego, rzetelnego instrumentu finansowego, który będzie wspierać te przedsięwzięcia – apelował.

– Farmy wiatrowe zmienią obraz Wybrzeża. Wprowadzą szereg różnego rodzaju rozwiązań, które będą trwale wpływały na to, że będziemy się zmieniać. Jako że wiatraki będą stać na morzu, firmy przemysłu stoczniowego będą zaangażowane w to przedsięwzięcie. Niestety, wiele lat różnego rodzaju zaniedbań i zaniechań spowodowało, że opinia o tym obszarze gospodarki morskiej jest na Wybrzeżu dość pejoratywna. Prosiłbym, by zaangażować się mocniej w budowanie pozytywnego wizerunku i pokazywanie perspektywy rozwoju. Będzie wtedy łatwiej rozmawiać o zachęcaniu młodych ludzi do decyzji życiowych, czyli związania się z daną branżą na wiele lat. Wtedy będziemy mogli spojrzeć w przyszłość z optymizmem. Życzyłbym sobie i państwu, by w Polsce powstał ośrodek koordynujący. Szefostwo firm powinno zająć się budowaniem farm jak najszybciej i jak najlepiej – ocenił Dośla.

– Mam nie tylko nadzieję, ale i pewność, że niezależnie od tego, co będzie się działo, będziemy realizować projekt farm wiatrowych. KPO to środki dodatkowe, poddane koniunkturze politycznej. Zgodnie ze staropolskim przysłowiem: umiesz liczyć, licz na siebie. Realizujemy z tych pieniędzy, które mamy i przewidzieliśmy. Jak dostaniemy środki z KPO, to będziemy się cieszyć – zaznaczył.

– Problem utylizacji dotyczy nie tylko wiatraków, ale również fotowoltaiki i wszelkiego rodzaju ogniw elektrycznych. To kolejny obszar, w którym polska myśl techniczna i polskie uczelnie będą miały pole do popisu. Mam nadzieję, że farmy wiatrowe to będą bardzo dobrze płatne i rozwojowe miejsca pracy, gdzie młodzi ludzie mieszkający na Wybrzeżu będą rozwijać swoją karierę zawodową. Chciałbym, żebyśmy wszyscy pamiętali, że gospodarka morska to jedna z tych dziedzin, która cały czas jest w awangardzie nowoczesnych technologii. To właśnie tutaj powstawały jednostki z napędem elektrycznym, hybrydowym czy gazowym. Tu powstawał szereg przedsięwzięć, których potem w Europie nam zazdroszczono. Adaptacja do nowych technologii będzie przedsięwzięciem, ale na pewno nas nie przeraża – podsumował przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność”.

(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

– Bałtycki Port Nowych Technologii, który jest umiejscowiony w Gdyni, powstał jako projekt rewitalizacji terenów po dawnej Stoczni Gdynia. To taki obszar, który skupia różnego firmy z branży morskiej, nie tylko produkcyjne, ale przede wszystkim innowacyjne. Staramy się stworzyć ekosystem biznesowy, związany właśnie z nowoczesnymi technologiami, więc jest tam sporo przedsiębiorstw, które dostarczają rozwiązania zarówno dla przemysłu stoczniowego, jak i jakieś nowoczesne mechanizmy sterowania, systemy energetyczne i elektryczne dla statków. Ale ostatnio pojawiła się tam jedna ze spółek firmy Semko. To największy producent traflostacji dla morskich farm wiatrowych. Zatrudni ponad 70 polskich inżynierów, którzy będą pracowali właśnie przy projektach, związanych z farmami wiatrowymi w zakresie projektowania i budowy stacji transformatorowych – mówił Przemysław Sztandera prezes zarządu Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.

– Firm, które pracują dla branży offshore’owej, również dla wiatrowej, jest w Polsce całkiem sporo. Może o tym się nie mówi, ale praktycznie wszystkie komponenty, na przykład do stacji transformatorowej, oprócz samego transformatora, są dostarczane przez polskie firmy, od samych sekcji trafostacji, gdzie polskie stocznie produkują takie elementy jako podwykonawcy, po wyposażenie, okablowanie, oświetlenie, umeblowanie, również pokładu socjalnego. Jest tych firm w Polsce sporo i one czekają, kiedy te projekty na Morzu Bałtyckim ruszą, żeby mogły wziąć w nich udział. Niestety jako podwykonawcy. To trochę bolączka, bo wiadomo, że największe marże generuje producent turbiny wiatrowej i on tak naprawdę decyduje o wszystkim, natomiast poprzez żurawiki i inne elementy polskie firmy już w tym przemyśle offshore’owym są – dodał.

Głównymi założeniami PSSE są przemysł i biznes, ale także nauka. – Chciałbym odczarować: Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna to spółka, która zarządza częścią Polskiej Strefy Inwestycji. Jednym z głównych zadań jest oczywiście przyciąganie inwestorów i wydawanie decyzji o zwolnieniu z podatku dochodowego, przygotowywanie terenów inwestycyjnych, ale również wsparcie rozwoju przedsiębiorczości i współpraca ze szkolnictwem zawodowym. Mamy cały zespół, który pracuje właśnie nad różnego rodzaju programami łączenia przedsiębiorców ze szkolnictwem, głównie zawodowym. Ustalamy klasy patronackie. Szkoły dostosowują programy nauczania do potrzeb konkretnych inwestorów. Fundujemy, razem z naszymi inwestorami, pracownie praktycznej nauki zawodu, bo szkół po prostu na to nie stać. Organizujemy staże, wizyty referencyjne. Mamy też program dla młodzieży. Zapraszam na naszą stronę internetową „Chcę tu pracować”. To są krótkie, kilkuminutowe filmiki, których zadaniem jest odczarowanie niektórych zawodów, szczególnie tych, gdzie brakuje kadr. Są tam też informacje o zarobkach, warunkach pracy, po to, żeby pomóc młodzieży zdecydować się na kształcenie techniczne, a nie ogólnokształcące, ponieważ historyków, filozofów mamy wystarczająco, natomiast ludzi właśnie z technicznym wykształceniem średnim będzie w przyszłości bardzo brakować – tłumaczył Sztandera.

– Uruchomiliśmy też, razem z Instytutem Maszyn Przepływowych Polskiej Akademii Nauk, w 2019 roku Centrum Programowania Robotów Przemysłowych, co też jest bardzo ważne dla rozwoju gospodarki, dlatego że na dzień dzisiejszy do programowania takich robotów wykorzystuje się inżynierów, co jest absolutnym marnotrawstwem zasobów. Inżynierowie powinni projektować roboty, a nie je programować. Czternastolatek po dwutygodniowym kursie jest w stanie bez żadnego problemu zaprogramować robota przemysłowego. Będziemy rozbudowywać to centrum i, co będzie pewnie dużym wsparciem dla przemysłu offshore’owego, w naszym projekcie powstanie pierwszy w Polsce, i chyba w Europie, symulator spawalniczy, który będzie wykorzystywał rozszerzoną rzeczywistość. To pozwoli już na poziomie technikum kształcić młodzież, dlatego że dzisiaj trzeba być pełnoletnim, żeby można było podjąć zajęcia na kursie spawalniczym. Takie symulatory oczywiście istnieją, kosztują 200 czy 300 tysięcy złotych, a nasz będzie kosztował około 50 tysięcy złotych. Mało kto wie, że w Trójmieście jest bardzo dużo firm, które zajmują się budową symulatorów z wykorzystaniem rozszerzonej rzeczywistości, bo na przykład trudno byłoby znaleźć na świecie wyższą szkołę morską, która nie korzysta z polskiego symulatora siłowni okrętowych. W Trójmieście jest też firma, która skonstruowała najlepszy na świecie symulator do kształcenia operatorów suwnic kontenerowych. Ten symulator działa w porcie w Gdańsku. Zrobili też symulator na operatorach sztaplarki, a teraz robią dla Irlandczyków symulator obsługi dźwigów portowych, więc na pewno w kształceniu kadr, które będą obsługiwać farmy wiatrowe, szkolenie będzie musiało być oparte również o symulatory – powiedział.

Prezes zarządu Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej wspomniał także o środkach z KPO. – Trzeba na to spojrzeć trochę szerzej. To nie są tylko środki bezpośrednio przeznaczone na rozwój energetyki, ale na uzbrajanie terenów inwestycyjnych po to, żeby polska gospodarka mogła się rozwijać. Więc będzie to też impuls dla tych przedsiębiorców, którzy będą chcieli zaistnieć w branży offshore’owej i uczestniczyć w łańcuchu dostaw dla morskich farm wiatrowych – dodał.

(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Jak wykorzystać morskiej energetyki wiatrowej nie ingerując nadmiernie w środowisko naturalne? – Cały czas, prowadząc swoje procesy inwestycyjne w pierwszej fazie, czy planując te w fazie drugiej, mamy na uwadze środowisko naturalne, jesteśmy w dialogu z interesariuszami. Oczywiście były długie i dosyć skomplikowane badania środowiskowe. To wszystko po to, żeby mitygować ten wpływ na środowisko, a z drugiej strony, co może zabrzmi zaskakująco, morskie farmy wiatrowe to również rodzaj sztucznej rafy, nowego habitatu dla zwierząt i żyjątek morskich. Staramy się, jak możemy, żeby to mitygować, oczywiście jest też wpływ na redukcję CO2, czyli z drugiej strony jest wpływ na cele klimatyczne i na to, żeby ten klimat zachować w jak najlepszej formie. To, co musimy zrobić, robimy w sposób odpowiedzialny i zrównoważony – zapewniała Anna Łukaszewska-Trzeciakowska z biura morskich farm wiatrowych PKN Orlen.

– Bardzo byśmy chcieli, żeby ten sector deal, który został podpisany jesienią zeszłego roku, a który wskazuje, że potrzeba maksymalizacji polskiego local contentu w procesach inwestycyjnych, stała się faktem możliwie szybko. Rzeczywiście, jeśli chodzi o bezpośrednich dostawców, jest jeszcze trochę czasu, jest potrzeba, żeby nabyć doświadczenia, żeby ta skala rozwinęła się na tyle, żebyśmy mogli traktować dużą grupę polskich przedsiębiorców jako dostawców, a nie poddostawców. Pracujemy nad tym bardzo rozważnie, robiliśmy już dwa razy suppliers days jako Baltic Power dla tych, którzy chcieliby się zgłosić, mówiliśmy o niezbędnych doświadczeniach i koniecznej wiedzy. Bardzo dopingujemy ten local content, bardzo liczymy na to, że zarówno porty serwisowe, jak i port instalacyjny, który – mamy nadzieję – w Polsce powstanie, jeszcze go napędzą. Oczywiste będzie, że jeżeli będą łańcuchy dostaw z Polski, przez polski port do polskich farm wiatrowych przekierowywane, to jeszcze wzmocni ten impuls inwestycyjny. To jest kwestia skali i bardzo dobrze, że w pierwszej fazie jest kilka projektów, w drugiej będzie 11. Jeżeli to zostanie rozważnie zaadresowane, to mamy nadzieję, że ta mechanika local contentu będzie się napędzać. Oczywiście pewnie w jakiejś części przy współpracy z doświadczonymi w offshore partnerami. Polscy przedsiębiorcy na pewno mają tę wiedzę, że potrzebują tego „know how”, wsparcia i liczę na to, że ta druga faza to już będzie local content w pełnej okazałości, bo zdajemy sobie sprawę, jakie to jest koło napędowe przy tej skali projektów – tłumaczyła.

Kadry stanowią spory problem. Brakuje specjalistów, którzy mogliby unieść wyzwania, które przed nimi stoją. – Ciężko pracujemy nad tym, żeby ta sytuacja była jak najlepsza. Współpracujemy ze szkołami wyższymi Wybrzeża, czy to w Trójmieście, czy w innych ośrodkach naukowych. Nie mówimy tylko o kształceniu na poziomie uniwersyteckim. Nam są bardzo potrzebne kadry na poziomie średniego czy zawodowego wykształcenia, dlatego, że to będą duże grupy pracowników potrzebnych do obsługi farm. Żeby mogli zdobyć odpowiednie wykształcenie, aby mogli wejść płynnie w proces serwisowania, trzeba o tym szkolnictwie specyficznym myśleć już teraz. Jesteśmy w dialogu z samorządami Wybrzeża, tam gdzie powstanie nasz port serwisowy, w okolicach Łeby. Trzeba zacząć myśleć o tym, żeby dostosowywać profile w szkołach, żeby do czasu, kiedy farmy będą w pełni funkcjonalne, mogli sobie zapewnić już odpowiednio wykwalifikowanych i doświadczonych lokalnie pracowników. To wpłynie też na aktywizację lokalną, na takie koło zamachowe, już nie tylko w skali krajowej, ale także regionalnej. Widać duże zainteresowanie samorządów, oczywistym jest, że to wymaga pracy, natomiast jest to potrzebne – zaznaczyła Łukaszewska-Trzeciakowska.

Należy zastanowić się nad skonstruowaniem takiego realnego, rzetelnego instrumentu finansowego, który będzie wspierał te wszystkie przedsięwzięcia.

– Nasza pierwsza farma wiatrowa ma ruszyć w połowie 2026 roku. My, już teraz wiedząc, że od tego momentu będzie potrzebny serwis i pracownicy, rozmawiamy już w tej chwili o szkolnictwie na poziomie średnim i zawodowym, tak, żeby te cztery lata to już był czas, kiedy wypracujemy te pierwsze kadry. Wiadomo, na początku będą się uczyć i zdobywać doświadczenie, ale jeżeli nie zaczniemy tego procesu już w tej chwili, to nie zakończymy go wtedy, kiedy będzie nam potrzebny. Jeśli chodzi o project finance, rzeczywiście ta sytuacja makroekonomiczna, która teraz jest w Polsce, to, że mamy coraz większą dynamikę zmian wymuszonych przez otoczenie zewnętrzne i niestabilność powoduje, że te projekty dynamicznie zmieniają swoją efektywność. Project finance jest do przemyślenia, w tej długofalowej perspektywie to się pewnie uspokoi, natomiast w tej krótkoterminowej, rzeczywiście tego wysiłku ze strony inwestorów jest coraz więcej – tłumaczyła przedstawicielka PKN Orlen.

Forum do takiego dialogu i takiej dyskusji jest powstała na bazie sector deaa rada offshorowa przy ministerstwie klimatu. – Łączy ona ze sobą przedstawicieli wszystkich resortów zaangażowanych w morską energetykę wiatrową. Dotyczy ona deweloperów, dostawców, poddostawców łańcucha dostaw, również naukowców. To jest miejsce takiego fermentu twórczego, gdzie się na ten temat rozmawia. Rzeczywiście bardzo nam zależy, żeby te ośrodki decyzyjne pracowały we wspólnym wysiłku. Tak się dzieje w dużej mierze, bo wszyscy mamy świadomość tego, jak istotny dla polskiej gospodarki jest offshore. Wszyscy, którzy są w niego zaangażowani, widzą tę skalę, ale rzeczywiście są ryzyka i te ryzyka musimy mitygować – podkreślała.

W sytuacji konfliktu na Ukrainie, wiemy jak wygląda energetyka w Europie, jak będzie wyglądać w przyszłych miesiącach czy latach. Będzie to bardzo trudna sytuacja. Czy w przypadku budowy morskich farm wiatrowych planujemy współpracować z innymi krajami bałtyckimi?

– My bardzo komplementarnie patrzymy na Bałtyk, jest to największy potencjał offshorowy w Europie, na pewno jeden z większych globalnie. Jest to wietrzne i płytkie morze, idealne do rozwoju offshore’u. Potencjał polskiej strefy Bałtyku jest porównywalny do potencjału Litwy czy Łotwy, dlatego chcielibyśmy dzielić doświadczenia z naszymi partnerami. Mamy wrażenie, że ten potencjał jest wspólny i możliwy do wykorzystania. To bezpieczeństwo energetyczne dla tej części Europy jest bardzo istotne, jeszcze istotniejsze od 24 lutego. Synergie, które są związane z naszym sąsiedztwem, połączeniami energetycznymi, podobną sytuacją geograficzną, klimatyczną, podobnymi warunkami przyrodniczymi i odległością od siebie, powodują, że możemy komplementarnie wykorzystywać infrastrukturę, która powstanie w Polsce i kompetencje, które tu zbudujemy, żeby potem dzielić się nimi z naszymi kolegami. To staramy się w tej chwili, na roboczo, jako Orlen robić. Mamy takie plany i ambicje, żeby być liderem nie tylko w polskiej strefie Bałtyku, ale również w krajach bałtyckich – tłumaczyła.

– 20 czerwca mamy uroczystość otwarcia polsko-łotewskiej izby przemysłowo-handlowej. Łotwa jest jednym z partnerów Orlenu, bardzo liczymy na te bilateralne stosunki. Jest platforma, zapraszamy 20 czerwca, na Szczycie Trójmorza do Rygi, tam będziemy pokazywać te możliwości – zachęca Łukaszewska-Trzeciakowska.

– Na farmy wiatrowe są przeznaczone blisko 4 miliardy zł, jeżeli chodzi o Krajowy Plan Odbudowy. Tutaj barierą jest właśnie połowa roku 2026, jako moment zakończenia projektu. My mamy tę satysfakcję, że w tym harmonogramie się mieścimy, natomiast do tego potrzebny jest wysiłek nas wszystkich, bo wiemy, jaka jest sytuacja w tej chwili na rynku dostawców, wiemy, że kluczowe będzie zabezpieczenie portu i nad tym bardzo ciężko pracujemy. Z naszego punktu widzenia te środki, jeżeli tylko zostaną ostatecznie zatwierdzone, to będzie bardzo istotny impuls, by ten projekt się jeszcze lepiej i jeszcze sprawniej zakończył. Deadline jest trudny, ale możliwy – zaznacza.

W jakiej perspektywie staniemy się liderem na rynku bałtyckim, jeśli chodzi o energetykę z morskich farm wiatrowych?

– Nasze plany sięgają roku 2035, zakładamy, że do tego czasu duża część farm z drugiej fazy offshorowej już zostanie wybudowana. Takie mamy harmonogramy i tak to zakładamy, oczywiście na razie warunkowo, bo czekamy na przydział koncesji. Słyszeliśmy w wielu publicznych wypowiedziach, że Ministerstwo Infrastruktury z Ministerstwem Klimatu i rząd polski myślą o trzeciej fazie, żeby jeszcze zwiększyć potencjał polskiego Bałtyku i żeby za chwilę okazało się, że tych pól do budowy farm wiatrowych będzie więcej. Wiemy, że Litwa i Łotwa przyspieszają swoje plany. Bardzo przykra sytuacja, która zdarzyła się późną zimą tego roku, spowodowała, że wszyscy poczuli potrzebę zwiększenia niezależności energetycznej, zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego, uniezależnienia się od paliw kopalnych. Offshore jest jednym z najbardziej stabilnych z odnawialnych źródeł energii. On oczywiście potrzebuje stabilizacji elastycznym źródłem, ale ze względu na to, że wieje i jest płytko oraz to, że efektywność turbin jest coraz większa, jest to możliwie stabilne źródło. Bardzo liczę, że w perspektywie 10-15 lat będziemy w Europie centrum offshorowym. To postępowanie na to wskazuje, na 11 lokalizacji są złożone 132 wnioski od kilkunastu bardzo liczących się graczy. To pokazuje, że polska strefa jest konkurencyjna, interesująca, wielu partnerów chciałoby albo samodzielnie, albo w kooperacji z partnerami krajowymi budować i bardzo byśmy chcieli to wykorzystać jako koło zamachowe dla polskiej gospodarki, jako wartość dodaną – podsumowała.

(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

– Takie projekty są kosztochłonne, więc inwestorzy podchodzą do tej sprawy w różnoraki sposób. Ja mogę powiedzieć na naszym przykładzie o projekcie „Baltica 2 i 3”, który jest realizowany w formule partnerskiej. Została utworzona spółka, w której po 50 proc. działów ma PGE i firma Ørsted. Podzielenie się tymi kosztami powoduje to, że te przewidywane nakłady są bardziej dostępne. Jako PGE przewidujemy realizację finansowania naszego przedsięwzięcia w formule project finance. Ta konstrukcja zapewnia nam finansowanie i skuteczne realizowanie tego przedsięwzięcia. To będzie ponad 30 miliardów złotych, to są bardzo duże nakłady. Ostateczne wartości będą wynikały z rozstrzygniętych postępowań, które właśnie realizujemy – tłumaczył Dariusz Lociński, prezes zarządu PGE Baltica.

– PGE przyjęło, że local content to nie tylko strumień pieniądza, ale także możliwość budowania know-how. To da polskiemu przemysłowi stabilną pozycję, a w przyszłości być może przewagę. Realizujemy i mamy podpisane umowy z uczelniami w sprawie studiów pod patronatem PGE. Na Politechnice Gdańskiej, Instytucie Morskim w Gdyni. W tym tygodniu podpisujemy też umowę w Słupsku w zakresie średniej kadry, wkrótce otwieramy profil w liceum w Ustce. Patrzymy na to przedsięwzięcie lokalnie, a te inicjatywy znajdują duże zainteresowanie wśród młodzieży. Dobry i interesujący program ze wskazaniem perspektywy daje duże spektrum odbioru społecznego. Myślimy też o budowie centrum kompetencyjnego, gdzie mielibyśmy szansę pozyskiwać nowe rozwiązania, które można by było wdrażać w naszych projektach. To są drobne kroki, które zbudują ten potencjał. Local content, rozumiany poprzez naukę, jest absolutnie priorytetem. Współpracujemy też z instytutami, dzisiaj podpisujemy list intencyjny z Instytutem Morskim PAN w Gdańsku – powiedział Lociński.

– To jest element gospodarki energetycznej. Podstawową intencją, z którą budujemy te farmy, to wytworzenie energii, która zapewni nam trwałe dostawy. Jest to wkomponowane w obszar morski. W tej chwili mamy proces migracji gospodarki energetycznej z południa, gdzie mieliśmy koncentrację wytwarzania procesów energetycznych, w kierunku szeroko rozumianej gospodarki morskiej. Temat offshoru jest tym, co spowoduje, że ciężar tej gospodarki będzie spoczywał na północnej części kraju. Instalacja tak dużych przedsięwzięć wymusi reorganizacje aktualnego stanu rzeczy. Zasadniczym celem jest oczywiście wyprodukowanie energii, potem tę energię trzeba odebrać i dystrybuować. Ostateczne rozwiązanie podsuwa nam rzeczywistość. My, jako inwestorzy i PGE, myślimy o tym, żeby budować tę pozycję podmiotową, żeby wskazywać funkcję lidera. Każdy stara się wypracować jak najwięcej, bo to jest ten moment, kiedy zdobywa się know-how, kiedy powstają kompetencje, kiedy ten strumień, gospodarka się układa. Czy to będzie w formie jednej organizacji, trudno teraz wyrokować. To będzie wynikało z tego, jak ten rynek będzie poukładany. Z mojego punktu widzenia najważniejsze jest to, o czym mówiliśmy niejednokrotnie, a więc żeby dbać o polski przemysł, który jest zainteresowany zmianą, bo żyjemy w takich czasach, że toczy się o to walka. Musimy myśleć o tym przedsięwzięciu jako o szansie dla polskiej gospodarki. Staramy się na te sprawy patrzeć w sposób rozważny. Na tę chwilę analizujemy możliwości ekspansji, analizujemy te możliwości, ale kompetencje, które nabywamy w trakcie realizacji tego projektu, daje pole do rozmów o potencjalnym wyjściu na rynek. Natomiast oczywiście zobaczymy, jak ten rynek będzie się rozwijał – przekonywał.

– Według naszego harmonogramu instalacja pierwszych turbin nastąpi w drugiej połowie 2026 roku. Chcemy w najbliższych latach zintensyfikować swoje działania. W 2040 roku przewidujemy 5,6 gigawata zainstalowanych mocy w formie farm wiatrowych na morzu. To pokazuje, jak duża jest determinacja w działaniu. Kluczowe są pomiary środowiskowe. Z naszego punktu widzenia to jest perspektywa 15 lat intensywnej pracy nad tymi projektami i budowania polskiego offshoru – podsumował.

(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Forum Morskie Radia Gdańsk to projekt, na który składa się cykl debat i audycji, poświęconych szeroko rozumianej gospodarce morskiej. Wzorem pierwszej edycji, przeprowadzonej w 2021 r., rozgłośni udało się pozyskać do współpracy wielu partnerów merytorycznych oraz uzyskać honorowy patronat premiera Mateusza Morawieckiego

– Szeroko rozumiana tematyka morska to jeden z najważniejszych elementów gospodarki i życia społecznego nie tylko na Pomorzu, ale również w całej Polsce. To także jeden z głównych tematów wielu audycji Radia Gdańsk. Morze to jedna z naszych tematycznych specjalizacji. „Nosimy morze w naszych sercach”: pod tymi słowami z naszego radiowego spotu zapewne mogłoby się podpisać wielu z Państwa – mówi dr Adam Chmielecki, prezes i redaktor naczelny Radia Gdańsk.

– Postanowiliśmy zaprosić do wspólnej debaty o przyszłości gospodarki morskiej decydentów, przedstawicieli pracodawców i pracowników, ekspertów, naukowców i pasjonatów. Tematów do dyskusji nie zabraknie, bo przecież szeroko rozumiane sprawy morskie to przemysł okrętowy, działalność portów, bezpieczeństwo i marynarka wojenna, energetyka morska, offshore, rekreacja, turystyka i wiele więcej. Szeroka i pozytywna odpowiedź na naszą inicjatywę pokazuje, że w branży morskiej istnieje potrzeba pogłębionej i merytorycznej debaty. Inicjowanie i organizowanie takiej debaty uznajemy w Radiu Gdańsk za jeden z elementów misji mediów publicznych, zwłaszcza tu, na Pomorzu – dodaje dr Adam Chmielecki.

Partnerzy II Forum Morskiego Radia Gdańsk to: partner generalny – Polski Koncern Naftowy Orlen, partnerzy główni – PGE Baltica, Port Gdańsk, Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna, Port Gdynia, Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, Port Szczecin-Świnoujście, Urząd Morski w Gdyni, Centralny Port Komunikacyjny.

au/ak/MarWer/mm/mk/mrud

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj