Poszukiwany od niedzieli gdyński nurek prawdopodobnie został odnaleziony. 44 latek zaginął w niedzielę rano podczas nurkowania w parze, w okolicy torpedowni w Babich Dołach.
W środę (14 grudnia) rano czternastu nurków- ochotników wzięło udział w akcji poszukiwawczej. Zorganizował ją Tomasz Trojanowicz.
Jak powiedział w rozmowie z naszym reporterem, w dwugodzinnych działaniach wzięli udział doświadczeni zawodowo specjaliści. – Na miejscu wywiesiliśmy sobie mapę poglądową trenu i rzeczy, które są pod wodą. Jeden z zespołów miał przydzielone dokładnie to miejsce, gdzie znaleziono ciało. Był to wlot do torpedowni. Wcześniej ciało musiało tam zdryfować od strony palisady i dawnej drogi – ocenia Trojanowicz.
Przypomnijmy, że według relacji ocalałego nurka – mężczyzn już na powierzchni rozdzieliła fala. Według Tomasza Trojanowicza przyczyną tragedii mogła być zła ocena warunków. – Generalnie głupotą było wchodzenie w tych warunkach do wody, ponieważ była duża fala i silne prądy. Ludzie, którzy nurkują w piance na jednej butli w miejscu, gdzie jest sporo zagrożeń zachowali się jakby nie byli za dobrze wyszkoleni – ocenia nurek. Podkreśla przy tym, że w takich warunkach należy korzystać z napędu podwodnego skutera.
Jak powiedziała Radiu Gdańsk podkomisarz Jolanta Grunert z gdyńskiej policji, wydobycie ciała z wody planowane jest na jutrzejszy poranek. Dziś z uwagi na niesprzyjające warunki atmosferyczne i bezpieczeństwo biorących udział w akcji jest to niemożliwe.
Sebastian Kwiatkowski/aKa