Handel, sąsiedzkie spotkania i… dwie lamy. Za nami pierwszy tegoroczny pchli targ na Siedlcach

(Fot. Radio Gdańsk/Bartosz Stracewski)

W gdańskiej dzielnicy Siedlce po raz pierwszy w tym roku odbył się sąsiedzki pchli targ. Czwarta edycja imprezy zorganizowanej przez Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie to nie tylko okazja do pozbycia się nadmiaru rzeczy z domu czy piwnicy. Jak mówią organizatorzy, celem jest wyciągnięcie ludzi z domów.

Pchli targ, który odbywał się na zieleńcu przy ul. Zakopiańskiej 40 na Siedlcach, to dobrze znane lokalnym mieszkańcom wydarzenie. Pierwsza w tym roku, a czwarta w dzielnicy edycja przyciągnęła kilkunastu sprzedających i dużo więcej kupujących lub rozglądających się za okazją.

– Pchli targ to super pretekst do sąsiedzkich spotkań, integracji i aktywizacji. To nie tylko Siedlce, bo są z nami mieszkańcy okolicznych dzielnic, a nawet przyjezdni spoza Gdańska – wyjaśnia Natalia Gacke, animatorka MOPR w Gdańsku.

– Internet, komputer i inne elektroniczne urządzenia powodują, że zostajemy w domu. My chcemy zachęcić do tego, żeby działać bardziej „analogowo” – uzupełnia Adam Bronk-Zdunowski, animator lokalny MOPR.

– Chcemy mieszkańców, sąsiadów, wyciągnąć z domu. Żeby każdy mógł się spotkać, poznać, zobaczyć, kto mieszka obok. Chcemy, żeby mieszkańcy nie byli anonimowi, ale też żebyśmy my – jako ośrodek pomocy rodzinie – również nie byli – dodaje Bronk-Zdunowski.

DLA JEDNEGO ŚMIEĆ, DLA INNEGO SKARB

Nawiązywanie znajomości nie było trudne, bo wyjęte z pawlaczy lub piwnic zakurzone przedmioty dla jednych nie miały wartości, ale dla innych stanowiły prawdziwe skarby.

– Sprzątam piwnicę po zmarłym ojcu, który był kolekcjonerem – mówi Radiu Gdańsk jeden z okolicznych mieszkańców, który na sprzedaż wystawiał między innymi książki popularno-naukowe, kasety magnetofonowe, pokaźną kolekcję komiksów z lat 90 czy… amerykańskie ładownice wojskowe.

– Wyniosłem to wszystko i pomyślałem, że szkoda wyrzucać to na śmietnik, zwłaszcza książki. Dla mnie nie mają one wartości, ale komuś innemu mogą się przydać – dodawał.

POTWIERDZENIE TEZY

Chwilę później jeden z sąsiadów kupił część literatury naukowej – książki o biologii i kosmosie.

– Kiedyś sam zbierałem te książki, uczyłem się z nich i poszerzałem swoją wiedzę. Pamiętam, że były bardzo atrakcyjne i bogato ilustrowane. Kupiłem je dla moich siostrzenic, które właśnie interesują się tą tematyką. Oczywiście wszystko jest dzisiaj w internecie, ale uważam, że takie analogowe formy też są ciekawe. To będzie prezent – opowiada.

SUPER ZABAWA DLA DZIECI

Kawałek dalej można było kupić zabawki, pluszaki, gry planszowe, a nawet rower. Były to skarby z pokoi dziecięcych, a zysk z ich sprzedaży trafiał wprost do rąk najmłodszych.

– Córki robiły porządek w pokoju, wybrały różne rzeczy. Wszystko jest w dobrym stanie, ale przestało być potrzebne lub stało się nudne. Z pustymi rękami jednak nie wrócimy, bo zyski od razu są wydawane u sąsiadów. Dla dzieci jest super zabawa, ale dla mamy to oznacza nici z porządków – z uśmiechem dodaje jedna z mam.

DWIE… LAMY

Największą atrakcją pchlego targu były dwie… lamy. Żywe zwierzęta, przyzwyczajone do głaskania i obecności dzieci, przyciągały tłumy. Można było je nakarmić i zrobić sobie z nimi zdjęcie.

W tym roku planowane są kolejne edycje podobnych wydarzeń – nie tylko na Siedlcach.

Bartosz Stracewski/aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj