Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci strażaka z ekipy nurków, który zginął podczas poszukiwań Grzegorza Borysa. Do tragedii doszło w środę, 1 listopada, po południu w zbiorniku wodnym w pobliżu Źródła Marii w Gdyni.
27-latek zszedł pod wodę i nie wypłynął. Gdy koledzy wydobyli go na brzeg, był nieprzytomny. Niespełna 2 godziny później zmarł. Jak mówi prokurator Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, śledztwo prowadzone jest w kierunku śmiertelnego wypadku przy pracy.
– Obecnie planowane jest przeprowadzenie sekcji zwłok zmarłego, mającej na celu ustalenie przyczyn zgonu. Będzie konieczne pozyskanie opinii biegłego dotyczące zabezpieczonego urządzenia do nurkowania, czy ten akwalung był sprawny i czy spełniał normy przewidziane prawem dla tego typu urządzeń. Będzie kontynuowane przesłuchiwanie świadków, innych funkcjonariuszy, którzy również brali udział w tych działaniach w tamtym rejonie. Prokurator zabezpieczył już całą dokumentację – powiedział Duszyński.
Prokuratura powoła też biegłego, który zbada, czy sprzęt do nurkowania, którym posługiwał się zmarły strażak, był sprawny. Mimo tragedii obława za podejrzanym o zabójstwo 6-letniego dziecka z Gdyni nadal jest kontynuowana.
Grzegorz Armatowski/vn