Problem zbyt małego zasięgu nowych elektrycznych autobusów w Gdańsku został rozwiązany – ogłosili dziś urzędnicy. Dwa miesiące temu, kiedy na ulice miasta wyjechało 18 wartych 62 miliony złotych nowych autobusów marki MAN, okazało się, że nie są one w stanie przejechać maksymalnych 400 kilometrów ani nawet osiągnąć minimalnego deklarowanego zasięgu w okolicy 250 kilometrów.
Wiceprezydent Piotr Borawski stwierdził na dzisiejszym spotkaniu z dziennikarzami, że zaszły wyraźne zmiany. – Najważniejsza informacja jest taka, te autobusy należycie robią to, do czego zostały zakupione, czyli realizują zadania naszej komunikacji miejskiej. Wykonują dziennie przebiegi około 300 kilometrów – zaznaczał.
Marcin Grabowski z firmy MAN Truck & Bus Polska tłumaczył z kolei, że efekty przyniosła zapowiadana od miesiąca zmiana ustawień ogrzewania i ładowania.
– Rekonfiguracja trzech niezależnych systemów ogrzewania doprowadziła do tego, że udało nam się osiągnąć zdecydowanie wyższą efektywność bateryjną, a także zdecydowanie poprawić parametry usługi prekodycjonowania, ładowania autobusów – wyjaśniał.
Dodatkowo ma zacząć się szkolenie kierowców.
KIEROWCY: NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO
Problem z głowy? Według tych, z którymi udało się porozmawiać Radiu Gdańsk, nic się nie zmieniło – przy przebiegu nieco ponad 200 kilometrów, tuż przed końcem drugiej zmiany, zasięg się kończy, a autobusy są podmieniane na spalinowe. Co więcej, pasażerowie nadal marzną wewnątrz.
– Bardzo chętnie spotkam się z przedstawicielami kierowców. Zresztą ze związkami zawodowymi rozmawiam niemal każdego tygodnia. Swoją wiedzę i decyzje zawsze opieram na danych – stwierdził Borawski.
Za niedociągnięcia ma odpowiedzieć dostawca. – Przez dwa miesiące miasto nałożyło 95 kar o wartości 237 tysięcy złotych za niedotrzymanie gwarantowanego zasięgu 250 kilometrów – twierdzi Jerzy Wiatr z Gdańskich Autobusów i Tramwajów.
W GDYNI JEST INNY SYSTEM
Tymczasem według specjalistów z branży od początku trudno było liczyć na to, żeby pojazdy osiągnęły deklarowany zasięg – to konsekwencje różnic między nominalną pojemnością baterii a tą udostępnianą użytkownikowi. Dodatkowo testy tak zwanych standardowych warunków drogowych są mało miarodajne. W praktyce najbardziej sprawdzają się systemy doładowywania pojazdów na trasie, tak, jak robi to Gdynia. Co ciekawe, tam elektryczne Mercedesy w praktyce zużywają zimą o połowę więcej energii niż deklaruje producent.
W ocenie Macieja Lisickiego, prezesa Gdańskich Autobusów i Tramwajów, ładowarki na pętlach odchodzą do lamusa. – Identyczne pojazdy o identycznym systemie jeżdżą na przykład w Monachium. Od 2021 roku to miasto przeszło na nocne ładowanie powolnym prądem na dużej baterii – wskazuje.
BATERIE BĘDĄ CORAZ SŁABSZE
Z wiekiem pojemność baterii będzie maleć. Czy nowe gdańskie „elektryki” skończą jako tak zwane dodatki? – Autobus wymaga dopasowania do istniejącej trasy. Zasięg gwarantowany 250 kilometrów jest na koniec eksploatacji, a te 18 aut spokojnie zmieścimy na takich trasach, gdzie będą mogły służyć – twierdzi Lisicki.
Gdańsk chciałby w najbliższych latach kupić 30 kolejnych elektryków. Liczy także na 50 milionów złotych dofinansowania z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska na poprzedni zakup.
Baterie nowych autobusów mają dziesięcioletnią gwarancję.
Posłuchaj materiału naszego reportera:
Odtwarzacz plików dźwiękowychSebastian Kwiatkowski/MarWer