Szpital im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku zyskał nowoczesne urządzenie, które pozwoli na usuwanie guzów mózgu z nawet najciężej dostępnych miejsc. To pierwsze tego typu narzędzie w Polsce.
Tego typu urządzenie w Polsce nie było dotąd wcześniej używane. Zakup akceleratora liniowego typu ZAP-X umożliwi prowadzenie niezwykle skomplikowanych zabiegów, które w przeszłości wiązały się ze sporym ryzykiem. Dzięki urządzeniu kupionemu przez szpital imienia Mikołaja Kopernika w Gdańsku zabiegi będą dużo bardziej skuteczne i mniej inwazyjne.
– Urządzenie jest dedykowane do takich nieinwazyjnych operacji guzów mózgu, które są zlokalizowane w bardzo trudnych miejscach. Pozwoli ono zoperować chorego, nie uszkadzając mu ważnych struktur nerwowych. Mimo nowoczesnych technik, chirurgia jest zawsze uszkadzająca. To urządzenie natomiast pozwala zaoszczędzić dużo tkanek. Jego praca polega na działaniu wiązki elektronów na strukturę patologiczną, którą się bardzo dokładnie planuje za pomocą komputera rezonansu – tłumaczył neurolog prof. Wojciech Kloc.
NOWOCZESNA TECHNOLOGIA
Zakup akceleratora i przystosowanie pomieszczenia do tego narzędzia kosztowało szpital ponad 24 miliony złotych. Większą część tych pieniędzy pokryła Unia Europejska. Narzędzie wyposażone jest w nowoczesną technologię, która ułatwia jego codzienne użytkowanie.
– Urządzenie wyróżnia źródło promieniowanie – przyspieszacz liniowy. Wcześniejsze technologie wykorzystywały kobalt bądź inne izotopy. Tutaj nie spotkamy się z obecnością takich materiałów promieniotwórczych. W związku z tym wystarczy, że je podłączymy – mówiąc kolokwialnie – do gniazdka i ono działa. Nie składujemy tych izotopów, nie wymieniamy ich, a każde urządzenie, które do tej pory było stosowane w tego typu zabiegach, tego wymagało – mówił Wojciech Jeżewski z firmy Synektik, odpowiedzialnej za produkcje akceleratora.
Zakup akcelatora jest zwieńczeniem pewnego etapu modernizacji szpitala im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku. Sam sprzęt będzie gotowy do użytku w ciągu najbliższych 6 miesięcy. Obecnie szpital musi przystosować pomieszczenie, ale jak się dowiedzieliśmy – placówka była już na to przygotowana wcześniej.
Oskar Bąk/aKa