Być może w poniedziałek gdański sąd wyznaczy termin posiedzenia w sprawie aresztu dla kierowcy, który spowodował karambol na południowej obwodnicy Gdańska. W ubiegły piątek w zderzeniu tira i 21 samochodów zginęło czworo dzieci, a 15 osób zostało rannych.
Śledczy nie chcą ujawnić uzasadnienia zażalenia wniosku o braku aresztu dla kierowcy tira. Wcześniej z kolei wskazywali, że podejrzany powinien być za kratkami, bo grozi mu wysoka kara, może uciec lub wpływać na tok postępowania. Mateusz M. jest pod policyjnym dozorem i codziennie musi zgłaszać się w komisariacie.
NAJNOWSZE USTALENIA
Wpływ na decyzję sądu mogą mieć najnowsze ustalenia prokuratury. Dotyczą dopuszczalnej prędkości na tym odcinku południowej obwodnicy Gdańska.
– Co istotne, w toku przeprowadzania tej czynności zweryfikowano, że w miejscu, w którym doszło do katastrofy, obowiązywało ograniczenie prędkości do 50 kilometrów na godzinę, a nie jak wcześniej ustalano, 80 – mówi Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
ZNAK USTAWIONO PO ZDARZENIU?
Obrońcy podejrzanego twierdzą, że znak ustawiono po karambolu. Tymczasem Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad stanowczo zaznacza, że ograniczenie prędkości do 50 kilometrów na godzinę jest tam od samego początku przebudowy węzła.
Kierowca ciężarówki usłyszał zarzut spowodowania katastrowy w ruchu lądowym ze skutkiem śmiertelnym. Grozi za to 15 lat więzienia.
Grzegorz Armatowski/aKa