Spór o pamięć i tożsamość. Gdańska wystawa „Nasi chłopcy” dzieli opinię publiczną i polityków

Wystawa "Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy" (fot. Facebook/Muzeum Gdańska/A. Grabowska)

Polscy politycy, w tym prezydent i wicepremier, na swoich portalach społecznościowych krytykują wystawę „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy”, której wernisaż odbył się 11 lipca w Gdańsku. Placówki Muzeum Gdańska i Muzeum II Wojny Światowej wydały oświadczenie odnoszące się do kontrowersji.

W Galerii Palowej Ratusza Głównego Miasta w Gdańsku odbył się wernisaż wystawy „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy”, której ekspozycja opowiada o losach dziesiątek tysięcy mieszkańców Pomorza, którzy zostali wcieleni do armii III Rzeszy. Pisaliśmy o tym >>>TUTAJ.

Na portalu społecznościowym X wicepremier Kosiniak-Kamysz napisał, że „wystawa w Muzeum Gdańska dotycząca mieszkańców Pomorza Gdańskiego służących w armii III Rzeszy nie służy polskiej polityce pamięci”. Jego zdaniem „nasi chłopcy, żołnierze i cywile, Polacy, bronili Ojczyzny przed nazistowskimi Niemcami do ostatniej kropli krwi. To oni są bohaterami i to im należą się miejsca na wystawach”.

MARIUSZ BŁASZCZAK: „TO REALIZACJA NIEMIECKIEJ NARRACJI”

Wystawę w gdańskim muzeum skrytykował również były szef Ministerstwa Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak, który na portalu X napisał, że jest „to jawna realizacja niemieckiej narracji, a prowadzą ją przecież instytucje, które powinny strzec polskiej pamięci historycznej”. Dodał, że „tego rodzaju wystawy to próba przekłamania historii”. Błaszczak zaapelował: „powiedzmy stanowcze NIE projektom, które zamiast bronić pamięć – zakłamują historię”.

EUROPOSEŁ: „TO SYTUACJA NIEDOPUSZCZALNA”

Europoseł Piotr Müller, komentując wystawę „Nasi chłopcy” Muzeum Gdańska, wskazał, że należy natychmiast usunąć ekspozycję i wyciągnąć konsekwencje wobec jej twórców oraz kierownictwa placówki.

– To sytuacja absolutnie niedopuszczalna. Pochodzę z Pomorza i nie zgadzam się, by żołnierze III Rzeszy byli nazywani naszymi. Oczekujemy jasnej reakcji wszystkich środowisk politycznych – podkreślił.

CEZARY OBRACHT-PRONDZYŃSKI: „ZACHĘCAM DO OBEJRZENIA WYSTAWY”

– Wszystkich zachęcam do obejrzenia wystawy. Tu nie ma żadnej gloryfikacji Niemiec, wojny, hitleryzmu… Tu jest opowieść o dramacie ludzi na pograniczu – napisał w swoich mediach społecznościowych Cezary Obracht-Prondzyński, komentując kontrowersje dotyczące wystawy Muzeum Gdańska.

W czasie prac nad tą wystawą pojawiały się pytania jakie mogą być reakcje? I oto mamy już odpowiedź po kilkudziesięciu…

Opublikowany przez Cezarego Obracht-Prondzyński Poniedziałek, 14 lipca 2025

ANDRZEJ DUDA: „Z OBURZENIEM PRZYJMUJĘ INFORMACJĘ”

Prezydent Andrzej Duda na platformie X napisał, że informację o wystawie Muzeum Gdańska przyjął z oburzeniem. Jego zdaniem przedstawianie żołnierzy III Rzeszy jako „naszych” to nie tylko fałsz historyczny, a moralna prowokacja.

– Polacy, jako naród, byli ofiarami niemieckiej okupacji i niemieckiego terroru, a nie jego sprawcami, czy uczestnikami. Gdańsk – miejsce, gdzie zaczęła się II wojna światowa – nie może być sceną dla narracji, które rozmywają odpowiedzialność sprawców – wskazywał.

RZECZNIK RZĄDU: „NAZWA JEST TRUDNA DO ZAAKCEPTOWANIA”

Rzecznik rządu Adam Szłapka uważa, że upamiętnienie Polaków siłą wcielonych do Wehrmachtu jest czymś, o czym trzeba mówić. Na antenie Polskiego Radia 24 mówił, że nieakceptowalna jest nazwa wystawy.

– Jak rozumiem, chodzi o upamiętnienie osób, którzy zostali siłą włączeni do Wehrmachtu. To jest coś, o czym należy mówić, to dramaty ludzi. Jednak nazwa wystawy jest trudna do zaakceptowania – wyjaśniał.

OŚWIADCZENIE MINISTERSTWA KULTURY I DZIEDZICTWA NARODOWEGO

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego na platformie X wydało oświadczenie w związku z kontrowersjami dotyczącymi wystawy Muzeum Gdańska. Poniżej zamieszczamy jego treść.

Wystawa „Nasi chłopcy” prezentowana przez Muzeum Gdańska przywraca pamięć o Polakach, którym podmiotowość została przemocą odebrana, i o których na całe dekady zapomniano. Wystawa przybliża losy dziesiątków tysięcy Polaków, przymusem wcielonych do Wehrmachtu. Ogromna część z nich zdezerterowała, zasilając później szeregi Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Misją instytucji takich jak muzea jest rzetelne i kompleksowe prezentowanie historii, często dotyczącej tematów trudnych i do tej pory przemilczanych. Zarzuty o przekłamywanie historii, które forsowanie są przez część sceny politycznej są nie tylko szkodliwe – podważają zaufanie do instytucji, których fundamentalnym zadaniem jest strzeżenie prawdy historycznej. Instytucje muzealne kierują się etosem badawczym, opartym na weryfikacji źródeł, analizie faktów i prezentowaniu różnorodnych perspektyw. Przeszłość powinna być i jest opowiadana przez polskie instytucje kultury w sposób rzetelny, a nie taki, w którym wykorzystywane są wygodne narracje polityczne.”

OŚWIADCZENIE MUZEUM GDAŃSKA

Muzeum Gdańska podzieliło się swoim oświadczeniem w związku ze sprawą. Poniżej zamieszczamy pełną treść.

„W związku z kontrowersjami wokół wystawy „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy”, pragniemy wyrazić stanowczy sprzeciw wobec niesprawiedliwych i powierzchownych ocen pojawiających się w przestrzeni publicznej — często ze strony osób, które nie zapoznały się ani z samą ekspozycją, ani z jej kontekstem historycznym i edukacyjnym. Ubolewamy nad tym, że narracja wokół wystawy bywa wykorzystywana instrumentalnie dla doraźnych celów politycznych.

Wystawa została przygotowana we współpracy z Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku i Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie. To efekt pracy zespołu historyków i muzealników, którzy od lat zajmują się dokumentowaniem złożonych losów mieszkańców Pomorza i innych ziem wcielonych do III Rzeszy. Celem wystawy jest pokazanie tragicznego losu ludzi, którzy po 1939 roku znaleźli się pod brutalnym przymusem – wpisani na Volkslistę, powoływani do Wehrmachtu pod groźbą represji wobec siebie i swoich rodzin.

Tytuł „Nasi chłopcy” nie jest przypadkowy. Odwołuje się do luksemburskiego terminu „Ons Jongen”, używanego wobec rodaków przymusowo wcielanych do niemieckiej armii. W Polsce dotyczy to setek tysięcy osób – synów, braci i ojców z polskich rodzin, których społeczności lokalne nie postrzegały jako zdrajców, lecz jako swoich. Wystawa pokazuje ich dramatyczne wybory i dylematy, dalekie od łatwych, czarno-białych ocen.

Nie gloryfikujemy Wehrmachtu. Pokazujemy cierpienie ludzi, którym odebrano wybór. Odmawianie im dziś polskości jest głęboko niesprawiedliwe i przypomina retorykę propagandy PRL-u, która przez dekady stygmatyzowała ofiary, a nie sprawców.

Przypominamy: przymusowa germanizacja, wpisy na Volkslistę, wcielenia do armii niemieckiej — to działania okupanta. Wielu Pomorzan dezerterowało do Polskich Sił Zbrojnych, było skazywanych na śmierć, trafiało do obozów lub na front wschodni w charakterze represji. Przykładem jest Stanisław Szuca, którego wysłano na front za propolską postawę jego rodziny w Wolnym Mieście Gdańsku.

Towarzyszą jej materiały edukacyjne, komentarze ekspertów i głosy rodzin, których historia przez dekady nie miała prawa wybrzmieć. Nie da się budować dojrzałej debaty o historii bez uczciwego spojrzenia na jej najbardziej bolesne aspekty. Zachęcamy do odwiedzenia wystawy — i dopiero potem do formułowania ocen.”

OŚWIADCZENIE MUZEUM II WOJNY ŚWIATOWEJ

W związku z kontrowersjami do sprawy odniosło się także Muzeum II Wojny Światowej. Poniżej zamieszczamy pełne oświadczenie.

„Sprzeciwiamy się niesprawiedliwym i powierzchownym ocenom pojawiającym się w przestrzeni publicznej w związku z wystawą „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy” – wyłącznie ze strony osób, które nie zapoznały się ani z samą ekspozycją, ani z jej kontekstem historycznym i edukacyjnym. Ubolewamy nad tym, że narracja wokół wystawy bywa wykorzystywana instrumentalnie dla doraźnych celów politycznych.

Wystawa została przygotowana we współpracy z Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku i Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie. To efekt pracy zespołu historyków i muzealników, którzy od lat zajmują się dokumentowaniem złożonych losów mieszkańców Pomorza i innych ziem wcielonych do III Rzeszy. Celem wystawy jest pokazanie tragicznego losu ludzi, którzy po 1939 roku znaleźli się pod brutalnym przymusem – wpisani na Volkslistę, powoływani do Wehrmachtu pod groźbą represji wobec siebie i swoich rodzin.

Tytuł „Nasi chłopcy” nie jest przypadkowy. Dotyczy on setek tysięcy osób – synów, braci i ojców z pomorskich rodzin. Zostali oni postawieni w sytuacji bez wyboru. Nasza wystawa pokazuje ich w sposób daleki od czarno-białych ocen.

Przypominamy: przymusowa germanizacja, wpisy na Volkslistę, wcielenia do armii niemieckiej — to działania okupanta. Wielu Pomorzan za odmowę służby, za dezercję z Wehrmachtu i próbę przedostania się do Polskich Sił Zbrojnych czy do partyzantki, było skazywanych na śmierć i trafiało do obozów koncentracyjnych. Przykładem jest Stanisław Szuca, którego wysłano na front za propolską postawę jego rodziny w Wolnym Mieście Gdańsku. Na wystawie przedstawiamy też losy Edmunda Tyborskiego ze Swornych Gaci, który za ucieczkę z Wehrmachtu i próbę dołączenia do partyzantki został zgilotynowany, a jego rodzina zesłana do obozu.

Aneksja ziem polskich, zmuszanie Polaków do podpisywania Volkslisty i przymusowe wcielanie do Wehrmachtu są niemiecką zbrodnią, której nie będziemy przemilczać. Nie będziemy milczeć o jej ofiarach, które przez dziesięciolecia ukrywały ten fakt, bojąc się potępienia i wykluczenia. Pokazujemy cierpienie ludzi, którym odebrano wybór. Nie zgadzamy się na przedstawianie ich jako zdrajców lub kolaborantów. Wykluczanie ofiar niemieckiej przemocy z polskiej narodowej wspólnoty jest nie tylko niegodne i niepatriotyczne, ale przypomina haniebną retorykę propagandy PRL-u, która przez dekady stygmatyzowała ofiary, a nie sprawców.

Historiom osób przedstawianych na wystawie towarzyszą materiały edukacyjne, komentarze ekspertów i głosy rodzin, które przez dekady nie miały prawa wybrzmieć. Nie da się budować dojrzałej debaty o historii bez uczciwego spojrzenia na jej najbardziej bolesne aspekty. Zachęcamy do odwiedzenia wystawy — i dopiero potem do formułowania ocen.”

PAP/RG/mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj