Organizacja „Zupa na Monciaku” prosi o wsparcie. Podczas ostatniego, 36. konwoju z pomocą humanitarną jeden z samochodów uległ poważnemu wypadkowi i nie nadaje się do dalszej jazdy. Auto było pożyczone i organizacja być może będzie musiała partycypować w kosztach jego naprawy. Trwa zbiórka, która pomoże w ponownym transporcie darów, w tym tych, które musiały wrócić do Gdańska. Na sprzęt, opony i żywność czekają żołnierze oraz medycy na pierwszej linii frontu.
Do zdarzenia doszło w trakcie drogi na wschód. Warunki pogodowe okazały się bezlitosne. Jak relacjonują wolontariusze w poście „Zupy na Monciaku”:
– W drodze jeden z busów wpadł w poślizg na pierwszym w tym roku lodzie i rozbił się na barierkach autostrady. Wrócił do Gdańska na lawecie. Kierowca i zmiennik, nasi dzielni wolontariusze, nie ucierpieli – i to jest najważniejsze. Auto jest do kasacji.
Choć najważniejsza wiadomość jest taka, że nikomu nic się nie stało, sytuacja jest logistyczna trudna. Część darów musiała wrócić do magazynu, a organizacja została z niespodziewanymi kosztami.

Wolontariusze „Zupy na Monciaku” z darami w Ukrainie (fot. „Zupa na Monciaku)
WIEŹLI CIEPŁO W OKOPY
Konwój, który wyruszył z Sopotu, składał się z siedmiu busów i pick-upa. Auta były wyładowane po dach sprzętem ratującym życie i pozwalającym przetrwać zimę w okopach. Na liście przewożonych rzeczy znalazły się m.in. generatory prądu, piecyki, śpiwory, narzędzia, specjalistyczna elektronika oraz 160 opon.
– Zupy przygotowane w puszkach przez restaurację Winne Grono będą zrzucane z dronów tym, którzy nie mogą wycofać się z pozycji. (…) Wieziemy też karmę dla psów i kotów przygarnianych przez żołnierzy, bo one garną się do życia tam, gdzie życia już prawie nie ma – czytamy w poście organizacji.
MISJA (CZĘŚCIOWO) WYKONANA
Mimo utraty jednego pojazdu pozostała część ekipy dowiozła dary. Busy, które dotarły do Lwowa, zostały przepakowane. Dziesięć ton pomocy trafiło najpierw na ukraińskiego TIR-a, a następnie na kolejny pojazd ciężarowy, który mógł dojechać bliżej strefy walk. Ostateczny rozładunek odbywał się przy wsparciu wojska.

Dary dla Ukraińców wiezione przez „Zupę na Monciaku” (fot. „Zupa na Monciaku”
Większość darów dotarła do celu, ale te, które wróciły na lawecie, wciąż czekają w Gdańsku. Wolontariusze podkreślają:
– Na każdy zamówiony komplet opon czeka konkretny żołnierz lub medyk, konkretne auto. Na każdą parę butów czy generator prądu również. Na te, które musiały zawrócić na lawecie do Gdańska, także.
POTRZEBNE WSPARCIE, BY WRÓCIĆ NA TRASĘ
„Zupa na Monciaku” nie poddaje się i planuje jak najszybszy powrót na trasę, aby dostarczyć zaległą pomoc. Do tego jednak niezbędne są fundusze na pokrycie kosztów logistycznych.
– Musimy odbudować straty po wypadku i ruszyć jeszcze raz, żeby wszystko, co już jest przygotowane, dotarło tam, gdzie może uratować życie – apelują członkowie organizacji.
Każda wpłata przybliża wolontariuszy do celu.
Posłuchaj:
oprac. puch





