Prof. Wojciech Kloc: Rdzeń kręgowy to autostrada, którą z mózgu płyną sygnały. Uszkodzony nie ma zdolności regeneracyjnych

kloc 1

Rdzeń kręgowy to bardzo delikatna struktura, ma średnicę tylko kilku milimetrów, a jest bardzo ważna dla całego organizmu. To taka autostrada, którą z mózgu do pozostałych części organizmu wysyłane są sygnały. Jeśli dojdzie do uszkodzenia, to człowiek ma poważne kłopoty- mówił w Radiu Gdańsk prof. dr hab. Wojciech Kloc, neurochirurg, kierownik Oddziału Neurochirurgii w szpitalu im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku, wykładowca Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. W rozmowie z Joanną Matuszewską mówił m.in o konsekwencjach uszkodzenia rdzenia, leczeniu i rehabilitacji oraz perspektywach pacjentów z takimi urazami.

– To najczęściej ofiary wypadków, bardzo często motocykliści. Powinni szybko trafić do centrum urazowego, bo od tego zależy, jak będzie przebiegał powrót do zdrowia. W przypadku urazów rdzenia, uszkodzone zostają funkcje poniżej miejsca urazu. Często jedyna pomoc to stabilizacja kręgosłupa, która pozwoli mu poruszać się na wózku. Uszkodzony rdzeń nie ma bowiem zdolności regeneracyjnych – tłumaczył profesor. 

Fot. Patrycja Oryl/ Radio Gdańsk 

W audycji mowa była też o zabiegach wykonywanych w Oddziale Neurochirurgii szpitala im. Kopernika w Gdańsku. – Jesteśmy jedynym w Polsce ośrodkiem z międzynarodowym certyfikatem AO Spine, uprawniającym do szkolenia innych lekarzy. Wykonujemy najbardziej skomplikowane operacje kręgosłupa m.in bardzo precyzyjne, u osób po złamaniach kręgów szyjnych. Stąd kolejki dłuższe, niż w innych szpitalach. Obecnie na zabieg czeka około 2 tysięcy pacjentów, a kolejka jest na trzy lata, mimo że pracujemy na pełnych obrotach – mówił prof. Wojciech Kloc.  

W programie radził też, jak dbać o kręgosłup, by zachować długo sprawność i zdrowie. Mówił też, że udzielając pomocy ofiarom wypadków, które są przytomne nie należy ich przenosić, czy przesuwać. – Może to doprowadzić do nieodwracalnych zmian i uszkodzeń rdzenia. Trzeba czekać na przyjazd karetki i ratowników. Do przeniesienia takiego chorego potrzeba pięciu osób – mówił prof. Kloc.

Dodawał jednocześnie, że ratować trzeba niezwłocznie, jeśli u ofiary nie wyczuwa się pulsu, czy oddechu. – Wtedy ratujemy życie i nie oglądamy się na inne sprawy. 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj