281. dzień inwazji Rosji na Ukrainę. Doradca prezydenta: na wojnie zginęło albo zostało rannych 200 tys. rosyjskich żołnierzy

(Fot. EPA/SERGEY KOZLOV)

Rosjanie kontynuują agresję na Ukrainę i czynią postępy na wschodzie atakowanego państwa. Wciąż popełniają jednak błędy, tracąc siły na zdobycie mało strategicznych celów. Tereny, które zostały wyzwolone przez ukraińskich obrońców, są często zaminowane.

22:17 Doradca prezydenta: na wojnie zginęło 10-13 tys. ukraińskich żołnierzy

Na wojnie zginęło od 10 do 13 tys. ukraińskich żołnierzy – poinformował w czwartek Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.

Według oficjalnych szacunków na wojnie zginęło „od 10 do 12,5-13 tys.” żołnierzy – powiedział Podolak w telewizji 24 Kanał. Prezydencki doradca zaznaczył przy tym, że dane dotyczące rannych żołnierzy są wyższe.

Dzień wcześniej – jak pisze portal NW – Ołeksij Arestowycz, inny doradca prezydenta, poinformował, że liczba poległych to „trochę ponad 10 tys.”, zaś rannych zostało kilkadziesiąt tysięcy wojskowych. Podkreślił przy tym, że 96 proc. z nich wraca na front.

Według niego straty strony rosyjskiej są wyższe o siedem-osiem razy.

19:31 Szef MSZ: kolejna nasza ambasada otrzymała groźby; koperty wymazane czerwoną substancją

Już trzy ukraińskie ambasady, oprócz tej w Madrycie, otrzymały groźby; przysłane koperty były wymazane czerwoną substancją – poinformował w czwartek wieczorem szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba.

Jak powiedział Kułeba, wewnątrz przysłanych do placówek kopert znajdowała się „symboliczna groźba”. Podczas doręczenia na kopertach był czerwony płyn – podaje Interfax-Ukraina.

Według ministra jest to zastraszanie Ukrainy i ukraińskich dyplomatów.- Dochodzę do jednego prostego wniosku: jeśli już zaczęli atakować ambasady, to znaczy, że boją się nas, próbują nas powstrzymać. Ale nas nic nie powstrzyma – dodał.

Wcześniej w czwartek Kułeba powiedział, że dwie ambasady Ukrainy, oprócz tej w Madrycie, w środę i czwartek otrzymały „bardzo konkretne groźby” – napisała agencja Ukrinform.

W środę podczas próby otwarcia przesyłki adresowanej do ambasadora Ukrainy w Madrycie Serhija Pohorelcewa doszło do eksplozji ładunku. W efekcie zdarzenia lekko ranny został pracownik placówki dyplomatycznej. W czwartek ambasador Pohorelcew oświadczył, że za tragicznym zdarzeniem w ambasadzie stoi Rosja.

18:23 Sztab: w listopadzie Rosja użyła przeciwko nam ok. 240 pocisków manewrujących i 80 dronów

W listopadzie rosyjska armia zastosowała przeciwko Ukrainie 239 pocisków manewrujących i 80 dronów bojowych typu Shahed-136 – poinformował w czwartek Ołeksij Hromow, przedstawiciel sztabu generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy.

Hromow powiedział na briefingu, że podstawowymi celami armii rosyjskiej były obiekty infrastruktury energetycznej, „co świadczy o kontynuacji rozpoczętego w październiku energetycznego terroru” – pisze ukraińska redakcja Radia Swoboda.

Jak dodał, w listopadzie ukraińska obrona powietrzna zniszczyła 72 proc. zastosowanych przez rosyjskie wojsko pocisków manewrujących i 80 proc. bezzałogowców.

20 listopada prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poinformował, że od początku pełnoskalowej inwazji Rosja wystrzeliła przeciwko Ukrainie ponad 4,7 tys. rakiet.

15:47 Minister obrony: prowadzimy rozmowy z partnerami o przekazaniu nam pocisków S-300

– Prowadzimy rozmowy z partnerami o przekazaniu nam pocisków S-300 – poinformował w czwartek ukraiński minister obrony Ołeksij Reznikow, cytowany przez agencję Interfax-Ukraina.

„S-300 bardzo dobrze działają. Chodzi o to, że nie były produkowane w Ukrainie, to znaczy nie mamy produkcji rakiet S-300, dlatego wykorzystujemy zapasy” – podkreślił Reznikow na briefingu w Odessie.

– Ze wszystkimi ministrami obrony tych krajów, które również na uzbrojeniu mają S-300, prowadzimy rozmowy o możliwości uzupełnienia tych zapasów rakiet z ich magazynów i arsenałów – dodał.

S-300 to system obrony powietrznej produkcji sowieckiej i rosyjskiej, którego zasadniczym przeznaczeniem jest zwalczanie wrogich rakiet i samolotów.

15:45 „WSJ”: skradzione ukraińskie zboże rozprowadza największy rosyjski eksporter

Skradzione z Ukrainy zboże jest rozprowadzane przez statki należące do Piotra Chodykina, lub przez niego zarządzane, który jest właścicielem m.in. RIF Trading, największego rosyjskiego eksportera zboża i dużego gracza na światowym rynku – wynika z opublikowanego w czwartek śledztwa przeprowadzonego przez amerykański dziennik „Wall Street Journal”.

„WSJ” w przeszłości informował o zorganizowanej kradzieży zboża na okupowanych przez Rosjan terytoriach Ukrainy, opisując skomplikowany system, dzięki któremu przemytnicy przewozili duże ilości nielegalnie pozyskanego towaru ze wschodniej Ukrainy na Półwysep Krymski, zaanektowany przez Rosję w 2014 roku.

– Kolejnym krokiem w procesie przemytu jest przekazanie skradzionego ukraińskiego zboża z Krymu do globalnych nabywców. Flota małych statków przemyca zboże, zazwyczaj z krymskiego portu w Sewastopolu, na większe statki towarowe oczekujące na morzu, na które ładunek jest przenoszony przy pomocy statków wyposażonych w dźwigi – opisał „WSJ”. Sewastopol – to port wojenny, baza Floty Czarnomorskiej Rosji.

Następnie większe statki towarowe płyną do odległych portów – dodał dziennik.

Tego typu transfery morskie mogą pomóc w ukryciu pierwotnego źródła towaru, który nabywcy mogliby odrzucić, gdyby pojawiło się przypuszczenie, że pochodzi on z okupowanych przez Rosję terytoriów Ukrainy. Czasem skradzione ukraińskie zboże jest mieszane ze zbożem rosyjskim, aby dodatkowo ukryć jego pochodzenie – wynika z dziennikarskiego śledztwa.

– To pranie pszenicy – skomentował Yoruk Isik, szef firmy konsultingowej z siedzibą w Stambule, która zajmuje się śledzeniem statków Bosphorus Observer.

Ukraińskie władze oraz analitycy rynku morskiego i zbożowego zidentyfikowali Sewastopol jako kluczowy punkt przechwytywania skradzionego zboża, przywożonego ciężarówkami lub koleją ze wschodniej Ukrainy. Od początku marca do października z portu w Sewastopolu wysłano w świat około 848,4 tys. ton zbóż, takich jak pszenica i jęczmień, czyli prawie 15 razy więcej, niż w tym samym okresie w ubiegłym roku wedle wyliczeń AgFlow, organizacji badającej rynek rolny z siedzibą w Genewie.

W czasie jednego z takich transportów na morzu, po wyruszeniu z portu w Sewastopolu, żuraw pływający, należący do firm powiązanych z Chodykinem, przekazał zboże na duży statek, należący do tych samych przedsiębiorstw. Do zdarzenia doszło niedaleko Cieśniny Kerczeńskiej, łączącej Morze Azowskie z Morzem Czarnym – wynika z danych zebranych przez ukraiński wywiad i analityków morskich, badania obrazów satelitarnych oraz danych dostaw.

Bosphorus Observer pomógł w identyfikacji części statków zaangażowanych w przemyt w Cieśninie Kerczeńskiej, dopasowując zweryfikowane zdjęcia i nagrania wideo do zdjęć satelitarnych, zwracając uwagę na takie cechy charakterystyczne jak rozmieszczenie dźwigów i włazów na statkach. Dowody, które umożliwiły powstanie raportu „WSJ” dostarczył także amerykański ośrodek analityczny Initiative for the Study of Russian Piracy.

15:19 Doradca prezydenta: na wojnie zginęło albo zostało rannych 200 tys. rosyjskich żołnierzy

Na wojnie przeciwko Ukrainie zginęło, zostało rannych albo trafiło do niewoli ok. 200 tys. rosyjskich żołnierzy – poinformował Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy, cytowany w czwartek przez portal RBK-Ukraina. Według aktualnych danych sztabu generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy i wywiadu wojskowego od początku inwazji zginęło ok. 90 tys. rosyjskich żołnierzy – powiedział Podolak.

– Wraz ze stratami sanitarnymi, obejmującymi wojskowych, którzy zostali ranni, przeszli amputację, ciężko chorują, oraz wziętymi do niewoli i tymi, którzy zaginęli bez wieści, nieodwracalne rosyjskie straty na wojnie wynoszą ok. 200 tys. – podsumował Podolak. Przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów amerykańskiej armii, gen. Mark Milley szacował w połowie listopada rosyjskie straty podczas inwazji na Ukrainę – poniesione od jej początku 24 lutego, czyli nieobejmujące jeszcze zmobilizowanych jesienią rezerwistów – na ponad 100 tys. zabitych i rannych.

13:31 Cieszyński: Polska przekazała na Ukrainę ponad 10 tys. terminali Starlink, które pozwalają dostarczyć internet

Polska przekazała na Ukrainę już ponad 10 tys. terminali Starlink, które pozwalają dostarczyć internet w miejsca, w których nie mógłby on funkcjonować w normalnych warunkach – nawet tam, gdzie jeszcze kilka dni temu stacjonowały rosyjskie wojska – mówił w Lublinie pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa Janusz Cieszyński.

Cieszyński uczestniczył w czwartek w Lublinie w międzynarodowej konferencji „Post War Innovative Transformation of Ukraine” podczas której zainaugurowano program szkoleń IT dla ok. 30 tys. kobiet-uchodźczyń z Ukrainy, przebywających tymczasowo w Polsce.

Jak podał pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa, z systemu PESEL wynika, że 96 proc. dorosłych osób, które przyjechały z Ukrainy do Polski po wybuchu wojny, stanowią właśnie kobiety. Bardzo nas cieszy, że (…) mamy też możliwość dać im pewne dodatkowe umiejętności tak, żeby po tym, jak wojna się zakończy, mogły wrócić na Ukrainę z tymi nowymi możliwościami – wpisać się właśnie w politykę ministra Fedorowa, który ambitnie mówi, że do 2030 roku 10 proc. PKB Ukrainy ma być oparte właśnie na nowoczesnych technologiach” – zaznaczył Cieszyński.

Zwrócił uwagę, że Polska stara się na bieżąco w różny sposób wspierać walkę Ukrainy o wolność. – Polska przekazała na Ukrainę już ponad 10 tys. terminali Starlink, które pozwalają dostarczyć internet w takie miejsca, w których on nie mógłby funkcjonować w normalnych warunkach ze względu na zniszczenia; na to, że teraz czasami nie ma dostępu do energii elektrycznej – wyjaśnił pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa.

– Pracujemy cały czas właśnie po to, żeby internet – który stał się medium prawie tak samo ważnym, jak elektryczność, gaz czy woda – był dostępny wszędzie, nawet tam, gdzie jeszcze kilka dni temu stacjonowały rosyjskie wojska i dopiero udało się ten teren odzyskać – sprecyzował Cieszyński.

Przekazał, że Polska zacieśnia współpracę międzypaństwową z Ukrainą w obszarze cyfrowym. – Udało nam się ruszyć z projektem, dzięki któremu połączymy – co do pewnych funkcjonalności – polską aplikację mObywatel i ukraińską aplikację Diaa. Zresztą aplikacja Diia, według chyba wszystkich ekspertów, dzisiaj jest najlepszą taką aplikacja na świecie – stwierdził pełnomocnik.

Wyraził nadzieję, że poprzez tę współpracę będzie się prościej przemieszczać obywatelom przez granicę. – Już dzisiaj wprowadziliśmy pierwszą w historii, w Europie elektroniczną kartę pobytu – to jest oszczędność czasu, pieniędzy i wielki komfort dla wszystkich, którzy teraz przez tę granicę dość często się przemieszczają – wskazał Cieszyński.

Terminale Starlink stworzone przez założoną przez Elona Muska firmę SpaceX pomagają ukraińskim żołnierzom obsługiwać drony, otrzymywać ważne informacje wywiadowcze i komunikować się ze sobą na obszarach, gdzie nie ma innych bezpiecznych sieci. Kompaktowe systemy, które łączą małą antenę z 35-centymetrowym terminalem, zapewniają również internet ukraińskim organizacjom pozarządowym oraz cywilom i wspierają infrastrukturę w całym kraju.

12:09 Władze: nauczyciele z Krymu muszą przekazywać część wynagrodzenia na potrzeby rosyjskiej armii

Nauczyciele z okupowanego przez Rosję Krymu są zmuszani do tego, by rzekomo „dobrowolnie” przekazywali część swoich miesięcznych wynagrodzeń na potrzeby sił zbrojnych i tym samym wspierali agresję Kremla na Ukrainę – poinformował w czwartek rządowy ukraiński portal Centrum Narodowego Sprzeciwu.

Władze w Moskwie próbują w ten sposób imitować powszechne poparcie społeczeństwa dla najazdu na sąsiedni kraj. Według portalu jest to fikcja, ponieważ wojna z Ukrainą nie ma w Rosji żadnego „narodowego” charakteru, a Kreml musi uciekać się do przymusu, aby znaleźć pieniądze dla swoich żołnierzy. Takie desperackie działania nie poprawią jednak sytuacji rosyjskich wojsk – oceniono na łamach serwisu.

Na początku listopada przedstawicielka prezydenta Ukrainy na okupowanym półwyspie Tamiła Taszewa oznajmiła, że mieszkańcy Krymu są regularnie zmuszani do „wspierania” rosyjskiej armii. Pracownicy obozu wypoczynkowego dla dzieci Artek musieli pod groźbą rozwiązania umów podpisać oświadczenie, że przekażą swoje dzienne uposażenie na potrzeby rosyjskich wojsk. Z kolei w Sewastopolu jedna ze stacjonujących tam brygad sił zbrojnych zwróciła się z prośbą do kancelarii adwokackich, by zakupiły żołnierzom niezbędne wyposażenie.

Z podobnymi naciskami muszą liczyć się mieszkańcy terenów wiejskich. „Poprzez lokalne organy samorządowe rozpowszechniane są apele, aby dostarczać armii (różne) rzeczy, od bielizny po zapałki. Sami okupanci ciągle narzekają, że miejscowe społeczeństwo w niewystarczającym stopniu wspiera rosyjską armię. Nie ma się jednak czemu dziwić” – podkreślała przed kilkoma tygodniami Taszewa.

Rosja anektowała Krym w 2014 roku; wspólnota międzynarodowa uznała aneksję na nielegalną. Od czasu inwazji Kremla na Ukrainę, rozpoczętej 24 lutego, półwysep jest zapleczem wojsk agresora atakujących terytoria południowej Ukrainy.

11:48 Enerhoatom: współpracujący z wrogiem członek kierownictwa Zaporoskiej Elektrowni Atomowej odwołany z funkcji

Pełniący obowiązki głównego inżyniera Zaporoskiej Elektrowni Atomowej Jurij Czerniczuk, który dopuścił się zdrady i kolaboracji z rosyjskimi okupantami, został odwołany z funkcji – powiadomił w czwartek na Telegramie ukraiński państwowy koncern Enerhoatom.

Zmiana nastąpiła również na stanowisku generalnego dyrektora obiektu. Obowiązki szefa elektrowni będzie odtąd wykonywał Dmytro Werbycki, natomiast poprzedni dyrektor Ihor Muraszow, który jesienią został na krótko zatrzymany przez Rosjan, obejmie funkcję głównego inżyniera. (https://t.me/energoatom_ua/10921)

Na początku października okupanci „tymczasowo zatrzymali” Muraszowa w celu przesłuchania. W sprawie uwolnienia dyrektora negocjowała ze stroną rosyjską Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA). Po kilku dniach mężczyznę wypuszczono, a MAEA poinformowała, że Muraszow przebywa ze swoją rodziną na terytorium kontrolowanym przez Ukrainę i nie będzie kontynuował pracy w elektrowni.

Zaporoska Elektrownia Atomowa, największa siłownia jądrowa w Europie, znajduje się na okupowanych przez Kreml terenach obwodu zaporoskiego, który Rosja usiłuje oderwać od Ukrainy. Po rozpoczętej 24 lutego rosyjskiej inwazji elektrownia została zajęta przez agresora, a następnie teren obiektu był wielokrotnie ostrzeliwany. Władze Ukrainy alarmowały, że są to zagrażające bezpieczeństwu rosyjskie prowokacje.

W elektrowni i jej okolicach stacjonują żołnierze najeźdźcy. Pozostali w niej też dbający o codzienne utrzymanie siłowni ukraińscy pracownicy, którzy jednak nie podejmują decyzji dotyczących funkcjonowania obiektu.

Od poniedziałku okupanci zabronili wstępu na teren elektrowni wszystkim członkom personelu odmawiającym podpisania kontraktów z rosyjskim koncernem Rosatom.

10:21 Obchody rocznicy referendum niepodległościowego, pierwszy raz w warunkach wojny

Ukraina obchodzi w czwartek 31. rocznicę referendum, w którym mieszkańcy kraju stanowiącego wówczas część ZSRR opowiedzieli się za niepodległością. To pierwsza rocznica w warunkach inwazji rosyjskiej, zagrażającej istnieniu rodzącego się wówczas państwa.

Referendum z 1991 roku było zatwierdzeniem Aktu Niepodległości przyjętego kilka miesięcy wcześniej, 24 sierpnia 1991 roku, przez Radę Najwyższą (parlament) w Kijowie. W grudniowym plebiscycie mieszkańcy Ukrainy odpowiedzieli na pytanie: „Czy popiera Pan/Pani akt ogłoszenia niepodległości Ukrainy?”. Za niezawisłością opowiedziało się 90,32 proc. głosujących, przeciwnego zdania było 7,5 proc. W referendum wzięło udział ponad 31,8 mln osób, czyli 84,18 proc. ludności kraju.

Równocześnie z referendum odbyły się wybory prezydenckie, w wyniku których pierwszym szefem państwa został Łeonid Krawczuk. Pierwszym krajem, który uznał niezależność Ukrainy, była Polska; stało się to 2 grudnia 1991 roku.

W 1991 roku 90,32 proc. obywateli powiedziało „tak” niepodległej Ukrainie. Powiedzieli oni „tak” własnemu, samodzielnemu, niepodzielnemu i suwerennemu państwu. Powiedzieli „tak” we wszystkich naszych miastach: Lwowie, Doniecku, Czernihowie i Sewastopolu – podkreślił w czwartek przewodniczący ukraińskiego parlamentu Rusłan Stefanczuk.

Ukraińskie referendum było przy tym częścią długiego procesu rozpadu ZSRR i w chwili, gdy się odbywało, nie było jasne, jak będzie wyglądać niepodległość byłej republiki ZSRR i jej relacje z dawnym centrum w Moskwie. Później bywały momenty, gdy poparcie dla niepodległości wśród mieszkańców Ukrainy nie było tak entuzjastyczne. Na przykład, w 2006 roku w sondażach opinii publicznej za niezależnością opowiadało się 70 procent Ukraińców, w 2011 roku – 67 proc. W 2016 roku, dwa lata po rosyjskiej aneksji Krymu, poparcie to wzrosło do 87 procent. Dziś sięga 97 procent – takie wskaźniki przyniósł pierwszy „wojenny” sondaż z sierpnia br.

Ukraina walczy dziś o swoją wolę niepodległości wyrażoną 31 lat temu – podkreślił w czwartek przewodniczący parlamentu. – O owo „tak” powiedziane 31 lat temu walczymy dzisiaj: o nasz Krym, Ługańsk, Donieck, Mariupol. O całą Ukrainę, o naszą ziemię i wolność – oświadczył Stefanczuk.

Choć trwającą od dziewięciu miesięcy inwazję rosyjską Ukraina określa jako rozwinięcie („wojna na pełną skalę”) agresji trwającej od 2014 roku, to jest ona pierwszą od 1991 roku próbą zbrojnego podporządkowania sąsiedniego państwa. Rosja prowadziła natarcie na Kijów w lutym i marcu br. i zdaniem władz ukraińskich wciąż nie rezygnuje z planów ponownej ofensywy. Wojska rosyjskie atakują od początku wojny cele cywilne, a w ostatnich tygodniach krytyczną infrastrukturę cywilną, licząc faktycznie na załamanie funkcjonowania państwa ukraińskiego – na to, iż nie zdoła ono zapewnić obywatelom warunków do przetrwania.

W maju zmarł pierwszy prezydent Ukrainy Łeonid Krawczuk. Za jego zasługę uważa się uchwalenie przełomowego Aktu Niepodległości Ukrainy. Krawczuk był też jednym z sygnatariuszy porozumień białowieskich, które były ostatnim krokiem w procesie rozpadu ZSRR.

09:55 Ekspert: celem ukraińskich wojsk jest zamknięcie wroga w kotle we wschodniej części obwodu chersońskiego

Głównym celem ukraińskich wojsk jest ofensywa z kierunku zaporoskiego w stronę wybrzeża Morza Azowskiego, która pozwoliłaby zamknąć siły rosyjskie w kotle we wschodniej części obwodu chersońskiego, na lewym brzegu Dniepru – oznajmił w czwartek na antenie telewizji Kanał 24 ukraiński ekspert wojskowy pułkownik Roman Switan.

O prawdopodobieństwie takiego scenariusza świadczy fakt, że oddziały rosyjskie zaczęły „po cichu” wycofywać się z miasteczka Połohy w obwodzie zaporoskim, na południu Ukrainy. Okupanci zapewniają, że jest to „planowa ewakuacja”, lecz nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Najeźdźcy wywożą z miejscowości m.in. wyposażenie placówek medycznych, uciekają stamtąd też lokalni kolaboranci. Wojskowi i przedstawiciele samozwańczych władz agresora przemieszczają się do okupowanego Mariupola – powiadomił Switan.

O coraz gorszym morale w szeregach rosyjskich świadczą też masowe ucieczki zmobilizowanych rezerwistów z linii frontu. Według rozmówcy Kanału 24 zbiegli żołnierze są poszukiwani przy pomocy śmigłowców. – Ludzie (zwerbowani na wojnę) rozumieją, że w najbliższym czasie dojdzie do przerwania linii (rosyjskiej) obrony (na kierunku zaporoskim) przez ukraińskie wojsko. Dlatego zmobilizowani zaczynają powoli dezerterować. Kierunek tych ucieczek jest dosyć specyficzny; wszyscy zmierzają w stronę Mariupola – relacjonował pułkownik.

Jak dodał, żołnierze wroga decydują się na takie działania, ponieważ rozumieją, że w przypadku ucieczki w przeciwną stronę, czyli do obwodu chersońskiego, mogą niebawem znaleźć się w ukraińskim okrążeniu. „Najprawdopodobniej Rosjanie zaczną się wycofywać (z Chersońszczyzny) przynajmniej na Krym. Z wojskowego punktu widzenia pozostanie w regionie chersońskim nie będzie miało dla nich sensu” – wyjaśnił ekspert.

Gdyby Ukraińcom udało się przeprowadzić ofensywę w kierunku Morza Azowskiego, a siły wroga chciały utrzymać się na lewym brzegu Dniepru w obwodzie chersońskim, to wówczas rosyjski kontyngent byłby ostrzeliwany z dwóch stron – z okolic Chersonia oraz zdobytych przyczółków na wybrzeżu. Dlatego nieunikniony stanie się zapewne odwrót przeciwnika na okupowany półwysep – dodał Switan.

Miasto Chersoń i zachodnia część obwodu chersońskiego, położona na prawym brzegu Dniepru, zostały wyzwolone 11 listopada. Ziemie leżące po lewej, wschodniej stronie rzeki są kontrolowane przez Rosjan.

Kilka dni po wycofaniu się z Chersonia oddziały agresora zaczęły ostrzeliwać miasto z dział i wyrzutni rakietowych. Wcześniej, jeszcze przed odzyskaniem kontroli nad Chersoniem przez władze w Kijowie, ukraińscy analitycy cywilni i wojskowi alarmowali, że przeciwnik przygotowuje stanowiska ogniowe na wschodnim brzegu Dniepru, szykując się w ten sposób do atakowania stolicy obwodu.

09:29 Resort obrony W. Brytanii: efekt ataków na infrastrukturę Ukrainy mniejszy niż Rosja zakładała

Rosyjska strategia niszczenia krytycznej infrastruktury Ukrainy przynosi mniejszy efekt niż zakładano, bo Rosja zużyła już znaczną część pocisków manewrujących, a po miesiącach wojny ataki nie osłabiają morale Ukraińców – przekazało w czwartek brytyjskie ministerstwo obrony.

Jak przypomniano w codziennej aktualizacji wywiadowczej, od października Rosja wielokrotnie atakowała ukraińską sieć dystrybucji energii elektrycznej, głównie za pomocą pocisków manewrujących.

– Jest to prawdopodobnie pierwszy przykład próby wdrożenia przez Rosję koncepcji strategicznej operacji niszczenia krytycznie ważnych celów (SODCIT), kluczowego elementu przyjętej przez nią w ostatnich latach doktryny wojskowej. Rosja wyobraża sobie SODCIT jako wykorzystanie rakiet dalekiego zasięgu do uderzenia w krytyczną infrastrukturę narodową wrogiego państwa, a nie w jego siły zbrojne, w celu osłabienia morale ludności i ostatecznego zmuszenia przywódców państwa do kapitulacji – wyjaśniono.

– Rosyjskie ataki nadal powodują braki w dostawach energii elektrycznej, co skutkuje masowym, szeroko zakrojonym cierpieniem humanitarnym na całej Ukrainie. Jednak skuteczność tej strategii została prawdopodobnie osłabiona, ponieważ Rosja zużyła już dużą część odpowiednich do tego pocisków na cele taktyczne. Również w sytuacji, gdy Ukraina od dziewięciu miesięcy skutecznie mobilizuje się, materialny i psychologiczny efekt SODCIT jest prawdopodobnie mniejszy niż gdyby został on zastosowany w początkowym okresie wojny – dodano.

07:22 ISW: Rosjanie pod Bachmutem na wschodzie Ukrainy tracą siły na zdobycie mało strategicznych celów

W rejonie Bachmutu w obwodzie donieckim, na wschodzie Ukrainy, wojska rosyjskie czynią pewne postępy, ale powtarzają błędy z poprzednich kampanii, gdy koncentrowały się na zdobyciu dużym kosztem celów mało ważnych strategicznie – ocenia Instytut Studiów nad Wojną (ISW).

– Rosyjskie wysiłki wokół Bachmutu wskazują, że wojska rosyjskie zasadniczo nie wyciągnęły wniosków z poprzednich kampanii, prowadzonych z wysokimi stratami i koncentrujących się na celach o ograniczonym znaczeniu operacyjnym bądź strategicznym – ocenia amerykański think tank.

Przypomina, że wojska rosyjskie wzmacniały swe oddziały w małych miejscowościach wokół Bachmutu od końca maja. Przez sześć późniejszych miesięcy ich postępy w tym rejonie wyniosły zaledwie kilka kilometrów. – Nawet jeśli oddziały rosyjskie posuwają się naprzód w kierunku i wewnątrz Bachmutu, i nawet jeśli wymuszą kontrolowane ukraińskie wycofanie się z miasta, tak jak było w Lisiczańsku, to sam Bachmut daje im małe korzyści operacyjne – uważają analitycy.

Ich zdaniem „koszty związane z sześcioma miesiącami brutalnych i uciążliwych walk na wyczerpanie wokół Bachmutu daleko przewyższają wszelkie korzyści operacyjne, jakie Rosjanie mogą odnieść z jego zajęcia. Zarazem, natarcie rosyjskie wokół Bachmutu pochłania znaczą część rosyjskiej siły bojowej, co potencjalnie ułatwia dalsze kontrnatarcia ukraińskie w innych miejscach”.

Instytut Studiów nad Wojną przypomina, że w bardzo podobny sposób wojska rosyjskie działały podczas zdobywania Siewierodoniecka i Lisiczańska. Również tam siły ukraińskie pozwalały oddziałom rosyjskim na koncentrowanie wysiłków wokół tych miast, by wykorzystać ich wyczerpywanie się w wielomiesięcznych walkach. Walki o Siewierodonieck i Lisiczańsk w obwodzie ługańskim toczyły się latem br.

W najnowszym raporcie ISW przytacza sprzeczne niekiedy doniesienia o sytuacji wokół Bachmutu. Oddziały ukraińskie informują, że zostały otoczone pod Kurdiumiwką, leżącą 12 km od Bachmutu. Niektóre źródła rosyjskie twierdzą, że Rosjanie przejęli całkowicie tę miejscowość, inne zaś – że Ukraińcy wciąż są w zachodniej części Kurdiumiwki. Rosjanie twierdzą też, że całkowicie opanowali Biłohoriwkę, leżącą 20 km od Bachmutu, ale nie można tego potwierdzić – zaznacza ISW.

07:11 Władze na wyzwolonych terenach: najpierw wchodzą saperzy, potem naprawiamy infrastrukturę

Najpierw rozminowywanie budynków, a dopiero potem naprawa zrujnowanej przez wycofujących się Rosjan infrastruktury i pomoc mieszkańcom – takie kroki podejmują władze w wyzwalanych spod okupacji miejscowościach południowej Ukrainy.

– Jako pierwsi wkraczają saperzy. Rosjanie zostawiają po sobie bardzo dużo groźnych niespodzianek, przede wszystkim zaminowane obiekty infrastruktury – mówi Iwan Kuchta, szef administracji wojskowo-cywilnej w mieście Snihuriwka w obwodzie mikołajowskim, do którego wojska ukraińskie weszły 10 listopada.

W pierwszych dniach po wyzwoleniu wjazd do Snihuriwki był zamknięty dla osób cywilnych z zewnątrz, a dziennikarze mogli tam przebywać jedynie po uzgodnieniu z armią i w towarzystwie uzbrojonych oficerów prasowych.

– Prowadzone są działania zabezpieczające, rozminowywanie i póki się to nie zakończy, wjazd do miasta będzie zakazany – wyjaśnia Kuchta.

Przed wojną w Snihuriwce mieszkało około 12 tysięcy ludzi. Dziś pozostało ich jedynie 4 tysiące. Wielu wyjechało jeszcze na początku otwartej wojny z Rosją, inni ewakuowali się, gdy na froncie nasiliły się walki.

– Drugiego dnia po wyzwoleniu udało nam się wznowić pracę wodociągów. Nie wszyscy mieszkańcy mają wodę, ale jest już ona w 80 procentach budynków. Nie jest dostarczana regularnie, bo pociski poważnie uszkodziły sieć, ale działamy nad tym, żeby dostawy nie były przerywane – relacjonuje.

W Snihuriwce intensywnie pracowały także ekipy monterów, którzy naprawiali sieć energetyczną. „Jest to bardzo ważne, bo Snihuriwka jest zgazyfikowana tylko w niewielkiej części, więc ludzie ogrzewają się prądem albo piecami na węgiel, a zima nadchodzi bardzo szybko” – mówi Kuchta.

W wyniku działań wojennych w Snihuriwce całkowicie zniszczonych zostało około 5 procent budynków. Kolejne 10 procent zostało uszkodzonych. Są to domy, które znajdowały się na pierwszej linii starć.

– Rozbite okna, zniszczone dachy – to wszystko wymaga remontu. Wspieramy mieszkańców, na ile pozwalają nam możliwości finansowe, ale staramy się pomóc każdemu – podkreśla szef administracji miasta.

Nadal nieznana jest liczba ofiar rosyjskiej okupacji Snihuriwki. Gromadzeniem danych na ich temat zajmują się śledczy policji i Służby Bezpieczeństwa.

– Wiadomo, że ludzie zabierani byli na przesłuchania i torturowani. Są to przede wszystkim członkowie obrony terytorialnej, pracownicy komendy uzupełnień i weterani walk w Donbasie. Byli przetrzymywani na komisariacie policji. Szukamy ich śladów – informuje Kuchta.

Mieszkańcy Snihuriwki byli także przymusowo deportowani do Rosji. Okupanci wywieźli stąd dzieci z miejscowego domu dziecka.

– Dzieci z naszego domu dziecka, wraz z jego dyrektorem, najpierw przewieziono do Chersonia. Miesiąc przed wyzwoleniem wszyscy oni znaleźli się w rosyjskiej Anapie – opowiada urzędnik.

Ukraińskie władze poszukują także kolaborantów, którzy współpracowali z okupantami. „Główni kolaboranci zdołali wyjechać z raszystami, jednak na miejscu pozostali ci drobniejsi, którzy donosili na sąsiadów i pomagali Rosjanom w inny sposób. Teraz ich poszukujemy. Mam nadzieję, że zostaną schwytani i przykładnie ukarani” – mówi w rozmowie z PAP szef administracji wojskowo-cywilnej Snihuriwki Iwan Kuchta.

03:07 CNN: USA rozważają rozszerzenie szkolenia ukraińskiego wojska w Niemczech

Administracja prezydenta USA Joe Bidena rozważa możliwość znacznego rozszerzenia szkolenia ukraińskiego wojska w amerykańskiej bazie w Niemczech. Chodzi o przeszkolenie do 2500 osób miesięcznie – podała w środę CNN.

Według CNN rząd USA zamierza zwiększyć nie tylko liczbę ukraińskich żołnierzy, których będzie szkolić, ale chce także zmienić samo podejście do szkolenia.

Zgodnie z nowym programem szkolenie objęłoby znacznie większe grupy ukraińskiego wojska w zakresie bardziej złożonych taktycznych metod walki, w tym koordynacji manewrów piechoty i artylerii.

CNN przypomina, że od początku wojny na Ukrainie USA przeszkoliły zaledwie kilka tysięcy ukraińskich żołnierzy, głównie w małych grupach, z określonych systemów uzbrojenia.

– Nie wyprzedzimy decyzji, które nie zostały podjęte, ale stale szukamy sposobów, aby upewnić się, że Ukraińcy mają umiejętności, których potrzebują. Muszą odnieść sukces na polu bitwy, ponieważ Ukraina broni swojego terytorium przed rosyjską agresją – cytuje CNN anonimowe źródło w amerykańskiej administracji.

00:07 Zełenski do Muska: przyjedź na Ukrainę i sam zobacz wszystko

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w środę skrytykował po raz kolejny kontrowersyjną propozycję planu pokojowego, złożoną przez amerykańskiego miliardera Elona Muska, aby zakończyć rosyjską ofensywę i zaprosił go do przyjazdu na Ukrainę.

– Jeśli chcesz zrozumieć, co zrobiła tutaj Rosja, przyjedź na Ukrainę i sam zobacz wszystko – powiedział Zełenski na konferencji, zorganizowanej przez „The New York Times” – A potem powiesz mi, jak zakończyć tę wojnę, kto ją rozpoczął i kiedy ona może się skończyć – dodał.

Elon Musk wywołał kontrowersje na Twitterze w październiku propozycją planu pokojowego między Kijowem a Moskwą. Amerykański miliarder zasugerował, by Krym pozostał integralną częścią Rosji, Ukraina stała się państwem neutralnym oraz wysunął pomysł organizacji nowych referendów pod nadzorem ONZ w regionach Ukrainy „anektowanych” przez Rosjan.

PAP/ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj