389. dzień inwazji Rosji na Ukrainę. Trzy osoby zginęły w rosyjskim ataku rakietowym na budynek mieszkalny w Kamieńsku

(fot. EPA/MARIA SENOVILLA Dostawca: PAP/EPA.)

Trwa 389. dzień zbrodniczej napaści wojsk rosyjskich na Ukrainę. Na wschodzie kraju siły ukraińskie bronią się, a plany wroga dotyczące zajęcia Bachmutu ponoszą fiasko. Na pole bitwy udaje się dostarczać niezbędną amunicję, żywność, sprzęt i lekarstwa, a także wywozić rannych z miasta. Podczas piątkowych walk Ukraińcy zabili 193 Rosjan, a rany odniosło 199 rosyjskich żołnierzy.

18:40 Żaryn: Rosja jest rządzona przez reżim bazujący na postsowieckich służbach i przewrót nic nie zmieni

Rosja jest rządzona przez reżim bazujący na zbrodniczych służbach z czasów sowieckich – stwierdził pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej RP Stanisław Żaryn. Dodał, że personalne gierki i przesuwanie pionków nic nie zmieni i Zachód musi o tym pamiętać.

Pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej RP napisał w niedzielę na swoim profilu na Twitterze, że „Władimir Putin jest zbrodniarzem. I świat powinien go tak traktować. Cały okres jego rządów to pasmo mordów, zaś okrutna wojna przeciwko Ukrainie jest tego zwieńczeniem”.

Jego zdaniem „nawet potencjalna (na teraz raczej niemożliwa) zmiana na Kremlu i przewrót pałacowy nic nie zmienią”.

Żaryn wskazał, że Rosja jest rządzona przez reżim bazujący „na zbrodniczych służbach z czasów sowieckich”. Dodał, że „personalne gierki i przesuwanie pionków nic nie zmieni”.

– Zachód musi o tym pamiętać. Szczególnie, gdy ktoś uzna, że tego czy innego dyktatora trzeba poświęcić… – podkreślił Żaryn w swoim wpisie na Twitterze.

17:30 Politico: NATO potrzebuje co najmniej 300 tys. będących w gotowości bojowej żołnierzy, by powstrzymać eskalację wojny w Ukrainie

W najbliższych miesiącach Sojusz przyspieszy działania mające na celu zgromadzenie sprzętu i żołnierzy wzdłuż wschodniej granicy NATO – jest to ruch mający na celu powstrzymanie Rosji przed ekspansją wojny poza Ukrainę. Portal Politico zastanawia się, czy członkowie Sojuszu dojrzeli do udziału w tym projekcie, w którym „gotowość” jest słowem kluczowym, aby w razie zagrożenia reakcja mogła nastąpić odpowiednio szybko.

Aby móc szybko reagować na zagrożenia, w tym przypadku chodzi o niebezpieczeństwo eskalacji wojny na flance wschodniej, poszczególne kraje muszą zwiększyć zaangażowanie m.in. jeśli chodzi o liczbę żołnierzy, szkoleń, lepszą infrastrukturę – a przede wszystkim dostarczyć większej ilości drogiej broni, sprzętu i amunicji.

W sytuacji, gdy kraje już teraz martwią się o własne zapasy amunicji, podczas gdy Ukraina pilnie potrzebuje więcej pocisków i broni, istnieje ryzyko, że nie wszyscy członkowie NATO spełnią swoje obietnice dotyczące zaangażowania w nowe plany Sojuszu – pisze w niedzielę portal Politico.

– Jeśli nie ma kogoś, kto organizuje posiłek i mówi wszystkim, co mają przynieść, to każdy przyniósłby chipsy ziemniaczane, ponieważ chipsy ziemniaczane są tanie, łatwe do zdobycia – powiedział James J. Townsend Jr, były zastępca asystenta sekretarza obrony USA ds. polityki europejskiej i NATO.

Jest to wyzwanie, z którym NATO mierzyło się w przeszłości, i które, jak obawiają się eksperci, może stać się trwałym problemem dla Sojuszu.

Podczas gdy Stany Zjednoczone i Unia Europejska planują pozyskanie większej ilości broni – i to szybko – proces uzupełniania zapasów będzie nieuchronnie wymagał czasu – pisze Politico.

Urzędnicy Sojuszu mówią o 300 tys. żołnierzy NATO potrzebnych do funkcjonowania nowego modelu.

Jeden z wysokich rangą wojskowych Sojuszu, którego cytuje amerykański portal, podkreśla potrzebę znacznie „większych oddziałów”, a zwłaszcza posiadania więcej sił w „gotowości”.

Nacisk na „gotowość” oznacza, że pierwszy szczebel – który może składać się z około 100 tys. żołnierzy przygotowanych do przemieszczenia w ciągu 10 dni – może pochodzić z Polski, Norwegii i państw bałtyckich (Estonia, Łotwa i Litwa), powiedział Heinrich Brauz, były asystent sekretarza generalnego NATO ds. polityki obronnej i planowania sił. W jej skład mogą wejść także wielonarodowe grupy bojowe, które Sojusz już utworzył na wschodniej flance.

Drugi szereg wojsk miałby wspierać tych żołnierzy, gotowych do wysłania z krajów takich jak Niemcy w ciągu 10 do 30 dni.

Politico pisze, że proces ten może się skomplikować, ponieważ tak szybkie przemieszczanie, nawet w ciągu miesiąca, wymaga dużej ilości ludzi, sprzętu i szkoleń – oraz dużych pieniędzy.

Ben Hodges, były dowódca wojsk amerykańskich w Europie, zwraca uwagę, że „gotowość” to „w zasadzie, czy masz wszystko, co powinieneś mieć, aby wykonać misję przypisaną jednostce o określonej wielkości”.

– To wszystko jest bardzo wymagające – dodał, wskazując na konieczność posiadania strzelnic treningowych i amunicji, a także utrzymania kompetencji w miarę zmian personelu w czasie. „To oczywiście wymaga czasu i jest też kosztowne”.

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg wielokrotnie powtarzał, że sojusznicy zintensyfikowali prace nad produkcją obronną w ostatnich miesiącach – i że Sojusz pracuje nad nowymi wymaganiami dotyczącymi zapasów amunicji, ale przyznał też, że problem istnieje: „obecne tempo zużycia w porównaniu z obecnym tempem produkcji amunicji nie jest zrównoważone” – zaznaczł Stoltenberg.

Niemiecki pułkownik Andre Wuestner, szef niezależnego Związku Sił Zbrojnych powiedział w rozmowie z portalem dziennika „Bild”, że niemiecka armia wypełnia przydzielone jej misje, dodał jednak: „ale to nic w porównaniu z tym, co będziemy musieli wnieść do NATO w przyszłości”.

Politico przypomina wypowiedź Evy Hoegl, niemieckiej komisarz parlamentarnej ds. sił zbrojnych, że chociaż Berlin dysponuje obecnie tak bardzo chwalonym funduszem modernizacyjnym armii o wartości 100 mld euro, to do tej pory nie wydano ani jednego centa z tych pieniędzy.

17:04 Trzy osoby zginęły w rosyjskim ataku rakietowym na budynek mieszkalny w Kamieńsku

Rosyjski „Grad” odebrał życie trzem osobom w Kamieńsku. Dwie kolejne zostały ranne. Udzielana jest im pomoc, poinformowała w niedzielę w Telegramie zaporoska obwodowa administracja wojskowa.

– W niedzielę wróg przeprowadził cyniczny atak na budynek mieszkalny. Rosyjski +Grad+ odebrał życie trzem osobom w Kamieńsku. Dwa kolejne zostały ranne. Udzielana im jest pomoc. Niebezpieczeństwo dla ludności cywilnej na linii ognia nie znika. Wróg nie odnosi sukcesów na polu walki z Siłami Zbrojnymi Ukrainy, więc celowo zabija ukraińską ludność cywilną. Pomyśl o swoim bezpieczeństwie i opuść niebezpieczne obszary! – napisała w Telegramie zaporoska administracja wojskowa.

Zaporoże jest ważnym terenem dla obu walczących stron, szczególnie ze względu na znajdującą się tam elektrownię jądrową – największą w Europie. Elektrownia jest obsługiwana przez personel ukraiński, ale znajduje się pod rosyjską kontrolą wojskową.

16:26 „Financial Times”: niedobór prochu i materiałów wybuchowych zagraża wysiłkom UE na rzecz zwiększenia produkcji pocisków dla Ukrainy

Państwa członkowskie UE, które produkują amunicję borykają się z niedoborem prochu strzelniczego, materiałów wybuchowych i trotylu, co zagraża realizacji planu zwiększenia dostaw amunicji dla Ukrainy, donosi w niedzielę „Financial Times”.

Rosyjska inwazja na pełną skalę sprawiła, że europejski przemysł obronny nie jest w stanie szybko zrealizować oczekiwanych zamówień UE dla Ukrainy. Według „Financial Times” niedobory materiałów wybuchowych i zdolności produkcyjne mogą utrudnić dostawy amunicji do Ukrainy, w tym pocisków artyleryjskich kalibru 155 mm.

– Głównym problemem jest to, że europejski przemysł obronny nie jest w stanie prowadzić produkcji wojskowej na dużą skalę – powiedział gazecie anonimowy niemiecki urzędnik.

Jeden z największych europejskich producentów materiałów wybuchowych, państwowy czeski producent Explosia, powiedział „Financial Times”, że jego linia produkcyjna prochu strzelniczego używanego w nabojach 155 mm „pracuje na pełnych obrotach” i nie zostanie zwiększona do 2026 roku.

Fabrica Municiones de Granada (FMG), słowacko-hiszpański producent dział kal. 155 mm, powiedział, że koszt podstawowych materiałów „podwoił się, a w niektórych przypadkach potroił”. FMG nie planuje zwiększania mocy produkcyjnych, pisze gazeta.

Według ukraińskiego ministra obrony Ukraina wystrzeliwuje miesięcznie średnio 110 000 pocisków kal. 155 mm, co stanowi jedną czwartą ilości używanej przez Rosję. Minister zaapelował na początku marca do UE o dostarczanie Ukrainie 250 000 pocisków artyleryjskich miesięcznie, aby złagodzić krytyczny niedobór, który ogranicza postęp ukraińskiej armii na polu bitwy.

16:00 Oslo pomoże Ukrainie stworzyć zgodny ze standardami NATO system zamówień wojskowych

Agencja Zamówień Obronnych Ministerstwa Obrony Ukrainy podpisała list intencyjny z Norweską Agencją Materiałów Obronnych w sprawie stworzenie w Ukrainie sprawnego i przejrzystego systemu zamówień dla armii, poinformował w niedzielę portal ukraiński mil.in.ua.

– Ten list intencyjny jest początkiem długiej i owocnej współpracy między naszymi agencjami. Jestem pod wrażeniem tego, że Ukraina jest w stanie nadać priorytet tworzeniu nowej agencji w tak trudnym czasie wojny. Myślę, że to mówi coś o zaangażowaniu i profesjonalizmie, jakie wykazujecie w obronie swojego kraju – powiedziała Gro Jaere, dyrektorka Norweskiej Agencji ds. Materiałów Obronnych.

W grudniu ukraińska agencja zwróciła się do norweskich odpowiedników o wsparcie w tworzeniu nowej organizacji zamówień zgodnym z zachodnimi standardami i metodami działania.

– Dla nas kwestia tworzenia integralności i przejrzystości w zamówieniach i innych procedurach jest niezachwiana. Należy wyeliminować wszelkie zagrożenia korupcyjne i zreformować sektor. Zaufanie partnerów i wspólne reformy są najlepszym dowodem na to, że idziemy w dobrym kierunku – powiedział Ołeksij Reznikow, minister obrony Ukrainy.

Agencja Zamówień Obronnych została powołana w lipcu ubiegłego roku w ramach Ministerstwa Obrony Ukrainy. Jest to jedyny organ krajowy, który prowadzi scentralizowane zamówienia na towary, roboty i usługi w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego i obrony.

14:11 Ukraiński resort obrony: Putin odwiedził Mariupol w nocy, jak przystało na złodzieja

Jak przystało na złodzieja, Władimir Putin odwiedził Mariupol pod osłoną nocy – oceniło w niedzielę ukraińskie ministerstwo obrony, komentując wizytę rosyjskiego dyktatora w zniszczonym i okupowanym przez wroga mieście nad Morzem Azowskim.

– Po pierwsze, (wizyta w nocy) jest bezpieczniejsza. Poza tym ciemności pozwalają (Putinowi) podkreślić to, co chce pokazać, a także ukryć przed wścibskimi spojrzeniami miasto całkowicie zniszczone przez jego armię i jego nielicznych ocalałych mieszkańców – napisał resort na Twitterze.

W niedzielę Kreml poinformował o wizycie Putina w okupowanym Mariupolu, czyli mieście, które rosyjskie wojska zajęły w maju ubiegłego roku po trwającym tygodniami brutalnym szturmie. W efekcie tych działań agresora zginęło tam prawdopodobnie kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców.

W sobotę Putin udał się na Krym, również z wizytą, która nie była zapowiadana. Jej data przypadła na dziewiątą rocznicę rosyjskiej nielegalnej aneksji półwyspu.

Jak powiadomiły niezależne rosyjskie media, mieszkańcy Mariupola mieli zareagować na wizytę Putina oburzeniem, ponieważ dyktator ograniczył się tam do odwiedzenia jedynej odbudowanej dzielnicy, a sama podróż miała pokazowy, propagandowy charakter. Amerykański dziennik „New York Times” nazwał pobyt Putina w Mariupolu „wyzywającym gestem”, wykonanym zaledwie kilkadziesiąt godzin po wydaniu przez Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) nakazu aresztowania rosyjskiego dyktatora za zbrodnie wojenne.

Mariupol to najbliższe do linii frontu na Ukrainie miejsce, które Putin odwiedził od 24 lutego ubiegłego roku, gdy rozpoczęła się rosyjska inwazja na pełną skalę na sąsiedni kraj.

13:47 Mer Melitopola: do września okupanci chcą przyznać rosyjskie paszporty 80 proc. mieszkańców podbitych terenów Ukrainy

Okupanci mają plan, by jeszcze wiosną połowa mieszkańców podbitych terenów Ukrainy otrzymała rosyjskie paszporty, natomiast do września 80 proc. tej ludności ma mieć obywatelstwo kraju-agresora – oznajmił w niedzielę lojalny wobec Kijowa mer Melitopola Iwan Fedorow.

Załatwienie na okupowanych terenach niemal wszystkich życiowych czynności, które wymagają kontaktu z lokalną „władzą”, jest obecnie możliwe tylko pod warunkiem posiadania rosyjskiego paszportu. W przeciwnym razie nie da się np. podłączyć internetu w mieszkaniu, uzyskać przepustki na podróż do innego kontrolowanego przez Rosjan regionu Ukrainy ani otrzymać świadczeń socjalnych. Wróg posuwa się do takich działań, ponieważ „chce uczynić jak najwięcej osób wspólnikami swoich przestępstw” – podkreślił Fedorow, cytowany przez ukraińską agencję UNIAN.

Samorządowiec dodał, że najeźdźcy zamierzają wywieźć z kontrolowanej przez siebie części obwodu zaporoskiego ponad 1 mln ton zboża, wykorzystując w tym celu porty w Berdiańsku i Mariupolu, a także połączenia kolejowe z Rosją. W ocenie Fedorowa jest to kradzież ukraińskiego majątku, wypracowanego przez miejscowych rolników.

Podjęta na początku marca decyzja okupacyjnej administracji obwodu zaporoskiego na południu Ukrainy, by uznać miasto Melitopol za „stolicę” tego regionu, świadczy o niewielkich szansach Rosjan na zajęcie Zaporoża. Władze na Kremlu są świadome, że jest to wysoce nieprawdopodobne – oceniło w niedzielnym raporcie ministerstwo obrony Wielkiej Brytanii.

Pod koniec września 2022 roku w części obwodów chersońskiego i zaporoskiego na południu Ukrainy, a także na okupowanych przez Rosjan terenach regionów donieckiego i ługańskiego na wschodzie kraju odbyły się nielegalne pseudoreferenda sankcjonujące przyłączenie tych ziem do Rosji. Decyzja Kremla nie została uznana przez większość państw świata, w tym m.in. wszystkie kraje członkowskie UE i NATO.

13:24 Ukraińskie wojsko: rosyjskie siły próbują okrążyć Awdijiwkę; pod Wuhłedarem zmniejszyły aktywność swoich działań

Wojska rosyjskie próbują otoczyć Awdijiwkę w Donbasie, która ma dla nich krytycznie ważne znaczenie – powiadomił rzecznik wojskowy ukraińskich sił na kierunku taurydzkim Ołeksij Dmytraszkiwski. Wróg zmniejszył aktywność swoich działań pod Wuhłedarem.

Wojskowy oznajmił, że oddziały najeźdźcy w dalszym ciągu szturmują Adwijiwkę i Marjinkę.

Adwijiwka jest dla nich obecnie strategicznie ważna – przyznał Dmytraszkiwski na antenie ukraińskiej telewizji. Jego wypowiedź przytoczył portal RBK-Ukraina.

Jak wyjaśniał, by rozpocząć szturmy w rejonie Wuhłedaru, konieczne jest otoczenie Awdijiwki. Wojska przeciwnika próbują to zrobić od dwóch tygodni.

Z kolei pod Wuhłedarem wróg obniżył intensywność działań ofensywnych, jednak nie zaprzestaje ostrzeliwać ukraińskich pozycji.

Dmytraszkiwski powiadomił, że w ciągu doby przeciwnik stracił „trzy kompanie ludzi, 15 czołgów, dziewięć bojowych wozów piechoty i innego sprzętu, ogółem – 46 jednostek”.

– Praktycznie wszystko to zostało zniszczone w rejonie miejscowości Spartak i Wodiane. Właśnie na tym kierunku wróg prowadził aktywne działania zbrojne – powiedział rzecznik.

Rosja miała skierować rezerwy do wzmocnienia 155. brygady (piechoty morskiej), a także wysłać dwie dodatkowe kompanie pancerne.

Wuhłedar w obwodzie donieckim jest jednym z kierunków obecnych rosyjskich działań ofensywnych na wschodzie Ukrainy. Na początku lutego agresorzy prowadzili tam bardzo intensywne szturmy, okupione dużymi stratami, w tym ciężkiego sprzętu.

13:15 Włoskie media: grupa żołnierzy z Ukrainy zakończyła szkolenie w pobliżu Rzymu

Grupa około 20 żołnierzy z Ukrainy zakończyła szkolenie we Włoszech – podały w niedzielę włoskie media. Kurs odbył się w dowództwie artylerii niedaleko Rzymu, a szkolenie dotyczyło francusko-włoskiego systemu obrony powietrznej SAMP/T.

Włoski dziennik „Il Fatto Quotidiano” poinformował, że szkolenie zorganizowano w siedzibie dowództwa artylerii w Sabaudii na południe od Rzymu.

Według wiadomości uzyskanych przez agencję Ansa obsługi systemu SAMP/T uczyło się około 20 ukraińskich żołnierzy.

W minionych tygodniach przedstawiciele rządów Włoch i Francji zapowiadali wysłanie na Ukrainę tego systemu obrony przeciwlotniczej. Jako termin wskazywano wiosnę.

11:57 Niezależne rosyjskie media: mieszkańcy okupowanego ukraińskiego Mariupola wściekli z powodu niedzielnej wizyty Putina

Mieszkańcy Mariupola, zniszczonego i okupowanego przez rosyjskie wojska miasta na południowym wschodzie Ukrainy, są wściekli z powodu niedzielnej wizyty Władimira Putina, któremu pokazano tam jedyną odbudowaną dotąd dzielnicę; ludzie oceniają to jako hipokryzję i działanie na pokaz – poinformowały niezależne rosyjskie media.

W niedzielę Kreml poinformował o wizycie Putina w okupowanym Mariupolu, czyli mieście, które rosyjskie wojska zajęły w maju ubiegłego roku po trwającym tygodniami brutalnym szturmie. W efekcie tych działań agresora zginęło tam prawdopodobnie kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców.

Wcześniej, w sobotę, Putin udał się na Krym, również z wizytą, która nie była zapowiadana. Jej data przypadła na dziewiątą rocznicę rosyjskiej nielegalnej aneksji półwyspu.

Dyktator spotkał się w Mariupolu z mieszkańcami dzielnicy Newskiej, czyli kremlowskiej pokazowej „wizytówki” zrujnowanego miasta. Jest to jedyny odbudowany dotychczas fragment Mariupola, nazywany przez mieszkańców „maleńkim kawałkiem raju” pośród ruin – powiadomił opozycyjny rosyjski kanał na Telegramie Możem Objasnit’.

– Szkoda, że (Putin) nie przyjechał do naszego domu w dzielnicy Lewobrzeżnej. Bez okien, bez drzwi, bez ciepłej wody i ogrzewania. Porozmawiałby sobie wtedy z „lokalnymi mieszkańcami” – oburzała się jedna z mieszkanek miasta w komentarzu w sieciach społecznościowych.

– Nikt nie pokaże mu dołów po fundamentach zburzonych domów – wtórowała jej inna kobieta z Mariupola.

– Nie jesteśmy nikomu potrzebni. Wszystko to robione jest wyłącznie po to, żeby pokazać ładne obrazki w telewizji. Żeby ludzie w Rosji na to patrzyli – ocenił kolejny mieszkaniec, cytowany przez Możem Objasnit’.

W zrujnowanym Mariupolu wciąż panuje bardzo trudna sytuacja humanitarna. Brakuje m.in. żywności, wody, lekarstw, ciepła, środków higienicznych i łączności.

10:58 „New York Times”: Wizyta Putina w Mariupolu jest „wyzywającym gestem”

Niedzielny przyjazd Władimira Putina do okupowanego Mariupola oraz jego sobotnia wizyta na anektowanym Krymie w ciągu mniej niż 48 godzin po tym, jak Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) wydał nakaz aresztowania prezydenta Rosji za zbrodnie wojenne, to wyzywające gesty – ocenił w niedzielę amerykański dziennik „New York Times”.

– Te dwie głośne wizyty to wyzywające gesty Kremla w ciągu mniej niż 48 godzin po tym, jak trybunał międzynarodowy oskarżył Putina o zbrodnie wojenne i wydał nakaz jego aresztowania – podkreślono na łamach portalu „NYT”.

W niedzielę Kreml poinformował o wizycie Putina w okupowanym Mariupolu, czyli mieście, które rosyjskie wojska zajęły w maju ubiegłego roku po trwającym tygodniami brutalnym szturmie. W efekcie tych działań agresora zginęło tam prawdopodobnie kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców.

W sobotę Putin udał się na Krym, również z wizytą, która nie była zapowiadana. Jej data przypadła na dziewiątą rocznicę rosyjskiej nielegalnej aneksji półwyspu.

Mariupol to najbliższe do linii frontu na Ukrainie miejsce, które Putin odwiedził od 24 lutego ubiegłego roku, gdy rozpoczęła się rosyjska inwazja na pełną skalę na sąsiedni kraj.

10:21 Szef gabinetu prezydenta Ukrainy: rosyjskie plany zajęcia Bachmutu ponoszą fiasko

Na wschodzie kraju siły ukraińskie bronią się, a plany wroga dotyczące zajęcia Bachmutu ponoszą fiasko – oświadczył w niedzielę szef gabinetu prezydenta Ukrainy Andrij Jermak.

– Siły obrony powstrzymują wroga na wschodzie. Jego plany dotyczące okupacji Bachmutu ponoszą fiasko – napisał Jermak na Telegramie.

Siły rosyjskie próbują zająć Bachmut w obwodzie donieckim od sierpnia 2022 roku. Prowadzone tam są obecnie najcięższe i najkrwawsze walki w wojnie Rosji z Ukrainą. Mimo prognoz, że dowództwo w Kijowie może podjąć decyzję o wycofaniu się z miasta, oddziały ukraińskie kontynuują obronę Bachmutu.

W pierwszej połowie marca ukraińskie i zachodnie media oraz ośrodki analityczne informowały, że najeźdźcy zajęli wschodnią część miasta, a linia frontu ustabilizowała się wzdłuż rzeki Bachmutka. W ubiegłym tygodniu dowódca ukraińskich wojsk lądowych generał Ołeksandr Syrski powiadomił, że oddziały szturmowe rosyjskich najemników z Grupy Wagnera atakują w Bachmucie z kilku kierunków jednocześnie, próbując przerwać ukraińską linię obrony i przedostać się do centrum miasta.

9:55 ISW: potwierdzono śmierć ponad 17 tys. rosyjskich żołnierzy

BBC i opozycyjna rosyjska Mediazona potwierdziły dane 17 375 rosyjskich żołnierzy, którzy zginęli w wojnie na Ukrainie; najbardziej ostrożne szacunki dotyczące zsumowanych strat w ludziach (zabitych i rannych) to ponad 157 tys. – powiadomił amerykański Instytut Badań nad Wojną (ISW).

Na podstawie dostępnych źródeł, m.in. publikacji w mediach i monitoringu cmentarzy przez wolontariuszy, BBC i Mediazona potwierdziły śmierć 17 375 rosyjskich żołnierzy na froncie na Ukrainie. Nie są to dane pełne, ale pozwalają szacunkowo ocenić skalę strat rosyjskiej armii i pewne tendencje. M.in. według BBC można mówić o wzroście liczby zabitych więźniów wysyłanych na front.

– Od początku roku zginęło nie mniej, niż tysiąc osób, które powinny były odbywać kary w rosyjskich więzieniach – oznajmiła rosyjskojęzyczna redakcja BBC. Ogółem udało się potwierdzić 2092 zabitych żołnierzy zrekrutowanych spośród więźniów.

Bazując na potwierdzonych danych, BBC podała „maksymalnie ostrożną ocenę” ogólnej liczby zabitych żołnierzy, których miałoby być już 35 tys., a razem z rannymi i zaginionymi – 157,5 tys. (liczby te nie uwzględniają walczących w formacjach tzw. separatystów z Donbasu). BBC zaznaczyła przy tym, że praktycznie nie ma możliwości ustalenia liczby zaginionych.

– Z dostępnych publicznie źródeł wiadomo nam o śmierci 1538 zmobilizowanych. 46 proc. z nich zginęło w okresie od 1 stycznia – poinformowała BBC.

Według szacunków amerykańskiego think tanku CSIS (Center for Strategic and International Studies) w ciągu pierwszego roku wojny zginęło ok. 60-70 tys. rosyjskich wojskowych, a ogólne straty strony rosyjskiej (razem z rannymi) wyniosły 200-250 tys.

Strona ukraińska w niedzielę oceniała straty przeciwnika od początku inwazji na pełną skalę na blisko 165 tys.

Władze Rosji we wrześniu ub. roku informowały o 5937 zabitych.

9:13 Resort obrony Wielkiej Brytanii: władze Rosji są świadome tego, że nie uda im się zająć Zaporoża

Podjęta na początku marca decyzja okupacyjnej administracji obwodu zaporoskiego na południu Ukrainy, by uznać miasto Melitopol za „stolicę” tego regionu, świadczy o niewielkich szansach Rosjan na zajęcie Zaporoża; władze na Kremlu są świadome, że jest to wysoce nieprawdopodobne – oceniło w niedzielnym raporcie ministerstwo obrony Wielkiej Brytanii.

Jewhen Bałycki, zarządca obwodu zaporoskiego z nadania Moskwy, deklarował, że Melitopol będzie „stolicą” tylko tymczasowo, ponieważ Zaporoże – w myśl nielegalnych decyzji podjętych w ubiegłym roku przez Władimira Putina – jakoby znajduje się na terytorium Rosji i dlatego zostanie „wyzwolone”. W rzeczywistości agresorzy jednak wiedzą, że zajęcie tego 700-tysięcznego miasta, położonego około 35 km od linii frontu, prawdopodobnie okaże się niemożliwe – czytamy w komunikacie brytyjskiego ministerstwa opublikowanym na Twitterze.

Dlatego decyzję w sprawie Melitopola należy postrzegać jako milczące uznanie stanu faktycznego, który w najbliższej przyszłości nie ulegnie zmianie – ocenił resort w Londynie.

Pod koniec września 2022 roku w części obwodów chersońskiego i zaporoskiego na południu Ukrainy, a także na okupowanych przez Rosjan terenach regionów donieckiego i ługańskiego na wschodzie kraju odbyły się nielegalne pseudoreferenda sankcjonujące przyłączenie tych ziem do Rosji. Decyzja Kremla nie została uznana przez większość państw świata, w tym m.in. wszystkie kraje członkowskie UE i NATO.

8:37 ISW: Prigożyn próbuje usprawiedliwić niepowodzenia bojowników Grupy Wagnera w Bachmucie

Jewgienij Prigożyn, biznesmen kierujący rosyjską formacją najemniczą Grupa Wagnera, próbuje usprawiedliwić niezdolność tych sił do otoczenia Bachmutu, mówiąc m.in. o planowanej ukraińskiej kontrofensywie „na pięciu kierunkach” – powiadomił w najnowszym raporcie amerykański Instytut Badań nad Wojną (ISW).

ISW odnotował, że w niedawnym wywiadzie Prigożyn stwierdził, że strona ukraińska planuje ofensywę na pięciu kierunkach (od obwodu charkowskiego po zaporoski), oceniając, że rozpocznie się ona w połowie kwietnia. Szef Grupy Wagnera wezwał rosyjskie siły do gromadzenia zapasów amunicji i sprzętu wojskowego.

Według analityków ISW Prigożyn, przedstawiając Ukrainę jako zdolną do przeprowadzenia tak zmasowanej kontrofensywy, prawdopodobnie chce usprawiedliwić to, że Grupa Wagnera nie zdołała okrążyć Bachmutu, miasta w obwodzie donieckim.

Jednocześnie „Prigożyn może sugerować, że rosyjska ofensywa na Ukrainie jest bliska wygaśnięcia” – zauważył amerykański think tank.

– Prognoza mówiąca o pięciu kierunkach ukraińskiej kontrofensywy to lustrzane odbicie (rosyjskiego podejścia do prowadzenia wojny) – siły rosyjskie specjalizowały się w prowadzeniu równoległych jednoczesnych ataków wzdłuż odrębnych, nie wspierających się wzajemnie osi, co było jedną z przyczyn dotychczasowych porażek Rosji – zaznaczył ISW.

Jak oceniają eksperci, podkreślanie przez Prigożyna skali zapowiadanej przez niego ukraińskiej ofensywy ma na celu uzasadnienie wezwań do gromadzenia przez siły rosyjskie amunicji i sprzętu, a także jest wyrazem jego obaw, że braki w tym zakresie ograniczają rosyjskie zdolności do działań ofensywnych.

Według ISW wypowiedź Prigożyna może świadczyć o tym, że uważa on, iż rosyjskie siły wkrótce utracą inicjatywę i zostaną zepchnięte do defensywy, a zatem nie będą w stanie kontynuować swoich słabnących lub nieudanych ataków w rejonie Kreminnej, Bachmutu, Awdijiwki i Wuhłedaru.

Think tank powtórzył swoje wcześniejsze oceny, że zdolności wagnerowców do taktycznych postępów w Bachmucie zmniejszają się i dlatego te formacje prowadzą ataki na łatwiejsze do zajęcia miejscowości na północ i północny zachód od miasta.

– Prigożyn prawdopodobnie chce to uzasadnić jako zabezpieczanie flanek w ramach przygotowań do ukraińskiej kontrofensywy – oceniono w raporcie.

Jewgienij Prigożyn mówił również, że siły ukraińskie w Bachmucie liczą co najmniej 19 tys. ludzi, co według ISW także miało służyć usprawiedliwieniu braku postępów Grupy Wagnera.

Think tank doszedł też do wniosku, że relacje pomiędzy Prigożynem i rosyjskimi władzami regionalnymi stają się coraz bardziej napięte, o czym ma świadczyć m.in. odmowa udostępnienia cmentarzy do chowania najemników w miejscowości Goriaczyj Klucz w Kraju Krasnodarskim.

7:31 Ekspert wojskowy: wracający na Ukrainę po wymianie jeńców nasi żołnierze są w strasznym stanie

Nie jesteśmy w stanie ustalić dokładnej liczby jeńców wojennych po jednej i po drugiej stronie – mówi PAP ukraiński ekspert wojskowy Ołeh Żdanow. W mediach pojawiały się dane, mówiące o 3,4 tys. ukraińskich wojskowych w niewoli rosyjskiej, a także wyższe liczby – ok. 8 tys. Jak wskazuje Żdanow ukraińscy wojskowi po wymianie jeńców wracają „w strasznym stanie fizycznym i psychicznym”.

– Ukraińskie władze danych nie podają, traktując jako informację tajną, co jest podyktowane warunkami wojny. Nie ma również żadnych danych na temat liczby rosyjskich jeńców przetrzymywanych u nas – mówi PAP ukraiński analityk wojskowy Ołeh Żdanow.

Pod koniec roku w mediach, z powołaniem na doradczynię prezydenta Alionę Werbycką pojawiła się liczba ponad trzech tys. ukraińskich jeńców wojennych w rosyjskiej niewoli. Potem rzecznik praw człowieka dementował te informacje.

– Nie mogę tej liczby potwierdzić. Chcę zwrócić uwagę, że ani razu nie podawaliśmy oficjalnych danych, dotyczących jeńców wojennych, przetrzymywanych przez Rosję i tych, którzy są po naszej stronie – mówił w lutym br. rzecznik praw człowieka Dmytro Łubinec.

Po stronie rosyjskiej pojawiały się nieoficjalne dane o ok. 8 tys. ukraińskich jeńców wojennych. Niezależnie od konkretnych liczb eksperci zgadzają się, że w liczbie jeńców po obu stronach nie ma równowagi, tzn. na Ukrainie jest mniej jeńców rosyjskich niż rosyjskich w rękach Rosji.

– Kilka tysięcy ukraińskich wojskowych w niewoli to na pewno nie jest przesadzona liczba i w rzeczywistości może ona nawet być większa – mówi Żdanow.

W maju ubiegłego roku po blisko trzymiesięcznej desperackiej obronie Mariupola, a potem znajdujących się tam zakładów Azowstal, do niewoli trafiło ok 2,4 tys. ukraińskich wojskowych oraz przedstawicieli innych struktur – straży granicznej, policji, Gwardii Narodowej.

– Na dzisiaj, jak wynika z informacji o dotychczasowych wymianach, wymieniono zaledwie kilkaset osób z tej grupy. Ponadto, nie znamy dokładnej liczby zabitych w zamachu w Ołeniwce. Z tego wynika, że obrońcy Azowstalu wciąż stanowią dużą grupę wśród jeńców przetrzymywanych przez stronę rosyjską – podkreśla Żdanow.

29 lipca ub. roku w obozie w Ołeniwce doszło do wybuchu, w wyniku którego zginęło co najmniej 53 ukraińskich jeńców wojennych, a ponad 70 zostało ciężko rannych – informacje te pochodzą z rosyjskich źródeł. Strona ukraińska jest przekonana, że było to celowe działanie Rosjan i akt terrorystyczny i zaapelowała do organizacji międzynarodowych o reakcję.

– Niedawno CNN ujawniła informacje o przebiegu negocjacji w sprawie poddania się obrońców Azowstalu. Warunki przewidywały dobrowolne poddanie się, cywilizowane warunki przetrzymywania oraz wymianę. Jak widać, Rosjanie znowu nas okłamali – mówi Żdanow.

CNN szacuje, że w niewoli wciąż pozostaje ok. 2 tys. obrońców Azowstalu. Rodziny obrońców Azowstalu również podają liczbę „niemal 2 tys.”. Wśród nich ma być ok. 700 wojskowych Pułku Azow Gwardii Narodowej Ukrainy.

Do wymian jeńców dochodzi dość regularnie (mniej więcej raz w miesiącu, czasem rzadziej), jednak obejmują grupy po sto, maksymalnie sto kilkadziesiąt osób. Strona ukraińska zabiega o odzyskanie swoich ludzi, jednak proces ten (nadzorowany przez wywiad wojskowy) jest powolny.

– Rosja traktuje ludzi jak towar i kartę przetargową, właśnie dlatego kategorycznie odmawia wymiany wszystkich na wszystkich. Za każdym razem toczy się targ. Jestem przekonany, że już kiedy wojna się skończy, Kreml będzie używał jeńców jako argumentu w negocjacjach, stawiać jakieś żądania, warunki – ocenia Żdanow.

Ostatnio świat obiegło nagranie, na którym rosyjscy żołnierze rozstrzeliwują nieuzbrojonego ukraińskiego jeńca wojennego po tym, jak wygłasza on słowa „Chwała Ukrainie”, co jest kolejnym dowodem na to, że Rosja nie przestrzega norm humanitarnego prawa międzynarodowego i obyczajów wojny.

Strona rosyjska nie wypełnia konwencji międzynarodowych, dotyczących jeńców wojennych. Do miejsc ich przetrzymywania nie są dopuszczane agendy ONZ i Czerwony Krzyż. Od uwolnionych jeńców opinia publiczna dowiaduje się o koszmarnych warunkach w obozach i więzieniach.

– Nasi jeńcy są przetrzymywani w warunkach porównywalnych ze stalinowskimi więzieniami z 1937 r. Są tam tortury, zabójstwa, złe jedzenie, znęcanie się – mówi Żdanow. Zwraca uwagę na to, że wygląd wymienianych rosyjskich jeńców, których zdjęcia czasami trafiają do mediów, różni się od stanu ukraińskich wojskowych.

– Są nakarmieni, wymyci. Tymczasem nasi wojskowi wracają w strasznym stanie fizycznym i psychicznym – podkreśla rozmówca PAP.

Zaznacza, że po stronie ukraińskiej są przestrzegane konwencje genewskie, a „prawa jeńców są kontrolowane przez władze i organizacje międzynarodowe”. Do miejsc przetrzymywania rosyjskich jeńców dopuszczani byli także dziennikarze.

– Utrzymujemy ich w dobrych warunkach, aby móc ich zdrowych oddać Rosji i zabrać naszych jeńców. Pod żadnym innym względem oni nas nie interesują – mówiła w niedawnym wywiadzie wiceminister sprawiedliwości Ołena Wysocka, zaznaczając, że „Ukraina może prowadzić szkolenia z traktowania jeńców wojennych”.

Według Żdanowa „jeszcze gorsza niż jeńców wojennych (wojskowych) jest sytuacja ukraińskich cywilów, którzy trafili do rosyjskiej niewoli”.

– W ogóle brakuje informacji. Nie wiemy, ile to jest osób, ale wiemy, że do więzienia można trafić pod byle pretekstem – mówi Żdanow, przypominając, że Rosjanie stosowali i stosują wobec ludności na okupowanych ternach tzw. filtrację. Każda oznaka ukraińskości czy nawet odległy związek z ukraińską armią czy innymi strukturami siłowymi, staje się przyczyną represji.

Rzecznik praw człowieka Dmytro Łubinec mówił, że Ukraina ma informacje o ok. 20 tys. zaginionych cywilów, jednak są to tylko te przypadki, które zostały potwierdzone, np. przez poszukujących ich bliskich.

Żdanow nawiązuje do tematu przymusowych deportacji, w tym dotyczących dzieci, które później kierowane są do adopcji w Rosji. Z terenów, na które wkraczały wojska rosyjskie, mieszkańcy często nie byli wypuszczani na stronę kontrolowaną przez Ukrainę, a pod pretekstem „ewakuacji” masowo byli wywożeni do Rosji.

– Wydaje mi się, że Putin, tak jak niegdyś Stalin, chce zrobić wielkie przesiedlenie, zupełnie wyrugować Ukraińców z terenów okupowanych i zastąpić ich Rosjanami. Wiadomo, że ludzie, którzy zostali przymusowo deportowani do Rosji, trafiają na Daleki Wschód czy za koło podbiegunowe – zaznacza Żdanow.

7:04 Wicepremier Ukrainy: domagamy się od Kremla listy wszystkich ukraińskich dzieci nielegalnie deportowanych do Rosji

Zwracam się do rosyjskiej rzeczniczki praw dziecka Marii Lwowej-Biełowej i rzeczniczki praw człowieka tego kraju Tatiany Moskalkowej o przekazanie nam listy wszystkich ukraińskich dzieci, które zostały nielegalnie deportowane do Rosji – oznajmiła w sobotę na Telegramie wicepremier Ukrainy Iryna Wereszczuk.

Władze w Kijowie poinformowały, że chodzi o sieroty i dzieci pozbawione opieki rodzicielskiej w wyniku działań wroga, które przed 24 lutego 2022 roku, czyli początkiem wojny, posiadały ukraińskie obywatelstwo, a następnie zostały bezprawnie wywiezione do Rosji lub na tereny Ukrainy okupowane przez agresora.

Sędziowie Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) przychylili się w piątek do wniosku prokuratury, uznając, że są realne podstawy, by sądzić, że Władimir Putin jest odpowiedzialny za zbrodnie wojenne polegające na nielegalnych deportacjach dzieci z okupowanych terenów Ukrainy do Rosji. W tej samej decyzji MTK wydał również nakaz aresztowania Lwowej-Biełowej, oskarżanej o te same zbrodnie.

Jak informowała wcześniej PAP, władze Ukrainy wyjaśniały, że nie mają możliwości weryfikacji liczby dzieci deportowanych do Rosji. Dane ogłaszane przez stronę ukraińską na stronie childrenofwar.gov.ua dotyczą zweryfikowanych i potwierdzonych przez nią przypadków, jednak – jak zaznaczają Ukraińcy – nie są pełne.

Obecnie rządowa strona Children of War informuje o 16 226 przypadkach deportacji i sprowadzeniu do kraju 308 dzieci. Według tych danych w wyniku rosyjskiej agresji zginęło co najmniej 464 dzieci, a 935 zostało rannych. 386 dzieci ukraińska policja uznała za zaginione.

6:56 Adwokat walczący z wpływami Putina: Serbia znajduje się pod hybrydową okupacją Rosji

Serbia znajduje się obecnie pod hybrydową okupacją Rosji. Agenci Władimira Putina działają m.in. w polityce czy mediach. Ich celem jest otworzenie w Europie kolejnego konfliktu mającego odwrócić uwagę Zachodu od Ukrainy – powiedział PAP Czedomir Stojković, adwokat i walczący z rosyjskimi wpływami w Serbii aktywista.

Czedomir Stojković wraz z organizacją „Grupa Oktobar” – której jest współzałożycielem – publikuje regularnie listy osób, które oskarża o bycie „agentami Władimira Putina w Serbii”. Na stworzonych przez organizację listach znajdują się politycy, właściciele spółek medialnych oraz inne osoby publiczne.

– Wszyscy oni realizują w Serbii cele Władimira Putina. Rosja finansuje wielu posłów i niektóre partie polityczne, prowadzi w Serbii strategiczną korupcję na najwyższych szczeblach władzy – wskazał rozmówca PAP.

– Od 2008 roku, kiedy to rosyjski Gazprom korupcją zapewnił sobie władze nad przemysłem energetycznym Serbii, trwa finansowanie mediów, partii politycznych czy organizacji pozarządowych. Moskwa wyprała w tym czasie mózgi serbskiemu społeczeństwu – podkreślił Stojković.

– Od lat w Serbii prowadzi się propagandę przeciwko NATO, wpaja ludziom, że to Putin jest dobry i sprawiedliwy, a Europa zła. I ludzie zaczęli w to w końcu wierzyć – powiedział aktywista. Zaznaczył jednocześnie, że ze względu na najnowszą historię kraju, serbskie społeczeństwo jest nadal podatnym gruntem dla rosyjskiej propagandy.

– Podczas wojen lat 90. znaleźliśmy się po złej stronie historii, ale to przez Putina w Serbii nadal nie doszło do rozliczenia się z przeszłością – wyjaśnił Stojković.

– To tak, jakby w 1945 roku Putin pojawił się w Niemczech i wmawiał Niemcom, że to Polacy byli winni napaści na ich kraj i że to Żydzi doprowadzili do tych wszystkich zbrodni – dodał.

Zapytany o cele rosyjskiej propagandy w Serbii Stojković wskazał, że „Putin chce doprowadzić do walk w Kosowie, by w ten sposób odciągnąć i rozproszyć uwagę Zachodu”.

– W interesie Putina leży otworzenie w Europie kolejnego konfliktu, dlatego chce on popchnąć Serbię –swojego wasala – do walk z Kosowem – ocenił rozmówca PAP.

– Rosja otworzyła front wojenny na Ukrainie i front polityczny w Serbii i na Bałkanach; oba są wymierzone w Europę. Priorytetem pozostaje Ukraina, której musimy zapewnić wszelkie możliwe środki do wygrania wojny, ale nawet po wygranej Kijowa nie nastanie w Europie pokój i bezpieczeństwo, dopóki nie pokonamy Putina i Rosji w każdej części Europy, w tym w Serbii – zaznaczył adwokat.

To w rosyjskich wpływach dopatruje się on „destabilizującej roli” Belgradu w regionie.

– To przez Moskwę jesteśmy w stałym konflikcie z Kosowem, Bośnią i Hercegowiną, Chorwacją czy Czarnogórą – wyjaśnił.

Kolejnym z narzędzi Putina w Serbii – jak podkreślił Stojković – jest aktywna w kraju Grupa Wagnera. W styczniu adwokat razem z antywojennymi organizacjami rosyjskimi i ukraińskimi przedstawił prokuraturze w Belgradzie zarzuty karne przeciwko m.in. ambasadorowi Rosji w Serbii oraz szefowi serbskiego wywiadu w związku z ich domniemanym zaangażowaniem w rekrutację ochotników na wojnę przeciwko Ukrainie. Skarga została odrzucona bez przeprowadzenia śledztwa po czterech dniach – poinformowała na swojej stronie „Grupa Oktobar”.

– Aktywności Grupy Wagnera są naprawdę w Serbii wszechobecne i skoordynowane z działaniami innych agentów wpływu Putina” – podkreślił Stojković w rozmowie z PAP. „Działają poprzez grupy prawicowe i niektóre partie polityczne. Nie są jednak w Serbii formacją paramilitarną – to robią na północy Kosowa – ale parawywiadowczą, która zbiera w kraju dane i dostarcza je Kremlowi – wyjaśnił.

– Wagnerowcy mobilizują też Serbów do walki z Ukrainą. Ich liczba nie jest w żadnym sensie decydująca, ale poprzez rekrutacje Serbów Putin chce szantażować Zachód. Chce pokazać, że posiada w Serbii moc sprawczą, że ma tu ogromne wpływy – dodał.

Na początku stycznia na prowadzonym w języku serbskim portalu telewizji Russia Today opublikowano ogłoszenie Grupy Wagnera o rekrutacji i warunkach uczestnictwa w wojnie na Ukrainie. Komentujący wiadomość prezydent Serbii Aleksandar Vuczić przypomniał, że „rekrutowanie (do uczestnictwa w zagranicznych konfliktach zbrojnych – PAP) jest niezgodne z serbskim ustawodawstwem”. Jego reakcję pochwaliły znajdujące się w Belgradzie ambasady Ukrainy i USA.

Czedomir Stojković przyznał PAP, że „do walki z rosyjską hybrydową okupacją niezbędna jest nam pomoc Zachodu”.

– Każdy proeuropejski głos w Serbii jest uciszany, pozbawiany finansów – wskazał.

– Przez korupcję i wpływy rosyjskie ogrom środków europejskich przeznaczonych dla Serbii trafia do prorosyjskich grup, co jest totalnym absurdem – dodał adwokat.

O rosyjskich wpływach w Serbii Stojković mówił m.in. w Parlamencie Europejskim, gdzie „rozmawiał przede wszystkim z Polakami i Litwinami”.

– Te narody doskonale rozumieją naszą sytuację, sami znajdowali się pod rosyjską i sowiecką okupacją – powiedział.

– Oczekuję dostrzeżenia przez UE konieczności utworzenia na Bałkanach centrum zajmującego się walką z działaniami hybrydowymi Rosji. To centrum powinno zgromadzić ludzi oddanych walce z wpływami Putina. Musi współpracować z NATO i państwami UE. Tylko w ten sposób możemy pozbyć się Rosji z Bałkanów. Musimy działać razem, bo nawet jeśli pokonamy Rosję w Serbii, Putin przeniesie się na przykład na Węgry, stamtąd do Chorwacji i tak dalej – ostrzegł rozmówca PAP.

3:06 Rzecznik ukraińskiej armii: Udaje nam się dostarczać do Bachmutu amunicję, żywność, sprzęt i lekarstwa

Siły ukraińskie zdołały powstrzymać pod Bachmutem rosyjskie oddziały, aby amunicja, żywność, sprzęt i lekarstwa mogły być dostarczane obrońcom miasta – poinformował w sobotę rzecznik Wschodniego Zgrupowania Sił Zbrojnych Ukrainy Serhij Czerewaty.

– Udaje nam się dostarczać do Bachmutu niezbędną amunicję, żywność, sprzęt i lekarstwa. Udaje nam się również wywozić naszych rannych z miasta – powiedział w telewizji Czerewaty.

Sprecyzował, że ukraińscy zwiadowcy i ostrzał artyleryjski pomagają utrzymać otwarte niektóre drogi do miasta. Podkreślił, że oprócz zadania Rosjanom ciężkich strat siły ukraińskie zestrzeliły w piątek dwa rosyjskie drony i zniszczyły pięć składów amunicji wroga.

Dodał, że podczas piątkowych walk Ukraińcy zabili 193 Rosjan, a rany odniosło 199 rosyjskich żołnierzy.

Wojska rosyjskie próbują zająć Bachmut od sierpnia 2022 roku. Mimo prognoz, że dowództwo może podjąć decyzję o wycofaniu się z miasta, siły ukraińskie wciąż prowadzą tam obronę.

00:20 Zełenski: trzeba pociągnąć Rosję do odpowiedzialności za agresję także na inne kraje, w tym na Syrię

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podkreślił w sobotnim przemówieniu wideo konieczność pociągnięcia Rosji i jej wspólników do odpowiedzialności nie tylko za agresję na Ukrainę, ale także na inne kraje, w tym na Syrię.

– Ukraińskie sankcje są częścią globalnej presji na Rosję. Każdy, kto produkuje broń dla terroru przeciwko Ukrainie, kto pomaga Rosji w podżeganiu do agresji, w szczególności poprzez dostarczanie „Szachedów”, kto popiera niszczenie przez Rosję prawa międzynarodowego, powinien być przez świat traktowany marginalnie – powiedział Zełenski.

Podkreślił, że dotyczy to nie tylko terroru wobec Ukraińców, począwszy od aneksji Krymu, ale także innych rosyjskich agresji przeciwko porządkowi międzynarodowemu, przeciwko normalnemu pokojowemu życiu, w szczególności na terytorium Syrii.

– Ludność Syrii nie otrzymała odpowiedniej ochrony międzynarodowej, co daje Kremlowi i jego wspólnikom poczucie bezkarności. Rosyjskie bomby zniszczyły miasta Syrii w taki sam sposób, jak nasze ukraińskie miasta. W tej bezkarności leży znaczna część obecnej agresji Kremla – stwierdził ukraiński prezydent.

Wcześniej w sobotę Zełenski zatwierdził sankcje wobec 300 osób cywilnych i 141 podmiotów prawnych z Rosji, Iranu i Syrii. Wśród osób objętych sankcjami jest syryjski dyktator Baszar al-Asad, który w tym tygodniu, podczas wizyty na Kremlu oświadczył, że uznaje „za „rosyjskie” tereny Ukrainy zajęte przez Rosję.

PAP/aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj