76 lat temu, dokładnie 13 i 14 lutego 1945 roku, doszło do zbombardowania Drezna. Był to jeden z najbardziej znanych ataków dywanowych na miasto, w którym celem była ludność cywilna. O tym hańbiącym elemencie II wojny światowej w audycji „Co Za Historia” Wojciech Suleciński rozmawiał z historykiem wojskowości XIX i XX wieku, dr. Janem Szkudlińskim.
– Pojawienie się samolotów w I wojnie światowej jako czynnika walki, a później samolotu zdolnego przenosić ogromne ładunki bomb, robiło wrażenie. Tona ładunku bombowego to jest kilkadziesiąt pocisków artyleryjskich, a takie bomby można było przenieść na daleką odległość. Wydawało się, że przed tym nie ma obrony. W miastach europejskich przed II wojną światowa kwestia nalotu bombowego i ewentualnego nalotu bombowego z użyciem broni chemicznej, której przecież szeroko używano w I wojnie, spędzała wszystkim sen z powiek – powiedział dr Jan Szkudliński.
– Czasem mówi się, że II wojna światowa była wojną skierowaną przeciwko cywilom. Niejako w domyśle wielu osobom rodzi się myśl, że wcześniej tak nie było. Ale można powiedzieć, że raczej I wojna światowa na frontach była pewnym ewenementem w dziejach ludzkich konfliktów, gdzie zastraszanie ludności cywilnej przez jej mordowanie było elementem prowadzenia działań wielu cywilizacji, wielu imperiów, choćby tu wspomnieć o najazdach Mongołów, których tak bardzo się bano, czy też Asyryjczykach, którzy w podbitych miastach układali pryzmy z głów odciętych wszystkim, którzy w tych miastach się znajdowali. Warto też sięgnąć po Biblię i opis podboju Kanaanu, gdzie nie przepuszczano nikomu. Zastraszanie przez mordowanie ludności cywilnej jest stare jak dzieje wojen i powrót do niego w XX wieku, choć wydaje się czymś nowym, był nowy tylko ze względu na skalę możliwości zadawania strat – zauważył historyk.
(fot. Bundesarchiv, Bild 101I-317-0043-17A /o.Ang /CC-BY-SA)